Mężczyzna dziki
JOANNA BUKOWSKA • dawno temuJak kobitka jest dzika i nieokiełznana, jak kobitce zawieje wicher namiętności, to się ją od razu nazywa brzydkim słowem na k., albo podejrzewa o abonowanie numeru 0 700. Mężczyzna dziki, mężczyzna, który ma wichry namiętności, to jest dopiero mężczyzna i ja się sama zastanawiam, czemu my, kobiety takich bardziej kochamy, bo przecież nie zasłużyli.
Jak było Święto Zmarłych to sobie poszłam do mojej Mateczki na telewizję, co jej normalnie nie oglądam, ale Mateczka mówi: przyjdź, przyjdź, fajny film będzie, “Wichry namiętności”. Ja ten film lubię, to myślę sobie, pójdę. Jak na Święto Zmarłych, to było w tym filmie wystarczająco dużo trupów, a wszystko przez jednego pana, którego grał Brad Pitt.
Jakby ktoś nie wiedział, to przypominam, że to jest film o jednej takiej pani, co się zaręczyła z jednym panem i przyjeżdża z nim do jego ojca na farmę, a na farmie jest jeszcze dwóch jego braci i taka mała siksa, co potem dorasta, i natychmiast wszyscy się w tej pani co przyjeżdża zakochują, to znaczy wszyscy dwaj pozostali bracia, a jej się trochę podoba ten, którego gra Brad Pitt, Tristan ma na imię, ale zaraz potem wszyscy bracia idą na wojnę, ginie jej narzeczony i Tristan ma wyrzuty, a ponieważ jest niespokojnym duchem, to nie wraca z wojny, ale wraca ten brat, co nie zginął i chce się z nią ożenić, ale ona nie chce, bo kocha już Tristana, no i Tristan w końcu też wraca, najpierw też ją kocha, ale potem brutalnie ją rzuca, no bo przecież jest niespokojnym duchem, więc rzuca i wyjeżdża precz i nawet nie chce się pożegnać i ona cierpi, aż w końcu wychodzi za mąż za tego brata, co ani nie zginął, ani nie wyjechał, ale Tristan znowu wraca, bo mu znowu wicher namiętności zawiał, no, ale tamta już obżeniona, to on się żeni z inną Izoldą, czyli z tą siksą, co dorosła i ta pierwsza znowu cierpi, ale tamta siksa ginie, to ta pierwsza myśli, to może teraz?, ale on znowu jej nie chce, to ona sobie strzela w łeb. A jego, Tristana, znaczy się, na końcu zjada niedźwiedź, ale nie za karę go zjada, tylko tak majestatycznie go zjada, że niby w niedźwiedziej paszczy zginął nie skurczybyk, co doprowadził nieszczęśnicę do śmierci, tylko zginął facet, co miał wicher namiętności, no przecież nie jego wina.
I generalnie przez cały film ten facet, którego gra Brad Pitt, ten, który zachowuje się jak ostatnia kanalia, wykorzystuje erotycznie zakochaną w nim kobitkę, wykorzystuje ją emocjonalnie (finansowo całe szczęście nie) – przez cały film powiadam – jest pokazany jako bohater pozytywny.
I ja siedzę z Mateczką, łzy mi lecą, Mateczka mówi: zrobię ci budyń na pocieszenie, i jak wraca z budyniem, to ja się już trzęsę jak galareta i wygrażam do ekranu temu skurczybykowi Tristanowi, a z drugiej strony wbrew sobie trochę się identyfikuję, bo już reżyser zadbał, żebyśmy go polubili, no bo on taki dziki i nieokiełznany i w tej dzikości taki fajny.
No, dobra, instynkt, biologia i takie tam. Mężczyzna musi rozsiewać nasienie i polować na niedźwiedzie. Ale, rany boskie, ileż się oni będą podpierać tymi swoimi atawizmami, jakie niedźwiedzie, jakie rozsiewanie, może i oni sieją, ale na plony jakoś nie mają ochoty. Jacy z nich myśliwi, na tyłku siedzą, w krawacie gonią, pazury piłują, do kosmetyczki latają, w mordę mało który umie dać. No to jak się zdarzy taki trochę bardziej dziki, to atawistycznie pociąga za sobą sznur babeczek, wydziela, podlec taki, feromony i po tobie. I myślisz sobie, ach, przy nim nic mi nie grozi (oprócz jego wichrów namiętności), jak by się tu pojawił niedźwiedź, to by go zgromił, tyle że niedźwiedzie to może za komuny chodziły po ulicach, i myślisz sobie jeszcze (atawistycznie sobie myślisz), taki to zawsze zdobędzie pożywienie (w sklepie za rogiem na przykład), taki to zawsze przy mnie będzie trwał (czyli nawet jak się będziesz chciała urwać z domu, to nie puści), obroni mego honoru (czyli da po pysku każdemu kto się zbliży, bo traktuje jak swoją własność). A jak mu zawieje wicher namiętności, to tyle go będziesz widziała.
Siedzę z Mateczką przed telewizorem, film się kończy, niedźwiedź pożera Tristana, narrator zachwyca się bohaterska śmiercią, a moja cudna Rodzicielka, skłonna do roztrząsania wszelkich problemów, mówi: słuchaj, co właściwie jedzą misie?, bo ja myślałam, że one jedzą tylko miód. Jasne, Mateczko, mówię, ale ten wstrętny Tristan taki słodki!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze