Pan Niania
CEGŁA • dawno temuMam umiarkowanie zagmatwaną sytuację osobistą, w tym sensie, że ja i mój obecny partner wychowujemy samotnie synów z pierwszych związków. Szukaliśmy opiekunki, która w tygodniu zajmowałaby się obojgiem w moim mieszkaniu. Po wielu próbach zdecydowaliśmy się na pana Jurę z Ukrainy, poleconego mi przez znajomą wprawdzie do prac remontowych, ale on okazał się wszechstronny – i to mało powiedziane.
Droga Cegło!
Mam umiarkowanie zagmatwaną sytuację osobistą, w tym sensie, że ja i mój obecny partner wychowujemy samotnie synów z pierwszych związków. Mój Kacperek ma 7 lat, Mariuszek Andrzeja – 9. Mieszkamy osobno, mamy bardzo absorbującą pracę zawodową. Na przykład Andrzej notorycznie wraca z pracy po godz. 21.00, ja nieco wcześniej, ale też w okolicach 19.00.
W tym roku postanowiliśmy jakoś zjednoczyć siły po hasłem „nasze dzieci”, aby uprościć opiekę nad nimi. Zdecydowaliśmy się na opiekunkę, która w tygodniu zajmowałaby się obojgiem w moim mieszkaniu – jest większe. Umieściliśmy też chłopców w jednej szkole, po sąsiedzku.
Niestety, znalezienie odpowiedniej pani okazało się trudniejsze, niż sądziliśmy. Kacperek i Mariuszek mają diametralnie różne charaktery i z żadną kolejną kandydatką nie potrafili się zaprzyjaźnić na tyle, by zaakceptować jej obecność w swoim życiu przez kilka godzin dziennie. A ponieważ ja pilotowałam całą operację – zdecydowałam się ostatecznie na… mężczyznę. Wspaniałego pana Jurę z Ukrainy, poleconego mi przez znajomą wprawdzie do prac remontowych, ale on okazał się wszechstronny – i to mało powiedziane.
U siebie na Ukrainie Jura ma żonę i siedmioro dorastających już dzieci, które własnoręcznie wychowywał od małego, gdy nie mógł znaleźć nic prócz pracy dorywczej. Jeździ oczywiście do rodziny co miesiąc, odnawiając przy okazji wizę, bardzo za nią tęskni, ma wielkie marzenia – ściągnąć wszystkich do Polski, prowadzić knajpkę (wybornie gotuje!) i połączyć to ze stworzeniem rodziny zastępczej… Boję się, że z przyczyn formalnych to raczej mrzonki, ale życzę mu jak najlepiej.
Nasi synowie Jurę po prostu pokochali. „Opiekunka” ma uzdolnienia plastyczne, masę pomysłów na zabawę w domu i w plenerze, wozi chłopców na basen i koryguje ich pływackie błędy, robi fantazyjne posiłki… Moje koleżanki „pożyczają” Jurę do drobnych prac technicznych, jako nie złotą, a szczerozłotą rączkę.
Zapytasz pewnie, w czym problem… Ano, w tym, że teraz Jura jest „niepotrzebny” (zagospodarowaliśmy synom całe wakacje), ma wrócić do nas dopiero we wrześniu, a ten czas mój Andrzej postanowił najwidoczniej wykorzystać na urobienie mnie, żebyśmy się Jury pozbyli! O co mu chodzi? Trudno powiedzieć. To jakieś zagrywki macho-ambicjonalne, tak podejrzewam, bo nic innego mi do głowy nie przychodzi. Zaatakował mnie o wpuszczenie do domu „obcego” faceta, który się „panoszy”, i jak On ma się z tym czuć… Są to dla mnie idiotyczne argumenty, skoro, a) chłopcy są wniebowzięci, b) większość problemów spada nam z głowy, c) Jura to 40-letni grubasek, zakochany we własnej rodzinie, co to więc za insynuacje – bo chyba tak to należy ze strony Andrzeja rozumieć? d) Jura się wcale nie panoszy, nie mieszka z nami. Poza wszystkim, Andrzej nie ma czasu na robienie jednej setnej rzeczy, które robi dla nas Jura, i raczej się do takich prac nie pali.
Jest też coś, o czym Andrzejowi nie wspomniałam w dyskusji, ani nigdy przedtem, ale spokojnie mogłabym: że on zatrudnia u siebie raz na tydzień do sprzątania 20-letnią studentkę psychologii i mnie to jakoś nie przeszkadza, po prostu mam zaufanie, a nie kosmate myśli. Mimo że moim zdaniem każdy może sobie sam poradzić ze sprzątnięciem 2-pokojowego mieszkanka z dwumetrową łazienką i ja na przykład swoje sprzątam w weekend sama, dla odreagowania…
Muszę oczywiście brać pod uwagę irracjonalny sprzeciw Andrzeja w tym sensie, że Mariusz jest Jego dzieckiem i nie wolno mi narzucać, kto ma się nim zajmować. Wydawało mi się jednak, że po miesiącach prób znaleźliśmy idealne rozwiązanie dla siebie oraz dzieci i Andrzej to akceptuje oraz docenia. Już jakiś czas temu zresztą ustaliliśmy nasz cel: przez pewien czas pracujemy na pełnych obrotach, oboje w tym celu, by odłożyć pieniądze i zamienić nasze dwa byle jakie mieszkanka na coś większego, co byłoby wygodnym domem dla naszej czwórki, a kto wie – może dla kolejnego, wspólnego dzieciaczka… Psychologicznie też nie byłoby fajnie wobec chłopców narażać ich na kolejna żmudną „procedurę” szukania nowej osoby do opieki, tylko dlatego, że zdaniem Andrzeja nie powinien być to facet, i już! Nie wiem, jak Mu to przetłumaczyć, ponieważ w ogóle nie rozumiem Jego toku myślenia. Co byś radziła? Ja zdecydowanie chcę, żeby Jura do nas wrócił i zajmował się dalej moim Kacperkiem, mam do niego pełne zaufanie… Ale przecież nie mogę tego rozdzielić, bo powstanie zamieszanie organizacyjnie i przede wszystkim wyniknie jeszcze większa kłótnia z Andrzejem…
Renata
***
Droga Renato!
Problem zdiagnozowałaś prawidłowo – niewiele mam tu do dodania. W obecności Jury - „nietypowej” opiekunki do dzieci — Andrzej ujawnił swój konserwatyzm w kilku sprawach.
Niby dlaczego kobieta z zasady musi być na tej funkcji lepsza, skoro niejeden mężczyzna ma lepsze podejście do dzieci, a w wypadku Jury – przede wszystkim ogromne doświadczenie i podejście emocjonalne? To bardzo schematyczne podejście.
Do tego dołącza się, jak piszesz, wyczuwalny cień nieufności wobec Ciebie – tak, jakby Andrzej nigdy nie mógł być Ciebie pewny… Ale w końcu mężczyzn spotykamy wszędzie: w pracy, na stacji benzynowej, u lekarza. I teoretycznie każdy może stanowić potencjalne zagrożenie dla związku, ale tylko pod warunkiem, że jedna ze stron traktuje ten związek w sposób otwarty i nie zamyka się na tego typu bodźce z zewnątrz. W Waszym przypadku powinno być chyba dla Andrzeja jasne, że priorytetem jest dla Ciebie Wasza wspólna przyszłość – dowodzisz tego na wiele sposobów. Nie wspominając już o tym, że Jura nie spędza czasu z Tobą, lecz z Waszymi dziećmi.
Reasumując, Andrzej wyraźnie traktuje Jurę jako rywala, i to na kilku płaszczyznach. Jako mężczyznę w Twoim zasięgu. Jako kogoś, kto ma zdolności manualne i zupełnie inne zainteresowania życiowe, które mogłyby Cię zafrapować na zasadzie kontrastu. Jako „zastępczego ojca”, który może odebrać Mu miłość czy podziw syna. Nie znam historii samotności Andrzeja (wdowiec, rozwodnik?), ale można podejrzewać, że to facet z jakimiś urazami, kompleksami, które przy tej okazji się ujawniły.
Dlatego też powinnaś rzecz rozegrać możliwie delikatnie. Nie sądzę, by Andrzej był nierozsądnym czy patologicznie zazdrosnym człowiekiem. Po prostu, po raz pierwszy poczuł się w Waszym układzie zagrożony. Jeżeli użyjesz właściwych, kluczowych dla sprawy argumentów, powinnaś Go przekonać i uspokoić.
Przygotowując się do rozmowy o Jurze, połóż nacisk na szczęście, rozwój i bezpieczeństwo Waszych dzieci, tak jak to zrobiłaś w liście do mnie. Na drugim miejscu – jego wyjątkowe porozumienie z chłopcami, wynikające z posiadania własnej, bardzo licznej rodziny. Przypomnij Andrzejowi, że największym marzeniem Jury jest ponowne złączenie się z rodziną i godziwe życie, a Wy, zatrudniając Go, być może pomagacie Mu i przybliżacie ten moment. Wspomnij, że Jura nie dominuje, nie anektuje Mariuszka, nie przeciąga go na swoją stronę, lecz po prostu, poprzez czuły kontakt z Waszymi synami rekompensuje sobie rozłąkę z własnymi dziećmi.
Zakładam, że związałaś się z mężczyzną, który rozumie takie sprawy i posiada odpowiedni poziom wrażliwości, by przyjąć do wiadomości właściwy obraz sytuacji. Zrób też pewna woltę. Możesz wspomnieć na koniec, że wyczuwasz w Nim zazdrość i jest Ci przykro, gdyż nigdy nie zawiodłaś Jego zaufania – chciałabyś zrozumieć, skąd się bierze ta Jego nagła niepewność, bo nie ma potrzeby, byście ranili się nawzajem: Ty Jego – wyimaginowaną nielojalnością, On Ciebie – niesprawiedliwymi podejrzeniami… Powiedz to wszystko spokojnie, na wyciszonej nucie, w klimacie łagodności i troski – już w tym momencie o Was, nie o los Jury… Żeby Andrzej zauważył to przejście i zmianę akcentu w rozmowie na to, co jest dla Ciebie najważniejsze. Oczywiście On:-). Na pewno ta rozmowa się uda.
Ale Jury bym nie odpuszczała!
Pozdrawiam bardzo mocno!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze