Ośmioletni skok w bok
CEGŁA • dawno temuMam 28 lat. Maćka poznałam na studiach. Byliśmy ze sobą 7 lat, kiedy przyznał się, że mnie zdradził. Przespał się po prostu jeden raz z obcą kobietą na wyjeździe i natychmiast po powrocie mi o tym powiedział. Jak się okazało to nie był koniec. Prowadził podwójne życie.
Droga Cegło!
Mam 28 lat. Maćka poznałam na studiach. Byliśmy ze sobą 7 lat, kiedy przyznał się, że mnie zdradził. Przespał się po prostu jeden raz z obcą kobietą na wyjeździe i natychmiast po powrocie mi o tym powiedział.
Nie mogłam się pozbierać, nie rozumiałam powodów, co prawda szukałam ich głównie w sobie. Maciek z kolei złościł się na mnie, że liczył jednak na trochę więcej dojrzałości i wybaczenia z mojej strony. Jakby, nie przymierzając, chciał medal za szczerość. Kochaliśmy się, mieszkaliśmy, ale nie było to już to samo. Nie dla mnie.
Uchodziliśmy za bajkową parę wśród znajomych, najdłuższy staż, zero kłótni. Dorota, wspólna koleżanka ze studiów, została wtajemniczona w nasz problem i po jakimś czasie wyskoczyła z pomysłem znajomego „mediatora”. Był to wprawdzie człowiek pomagający małżeństwom, gdzie rozpad związku zagraża również dzieciom, ale Dorota przekonała nas, że jego umiejętności są wszechstronne. Zaświtała mi nadzieja, ponieważ Maciek chętnie się zgodził na te sesje, a ja zawsze słyszałam, że mężczyźni odmawiają, nie lubią wiwisekcji. Ze mną zresztą Maciek też nie był skłonny zbytnio roztrząsać tego zdarzenia – okazał skruchę i koniec, zamknął się, czekając na moją decyzję. Wyznaczył mi rolę kata, który wykona wyrok, lub króla, który go ułaskawi… Miałam o to żal, odbierałam taką postawę jako sygnał, że mu wszystko jedno.
Mediacje nie były dla mnie objawieniem. Pomogły ustalić, że obojgu nam zależy na utrzymaniu związku, a skoro tak, to musimy nad tym ostro popracować. Z grubsza szło o to, żeby się całkowicie otworzyć i nawzajem przedstawić sobie swoje oczekiwania, pretensje, niezaspokojone potrzeby, dotychczas być może ukrywane. Dla mnie było i jest oczywistością, że zdrada nie następuje bez przyczyny. Nie wierzę w coś takiego, jak wrodzona skłonność mężczyzn do „zaliczania”, kiedy tylko nadarzy się okazja. Gdyby to była prawda, większość par musiałaby trzymać się razem poprzez ciąg kompromisów i akceptacji biologii jednej z płci, a to brzmi mocno naciąganie, mamy przecież rozum.
Trzeba przyznać, że na dłuższą metę zaczęliśmy z Maćkiem inaczej się komunikować i lepiej się poznawać w każdej sytuacji. Analiza została stałym gościem w naszym domu, rozmawialiśmy o swoich odczuciach pozytywnych i negatywnych na bieżąco, nie dusząc niczego w sobie. Ten ósmy rok – rok po zdradzie – był chyba między nami najlepszy. Żałowałam tylko, że nie ma takiej tabletki lub operacji, która mogłaby wyłączyć raz na zawsze tę jedną malutką żaróweczkę pamięci i nieufności w mózgu. Żarzyła się coraz słabiej, ale nie mogłam jej zgasić.
Nigdy nie spodziewałam się najgorszego, jednak nadeszło. Od miesiąca jestem singielką, wynajmuję mieszkanie, mam małego pieska, codziennie chodzę na basen, na długie spacery. Nie umiem być sama, patrzeć w sufit, myśleć. Moi rodzice spędzili ze sobą ponad 30 lat i nigdy się nie rozstali na dłużej niż 2 dni. Obaj bracia pożenili się około dwudziestki, zrobili sobie kupę dzieciaków, nie odkładając tego na lepsze czasy. Może zostałam wychowana do banalnej miłości, wierności, życia typu papużki nierozłączki, a z Maćkiem ta niepewność ślimaczyła się zbyt długo, co powinno być dla mnie ostrzeżeniem? Tego akurat nie zdążyłam mu wyznać. Okazało się, że „obca kobieta”, która wytrąciła nas z szyn, to Dorota – przyjaciółka, która poleciła nam terapeutę… I nie był to wcale jeden raz, tylko kilkuletni związek z przerwami i z doskoku. Biedaczka, w tamtym momencie pewnie z wyrzutów sumienia chciała nam „pomóc”…
Nie, nie czekam na telefon od Maćka. Takiej kondensacji kłamstwa nie potrafię pojąć. Od „życzliwych” dowiedziałam się, że Dorota była krótko jego dziewczyną jeszcze przede mną. I że teraz się spotykają znów, chyba na poważnie. Wielkie rzeczy – przecież nigdy nie przestali. Mogę tylko bezradnie rozłożyć ręce, przy największym wysiłku umysłowym nie wiem, co o tym sądzić. Dobiegam trzydziestki i zmarnowałam życie tkwiąc w fikcji, do tego odrażającej.
Julita
***
Droga Julito!
Kłamiemy dla sportu, dla wygody, ze strachu, ze źle pojętej troski o innych. Są sytuacje, w których kłamstwa „obiektywnie” ani subiektywnie nie da się usprawiedliwić. Podobnie, są ludzie, którzy go nigdy nie wybaczają i mają do tego prawo. Ponieważ do tych właśnie osób należysz, nie zamierzam bronić czy tłumaczyć postępowania Maćka. W Twojej bardzo smutnej opowieści niepokoi mnie jednak jeden słaby, nie do końca jasny punkt: ile Twojej wiedzy na temat jego związku z Dorotą pochodzi z samego źródła, a ile – z towarzyskich plotek. Może Cię ta proporcja w tej chwili nie obchodzić, ale uwierz mi, jest w miarę ważna.
Dziwna bowiem jest dla mnie sytuacja, w której Maciek spotyka się z Dorotą przed, w trakcie i po związku z Tobą, i z niewiadomych przyczyn, pewnego dnia, po wielu latach Waszego życia w zgodnym stadle i wspólnym gospodarstwie domowym, postanawia przyznać się do… jednorazowego skoku w bok! Cóż by to miało być – atak poczucia winy? Perfidna zasłona dymna na resztę życia? Chwilowe opamiętanie? Pragnienie przemiany duchowej i stania się lepszym człowiekiem?
Myślę, że osiem lat to bardzo długi czas na to, by tak kiepsko się poznać, jak Wy dwoje. Nie znam kwalifikacji Waszego mediatora – z pewnością nie dotarł do wszystkich wiszących między Wami niewiadomych. Główne, kardynalne nieporozumienie: Ty chciałaś od początku tradycyjnej rodziny, Maciek ten moment odwleka. Założę się, że ratując związek, skupiliście się na szczegółach, a o tym nie rozmawialiście. Być może nie rozmawialiście również o seksie, który jest statystycznie najczęstszym powodem, dla którego zdradza mężczyzna.
Moje (hipotetyczne, zaznaczam) scenariusze rysują się następująco. 1. Dorota jest byłą – może pierwszą ważną dziewczyną. Sporo osób uważa seks z eksami za rzecz naturalną i nie podlegająca ocenie etycznej – prawdopodobnie Maciek do nich należy — gdy tymczasem druga strona (Ty) jest zakorzeniona w systemie moralnym, który wszelkie wyjątki wyklucza. Nie zdziwiłabym się w takim wariancie, gdyby faktycznie zdrada była jednorazowa. 2. Dorota to osoba wolna, być może z tego powodu sfrustrowana. Traktowała Maćka jako „pogotowie erotyczne”, z czego on korzystał – cynicznie lub po starej przyjaźni. To dla niektórych łatwiejsze, niż wytłumaczenie stałej partnerce/partnerowi swojego niedosytu w jakiejś dziedzinie – emocjonalnej, łóżkowej. Brzmi absurdalnie, ale osoba zdradzająca łudzi się często, że szczera rozmowa o potrzebach seksualnych czy jakimkolwiek innym niedopasowaniu może drugą stronę zranić, wpędzić w kompleksy, nawet poniżyć. Tak zostaliśmy wychowani. Prościej znaleźć rozładowanie poza związkiem, niż wchodzić w intymne negocjacje z ukochaną osobą. Tak, robimy to z miłości!
Rola odegrana przez Dorotę w momencie Waszego kryzysu jest faktycznie patologiczna i wredna, rodzi podejrzenia o zmowę. Tylko znów pytam… Jaki miałoby to wszystko cel, zwłaszcza po tylu latach? Nie kupuję tego. Jeśli nawet Maciek i Dorota są w kontakcie po Twoim odejściu, nie znaczy to wcale, że sypiają ze sobą i planują przyszłość. Równie dobrze może ich łączyć gorycz wejścia w szkodę. Gdyby po latach doszli nagle do wniosku, że chcą do siebie wrócić – historia z terapią nie trzyma się kupy, są prostsze i brutalniejsze sposoby, za to nie brak im logiki.
Reasumując, Twoja decyzja o rozstaniu była o tyle słuszna, że nie jesteś w stanie wybaczyć niewierności ani uwolnić się od podejrzeń na przyszłość. Twój idealizm i bezkompromisowość nie dają żadnej szansy Waszemu związkowi. Myślę, że Maciek wie o tym – przedtem nie wiedział — i dlatego nie dzwoni. Od Ciebie wyłącznie zależy, co będzie dalej z Twoim życiem — czy zdołasz zaufać człowiekowi myślącemu o najważniejszych sprawach tak samo jak Ty, czy też wrzucisz wszystkich facetów do jednej szuflady i pozbędziesz się klucza. Uczciwość i wierność nie poddają się moim zdaniem treningowi, co nie znaczy, że ludzie wyznający te wartości stanowią rzadkość. Treningowi podlega natomiast wiara w to, że można ich spotkać. I taki profesjonalny trening Ci zalecam. Bez niego nie rozpoznasz człowieka, któremu warto zaufać.
Trzymam kciuki za Twój powrót do równowagi.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze