Okrutna zmowa
CEGŁA • dawno temuPoznaliśmy się na studiach. Pod koniec pierwszego roku zaszliśmy w ciążę, jesteśmy w 5. miesiącu. We wrześniu miał być nasz ślub. Koledzy urządzili mu weekend kawalerski w motelu. Pojechali 8 września i od tego dnia ja już go nie widziałam. Na razie mieszkam u niedoszłych teściów, ale to kwestia dosłownie dni. Moi rodzice namawiają mnie na przerwanie studiów i powrót do domu...
Droga Cegło!
Tobik i ja poznaliśmy się na studiach. Pod koniec pierwszego roku zaszliśmy w ciążę, jesteśmy w 5. miesiącu. We wrześniu miał być nasz ślub. Tobik uszył sobie kanarkowy garnitur z różową nicią, miało być zabawnie i nietypowo. Wspomnienia tak świeże.
Jestem z innego miasta, na razie mieszkam u niedoszłych teściów, ale to kwestia dosłownie dni. Moi rodzice namawiają mnie na przerwanie studiów i powrót do domu, w sumie chyba tak zrobię, bo co innego? Koledzy urządzili Tobikowi wieczór, a tak naprawdę weekend kawalerski w motelu. Pojechali 8 września i od tego dnia ja już Tobika nie widziałam, tylko rozmawialiśmy przez komórkę.
Zadbali o to po części Jego rodzice. Najpierw był w szpitalu, myślałam, że ma atak wyrostka lub jakąś zakaźną chorobę, bałam się i martwiłam. Rzekomo był na oddziale chorób wewnętrznych, ale kiedy chciałam Go odwiedzić, zakazał mi. Wyznał, że strasznie źle się czuje, nikogo nie chce widzieć, a i ja w tym stanie – swoim i Jego, również nie powinnam Go oglądać… Po kilku dniach przyznał, że jest na obserwacji psychiatrycznej. Nie powiedział, dlaczego. Ślub został odwołany, a rodzice spakowali Tobika i prosto ze szpitala wywieźli do sanatorium, bez mojego udziału, pod pretekstem, że nie wolno mi się denerwować – jakby takie postępowanie miało pomóc.
Nie podejrzewam spisku ze strony Tobika czy Jego rodziny. Nie zadawaliby sobie tyle trudu, żeby nas u siebie ugościć i urządzić, a następnie rozdzielić. Może nie znam się na ludziach, ale tyle wiem. Tata Tobika własnoręcznie zrobił nam w domu aneks kuchenny i dobudował łazienkę, żebyśmy czuli się prywatnie. Nikt się tak nie stara, jeśli nie akceptuje małżeństwa syna i przyszłych narodzin wnuka.
W naszej ostatniej rozmowie Tobik powiedział, że nie prosi mnie o wybaczenie, bo dla Niego wybaczenia nie ma… Za tydzień-dwa wróci z sanatorium i czuję, że nie powinno mnie tu wtedy być. Nie możemy przecież teraz jak gdyby nigdy nic mieszkać razem. Rodzice Tobika… czuję, że nie zabraniają mi wyjazdu, tak to powiem, nie będą przekonywać do pozostania. Z parkingu już dawno temu znikł jego samochodzik. Byłam na kawie z jego starszą siostrą, fajna dziewczyna, czułam, że prawie się łamie, aby wyznać mi prawdę, ale ostatecznie to Tobik chyba powinien zrobić.
Złożyłam z półsłówek i domysłów swoją przerażającą koncepcję. Boję się, że Tobik napił się, miał wypadek, może nawet kogoś niechcący zranił lub zabił. Wydaje mi się, że skoro mamy być rodzicami, ślub nie jest taki ważny, ale szczerość? Jak mam dalej żyć – bez Niego, bez prawdy, sama z dzieckiem? Zmarnować studia, czekać na Jego przebudzenie?
A może wymyślam bzdury, po prostu ma inną dziewczynę, np. też w ciąży? Trudno coś takiego wyznać, rozumiem, podobnie jak przeżyć jakąś tajemniczą tragedię i wrócić do normalności. Ale milczenia nie rozumiem i pogrążam się samotnie w rozpaczy. Co może być tak koszmarne, by złamać i zmienić wrażliwego, kochającego człowieka?
Wiga
***
Droga Jadziu!
Głęboko Ci współczuję z powodu tej smutnej i dziwnej sytuacji, w jakiej się znalazłaś. Myślę jednak, że póki co, Ty i nienarodzone dziecko macie swoje prawa, a największym Waszym wrogiem jest stres, dopiero w drugiej kolejności – niepewność.
O swoje prawa do względnego spokoju musisz jak najszybciej zawalczyć. Skoro nie masz żadnej możliwości nawiązania dialogu z Tobiaszem, najrozsądniej by było skorzystać na razie z zaproszenia rodziców i wrócić do domu. Z czasem to da również do myślenia teściom i narzeczonemu. Ty daj im ten czas. Najlepiej poproś rodziców Tobiasza, żeby Cię jak najszybciej odwieźli, dopóki On jest poza domem. Syn i to, co ewentualnie Mu się przydarzyło, jest teraz dla nich najważniejsze i nie ma sensu z tym wojować. Tym bardziej — czekać na Jego powrót i nieprzewidywalną reakcję, gdy zaczynasz się czuć tam jak nieproszony gość i bijesz się w pojedynkę ze złymi, destrukcyjnymi myślami.
Na szczęście ciąża, nawet samotna, nie jest chorobą. Musisz zmierzyć się z milczeniem Tobiasza i Waszym związkiem, ale teraz skoncentrować się przede wszystkim na sobie. To akurat zależy od Ciebie – reszta, jak widać, nie. Troszcząc się o siebie i dziecko, przygotujesz się lepiej na to, co ma być. Tak czy inaczej, potrzebna Ci będzie duża siła, równowaga i rozwaga. Prędzej czy później dojdzie do konfrontacji, to nieuniknione. Nie wierzę, by Tobiasz w końcu nie doszedł do siebie i nie dążył do wyjaśnienia sytuacji – cokolwiek miało miejsce. A należy się spodziewać, niestety, że było to naprawdę coś bardzo poważnego.
Wolę nie bawić się w zgadywanie. Podsunę tylko może taką myśl, że poza konkretnym, traumatycznym zdarzeniem, w grę wchodzi także ostry napad lęku przed przyszłością i związana z tym depresja. Przytrafia się najlepszym, zwłaszcza w ogólnie trudnych czasach. A jesteście, pamiętaj, ludźmi bardzo młodymi i bliska perspektywa założenia rodziny nieco Was z pewnością zaskoczyła.
Wiem, że to trudne, ale nie naciskaj i nie szukaj kontaktu z Tobiaszem za wszelką cenę. Skup się raczej na innych bliskich, przyjaciołach – proś śmiało o wsparcie i przyjmuj je, nie skazuj się bez potrzeby na samotność pośród tych, którzy nie chcą lub nie potrafią się przed Tobą otworzyć, zagrać w otwarte karty. Masz prawo odbierać to jako votum nieufności, nawet jeśli nikt nie krzywdzi Cię świadomie. Niestety, każdy musi wziąć odpowiedzialność za swoje postępowanie – przyjdzie i na to czas.
Jeśli rozłąka będzie zbyt nieznośna, zacznij prowadzić dziennik lub bloga i od czasu do czasu bez komentarza podrzucaj Tobiaszowi swoje „obiektywne” przemyślenia, bez presji. Jednostronna bliskość też ma znaczenie, może pomóc Wam obojgu.
Mam jednak wielką nadzieję, że Twój narzeczony wróci z sanatorium w lepszej formie i odnajdziecie się na nowo.
Pozdrawiam mocno!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze