Drabina
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuPrzyjaźń między mężczyzną a kobietą jest śliskim tematem, sam widzisz... Moim skromnym zdaniem taka przyjaźń jest możliwa bardzo rzadko, a najłatwiej o nią między ludźmi, których kiedyś coś łączyło, a potem inaczej pokierowali swoim życiem. Wtedy emocje są dawno przeżyte i niewiele takiej przyjaźni zagraża. W innych przypadkach często kończy się tak jak u Ciebie.
Margolu,
Mam na imię Maciek i mam 23 lata. Chciałbym przedstawić moją historię, ponieważ jest dość ciekawa.
Gdy poszedłem na studia, zaprzyjaźniłem się z dwiema koleżankami z grupy. To było zgrane trio. Obie dziewczyny od początku były związane, więc starałem się nie myśleć o nich w innych kategoriach niż jako o koleżankach. Jednak jedna z przyjaciółek bardzo mi się podobała – fizycznie, ale im dłużej ją poznawałem, tym bardziej podobało mi się jej wnętrze. Teraz jestem na ostatnim roku studiów (trzeci rok). 19 grudnia odważyłem się jej powiedzieć, że ją kocham, bo byłem tego pewny w 100%. Przyjęła to bardzo ciepło i dowiedziałem się, że ona też czuje do mnie znacznie więcej, niż mogłem przypuszczać.
Teraz opowiem trochę o niej. Dziewczyna nie miała rodziców: ojca nie pamięta, a mama umarła, gdy miała 7 lat. Wychowywała ją ciotka, a rok przed zakończeniem technikum zamieszkała ze swoimi dwoma starszymi braćmi. W technikum poznała chłopaka, z którym się związała. Po skończeniu szkoły zdecydowała się z nim wyjechać do Warszawy, aby tu zamieszkać. Ona zamierzała tutaj studiować, a on poszedł do pracy. Ta decyzja skłóciła ją z braćmi i popsuła jej relacje z ciotką.
I tak, gdy ją poznałem, mieszkali w Warszawie – jednak widziałem po jej zachowaniu, że nie jest z nim szczęśliwa… Często płakała przez niego i żaliła się, że on już nie jest tym samym człowiekiem co kiedyś. Coraz bardziej mi na niej zależało i coraz bardziej czułem ból w sercu, gdy widziałem ją smutną. Pół roku temu zdecydowali się na zakup mieszkania, które zostało kupione na kredyt na tego chłopaka.
Pokochała mnie i spotykaliśmy się jakiś czas w tajemnicy… jednak nie poszliśmy do łóżka. To trwało 2 miesiące (styczeń i luty). Potem ona postanowiła z nim zerwać – ale nie powiedziała, że z mojego powodu. Powiedziała mi, że dobrze, iż to się stało, bo i tak by z nim nie była, a ja jej pomogłem podjąć tę decyzję. W związku z tą decyzją sporo problemów zwaliło jej się na głowę… Starałem się ją wspierać w każdy możliwy sposób, niestety finansowo nie jestem w stanie. Ale zapewniała mnie, że finansowo sobie poradzi. Po zerwaniu z nim powiedziała mi wprost, że mnie kocha, co było dla mnie najwspanialszą chwilą, jaką przeżyłem…
I tak zaczęło się szukanie pokoju, bo mieszkanie z byłym nie było przyjemne… Niby rozmówili się w spokoju, ale napięcie rosło z dnia na dzień. Zauważyłem, że się ode mnie oddala. W końcu stwierdziła, że się w tym wszystkim pogubiła, że chce być sama, że nie chce mnie skrzywdzić (po tym wszystkim) i nawet nie była w stanie powiedzieć, że może kiedyś znowu będzie blisko mnie.
Nigdy nie miałem dziewczyny, ale nie uważam, że coś zrobiłem źle. Zresztą, ona twierdzi, że byłem dla niej wspaniały. Ogromnie mi na niej zależy, każde moje posunięcie było przepełnione obawą, że ją utracę. Zapewniała mnie, że tak nie będzie, a jednak to się stało… Co mam o tym dalej myśleć? Dlaczego tak się stało? Nie wierzę, że ona mnie już nie kocha… Jestem chyba wyrozumiały i gdyby powiedziała, że chce czasu, to przyjąłbym to. Jednak nie potrafię zrozumieć tego, że wygląda to tak, jakby ona wycofała się definitywnie. Mam być znów przyjacielem, a ja nie potrafię tak przeskakiwać z przyjaźni do miłości i odwrotnie.
Maciek
***
Drogi Maćku,
Ustalmy jedno: żeby się wspiąć wyżej, potrzebna jest drabina. A jeśli wyżej perspektywy są kuszące, drabinę się zostawia i idzie się w przygodę…
Niestety, nie ma się co oszukiwać: pomogłeś jej w podjęciu decyzji, że nie chce być z tamtym chłopakiem, ale kiedy Wasz związek stracił na tajemniczości i stał się możliwy, dziewczyna zdobyła się wreszcie na rozpoznanie swoich uczuć. Prawdopodobnie nieświadomie potraktowała Cię instrumentalnie. Można znaleźć wiele wyjaśnień, dlaczego tak się stało: w historii jej życia, którą opisujesz, nie było chyba wiele miejsca na poczucie bezpieczeństwa i miłość (taką, jaką potrafią dać tylko rodzice… a i to nie wszyscy). To oczywiście nie usprawiedliwia, ale niestety nie wszyscy i nie zawsze w życiu potrafimy postąpić szlachetnie. Niektórzy dopiero w Waszym wieku odkrywają, czym jest egoizm – zaczynając życie na własny rachunek, rozpoznają swoje potrzeby i uczą się na własnych błędach, co dla nich dobre, a co złe. Niestety, nie trafiłeś najlepiej, byłeś najwyraźniej (oby nieświadomym, wybranym bez premedytacji) polem badawczym dla Twojej dziewczyny.
Widać w Tobie wielką gotowość do tej miłości. Jednak wchodząc w potajemny układ, podjąłeś to ryzyko, którego owoc teraz zbierasz. Wiedziałeś, że jest związana, sam zatem wystawiłeś swoje uczucia na szwank. Może się zdarzyć, że dziewczyna wróci jednak do tego chłopaka, godząc się z tym, że w każdym związku dzieje się właśnie tak: że nie jest się już takim jak przedtem. To naturalna kolej rzeczy. Być może, mając trochę czasu dla siebie, w emocjonalnym oddaleniu od was obydwóch, zdecyduje jednak dać Wam szansę na związek. Trzeba dać jej czas, bo podejmowanie decyzji o rozstaniu jest zawsze obarczone dużą dozą emocji i najwłaściwszy jest okres „kwarantanny”, gdy człowiek ma czas i możliwość podsumować ostatnie lata swojego życia, zdać sobie sprawę z własnych potrzeb, popełnionych błędów, przeżytych emocji. Przechodzenie z objęć do objęć nie jest dobrym rozwiązaniem ani dla przechodzącej, ani dla objęć.
Musisz sobie też zdać sprawę z tego, że nadmierne zaangażowanie niekoniecznie jest najlepszą drogą do zbudowania związku. Trzeba zachować trochę zdrowego egoizmu i nie tylko dawać z siebie wszystko, ale też brać. Masz prawo wymagać od osoby, z którą łączy Cię uczucie, by szanowała Cię, Twoje emocje, by okazywała Ci uczucie i by oddawała także z siebie to, co Ty jej dajesz. Miłość wprawdzie powinna być bezinteresowna – i gdy udaje się to obu stronom, to pięknie – ale często tworzą się związki na zasadzie „dawca – biorca” i to już nie jest zdrowe dla obu stron. Bądź czujny, bo jak widzę, masz skłonność do zagłaskiwania kotka na śmierć, a to się sprawdza w bardzo niewielu przypadkach (i jeśli brać pod uwagę różne psychologiczne mechanizmy, które pchają człowieka w związki, nie masz wielkich szans trafić na właściwą osobę). Ludzie często powielają w dorosłym życiu znany scenariusz – przyjrzyj się sobie, czy nie masz tendencji do udowadniania swojego oddania na każdym kroku, by w ten sposób uzyskać akceptację. Może złapałam fałszywy trop, ale wolę to napisać.
Wiadomo też, że przyjaźń między mężczyzną a kobietą jest śliskim tematem, sam widzisz… Moim skromnym zdaniem taka przyjaźń jest możliwa bardzo rzadko, a najłatwiej o nią między ludźmi, których kiedyś coś łączyło, a potem inaczej pokierowali swoim życiem. Wtedy emocje są dawno przeżyte i niewiele takiej przyjaźni zagraża. W innych przypadkach często kończy się tak jak u Ciebie. A już wielokrotna podróż między przystankiem „miłość” a przystankiem „przyjaźń” (poczekalnią?) – to zanadto wyczerpujące emocjonalnie zajęcie. Nie polecam. Według mnie powinieneś jasno określić swoje oczekiwania i postarać się przeczekać (krótki!) czas, w którym ona rozpozna swoje uczucia. Potem – wóz albo przewóz. Chyba że chcesz całe życie być w odwodzie, na zasadzie: „jeśli mi się z nim nie uda, to przecież zawsze mam Maćka”. Są ludzie, którym taka rola świetnie odpowiada, acz osobiście wydaje mi się to nieco dziwne.
Przyjmij też do wiadomości, że nie zawsze to, co nas spotyka, zależy w pełni od nas. Ty najwyraźniej padłeś ofiarą swoich dobrych intencji. Musisz być ostrożniejszy na przyszłość i nie ładować się w związki bez perspektyw, „na trzeciego”. To często natychmiastowa degradacja w oczach osoby, którą wybierasz na obiekt swych uczuć – jeśli ktoś stawia się na pozycji oczekującej, często postrzegany jest jako słaby. Wiele mądrzej byłoby postawić warunek, żeby uporządkowała swoje sprawy i zastanowiła się, czego chce – i przyszła dopiero z gotową odpowiedzią. Cóż, gdy mleko już rozlane…
Życzę Ci więcej wiary w siebie, asertywności i zdrowego egoizmu. Powtórzę truizm: ceni się nas na tyle, na ile sami się cenimy. Niech Ci to przyświeca.
Pozdrawiam,
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze