Kłopotliwe milczenie
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuKiedy usiłuję dociec, o co chodzi milczącej, naburmuszonej dziewczynie, nieodmiennie oczekuję najgorszego - wykrycia mych najskrytszych tajemnic. Staję się małym chłopcem, który drży, że mama znajdzie skrytkę ze świerszczykami, obawiam się wglądu w skrzynkę mailową oraz rzeszy donosicieli, gotowych zniszczyć mi szczęśliwe pożycie oszczerstwem, albo, co gorsza, prawdą. W milczeniu partnerki dostrzegam zapowiedź nadejścia Godzilli. Nie mogę bardziej się mylić...
Czasem chciałbym żyć w świecie, w którym ludzie mogą mówić tylko prawdę. Tylko czasem – bez kłamstwa nie byłoby miłości, a także książek, filmów i piosenek.
W tym prawdomównym świecie bylibyśmy jak Indianie z Ameryki Północnej. Bizon Krzywe Zęby przyszedłby do Gazeli Gorącej Rączki i spytał „Gazelko, czemu milczysz? Coś się stało?”. Gazelka odrzekłaby „A tak, coś mnie pod bokiem uwiera”. I już, załatwione. Tak jednak się nie dzieje i dzięki temu życie jest ciekawe. Oraz przykre. Na szczęście, ciekawe jest zawsze, a przykre tylko czasami.
Weźmy kobiece milczenie. Być może wy, dziewczyny, nie macie pojęcia, jakie to jest irytujące. Oto słoneczna sobota, ona i on snują się leniwie po mieszkaniu, z tą tylko różnicą, że on ma dobry humor, a ona nos zwieszony na kwintę. Odpowiada mruknięciem lub warknięciem, zatapia się w sobie, a osławiona mowa ciała wysyła jednoznaczny sygnał: „Houston, mamy problem”. Taka sytuacja wytrąca mężczyznę z samozadowolenia. Nieszczęśnik usiłuje się dowiedzieć, o co właściwie chodzi i przeczuwa najgorsze. Próżny trud. Nie sposób przebić się przez ścianę milczenia.
Nie macie nawet pojęcia, jakie to irytujące.
Złość rodzi już sama obecność tajemnicy. Kobieta, jeszcze przed chwilą bliska, nawet przyjazna, oddala się poza układ słoneczny, skąd mruga smutno niczym gasnąca gwiazda. Nie sposób do niej dotrzeć, gdyż dzieli nas nieprzebyta przestrzeń kosmosu. Żaden sygnał tam nie dotrze, brakuje lat świetlnych.
W takich sytuacjach zawsze reagowałem w ten sam sposób (przypuszczam, że spora część mężczyzn ma podobnie). Najpierw ze wszystkich sił usiłowałem dociec, co właściwie się stało. Oczekiwałem najgorszego, to znaczy, spodziewałem się, że owo ostentacyjne milczenie ma jakiś związek ze mną. Co takiego zrobiłem? Jaki sekret został odkryty? Musicie wiedzieć, że dla mnie to kłopot szczególny. Jestem człowiekiem, który wysadził w powietrze dziesięć słoików z przetworami, niegdyś wykipiał mi klozet, a kiedyś, przez przypadek, zaprosiłem na jedną imprezę dwie aktualne dziewczyny tego samego osobnika. Mam więc czym się martwić.
Próby dotarcia do przyczyn smutku (i milczenia) kończą się fiaskiem, więc przystępuję do frontalnego ataku czułością. Przytulam i słodkim głosem plotę androny na temat rozlicznych zalet mojej partnerki, proponuję różnorakie atrakcje w rodzaju wyjścia do kina, czy nawet zrobienia zupy z dyni. Kiedy to zawodzi, coraz bardziej zdesperowany zaczynam snuć plany, namawiam na uciechy natury sprośnej, wreszcie wlokę się w kąt polizać własne rany. Przynajmniej jedno się udało. Interesuję się sobą, a nie nią.
Zazwyczaj w takich chwilach podchodzę do naburmuszenia partnerki, jakby właśnie świat się kończył. Cisza zwiastuje burzę, być może rozstanie, może poważne przemeblowanie w związku, czy też – co gorsze – we mnie samym. Wydaje mi się, że za chwilę coś się stanie, niebo runie mi na głowę, dziewczyna zmieni się w smoka, a ja, uwierzcie mi nadaję się na rycerza w tym samym stopniu, co szczotka klozetowa na buzdygan.
Oczywiście, robię błąd. Poddaję się emocjom, które nie należą do mnie. Powinienem je uszanować i nic więcej. Najczęstsza męska reakcja na kobiece milczenie polega na przesadzie. Jesteśmy nazbyt czuli. Nazbyt obojętni. Spodziewamy się nieszczęścia. Co jest błędne.
Mam swoją teorię na ten temat. Teoria ta, jak większość tego, co roi mi się w głowie, najprawdopodobniej jest fałszywa, nie posiadam jednak żadnej innej. Wy, dziewczyny, na pewno wiecie lepiej i w razie czego, wyciągnijcie mnie proszę z ciemnej jamy ułudy, dokąd wpełzłem z własnej niefrasobliwości.
Kiedy usiłuję dociec, o co chodzi milczącej, naburmuszonej dziewczynie, nieodmiennie – jak już powiedzieliśmy – oczekuję najgorszego, czyli wykrycia mych najskrytszych tajemnic. Staję się małym chłopcem, który drży, że mama znajdzie skrytkę ze świerszczykami (w moich czasach taki był właśnie kontakt z porno), obawiam się wglądu w skrzynkę mailową oraz rzeszy donosicieli, gotowych zniszczyć mi szczęśliwe pożycie oszczerstwem, albo, co gorsza, prawdą. W milczeniu partnerki dostrzegam zapowiedź nadejścia Godzilli.
Nie mogę bardziej się mylić.
Bardzo ważną emocją, która nas określa, jest wstyd. A wstydzimy się przede wszystkim drobnych śmieszności. Milczymy, żeby je ukryć. I w tym, myślę sobie, kryje się odpowiedź.
Dziewczyna nie nadyma się, nie naburmusza dlatego, że doszło do jakiegoś wielkiego nieszczęścia, że jakaś przykra prawda została jej nagle objawiona. To koleżanka z pracy pozwoliła sobie na drobną uszczypliwość i trafiła w punkt. Waga pokazała kilogram więcej niż powinna. Niespodziewanie, pojawiło się poczucie beznadziei i nic z tym nie można zrobić (w innym wypadku nie byłoby poczuciem beznadziei). Na twarzy wystrzeliła kolejna zmarszczka. Weekend nie przyniesie wytchnienia. W czwartek przyjeżdża głupia i arogancka ciotka.
Trywializuję, dopowiadam – drobinki życia wewnętrznego kobiet są dla mnie nieprzeniknione. Wiem jednak, że trudno podzielić się takim doświadczeniem, gdyż facet zareaguje machnięciem ręki, naiwną czułością w stylu „ależ wszystko jest w porządku”, słowem, zbagatelizuje sprawę, zresztą, w dobrej wierze. Po części będzie miał rację: kilogram na wadze to nic strasznego, zmarszczki rzecz ludzka, wizytę ciotki można przetrwać, choćby z zębami wbitymi w ścianę. Rozum to wie. Serce już niekoniecznie. Emocje mają swoje prawa. Emocje są prawdziwe i nie zniosą machnięcia ręką. Stąd milczenie.
Lepiej się nadąć, niż wystawić na lekceważenie. Po prostu, jest sobie taki mały świat, którym nie sposób się podzielić.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze