Jednoosobowa terapia małżeńska
CEGŁA • dawno temuMąż mnie zdradził. Namówiłam go na wspólną terapię, ponieważ nie chciałam dłużej z nim być, ale wierzyłam, że ta odraza może mi minąć. Mąż opłacał terapię, ale wytrzymał jedynie 3 spotkania. Psycholożce oznajmił, że nie będzie ujawniał swoich motywacji, bo jest katolikiem i to sprawa między nim a Bogiem… Powiedział mi, że mogę chodzić sama na spotkania, jeśli one mają pomóc, bym zaakceptowała go z powrotem jako męża i mężczyznę. Nie mamy dzieci i mogłabym okręcić się na pięcie, ale coś mnie powstrzymuje. Poza tym jednym razem nigdy mnie nie zawiódł.
Droga Cegło!
W wyniku zdrady męża udało mi się za podpowiedzią koleżanki namówić go na wspólną terapię, ponieważ nie chciałam absolutnie ani chwili dłużej z nim być, ale wierzyłam, że ta odraza może mi minąć z pomocą kogoś „mądrzejszego”.
Mąż w ramach „zadośćuczynienia” opłacał terapię, ale co z tego, skoro wytrzymał jedynie 3 spotkania. Pani psycholożce oznajmił, że nie będzie obcej osobie ujawniał swoich motywacji tego, co zrobił, bo… jest katolikiem i to co najwyżej sprawa między nim a Bogiem… Powiedział mi, że mogę dalej chodzić sama na te spotkania, jeśli one mają pomóc, bym zaakceptowała go z powrotem jako męża i mężczyznę, i będzie za to płacił. Ale on mnie przeprosił, przysiągł, że nigdy więcej tego nie zrobi, i to wszystko – jego zdaniem powinno mi to wystarczyć, jeśli zachowałam w niego odrobinę wiary.
Tego właśnie nie wiem! Terapeutka przyznała, że terapia małżeńska z samej nazwy z udziałem jednej osoby nie ma sensu i że ona może mnie skierować na terapię indywidualną, gdzie będzie się „pracować” w inny sposób nad moim problemem. Nie podjęłam jeszcze decyzji.
Koleżanka, która doradzała terapię, sama chodzi już od ponad 2 lat, analizuje całe swoje życie i mówi, że jej to ogromnie pomaga, nie precyzując bliżej, w czym. Jeśli u mnie by to miało trwać tyle czasu, to bardzo dziękuję za taką pomoc, muszę ratować moje małżeństwo szybko lub w ogóle.
Radziłam się księdza – z oporami, ponieważ nie jestem tak gorliwie praktykująca jak mąż. Ten bardzo poparł terapię, nawet pojedynczą, bo mówi, że skoro tylko jedno z małżonków nie potrafi przejść nad tą sytuacją, wybaczyć i żyć dalej, to niech ta właśnie osoba szuka wszelkiej pomocy. Porównał nawet terapię do… modlitwy – w każdej chwili można po nią sięgnąć i szukać w niej odpowiedzi. Zrozumiałam z tego tyle, że, po pierwsze, to ja mam problem, nie mąż, po drugie, zawsze mogę sobie pójść za jego pieniądze na terapię. Zawsze! Na przykład, gdy zdradzi mnie ponownie. Jakież to wygodne.
A ja nadal nie wiem, co robić. Nie mamy dzieci i zasadniczo mogłabym okręcić się na pięcie, ale coś mnie powstrzymuje. Poza tym jednym razem nigdy mnie nie zawiódł, nic z tego nie rozumiem.
Agawa
***
Droga Agawo!
Myślę, że problemem w Waszym związku jest to, że ani w trakcie tych 3 spotkań terapeutycznych, ani w zaciszu domowym nie dotarliście z mężem do sedna sprawy: dlaczego stało się to, co się stało. Zdrada zdarza się zarówno ludziom głęboko wierzącym, jak i ateistom. W obu przypadkach obciąża sumienie i rani drugą stronę. Wielu partnerów umie wybaczyć sobie niewierność, z reguły jednak potrzebuje do tego kompletu danych. To nie jest błahostka, nad którą można przejść w wyniku pokajania się winowajcy i obietnicy poprawy. Trzeba przeanalizować przyczyny, a właśnie tego Twój mąż unika i musisz spróbować dowiedzieć się, dlaczego.
Jako osobie postronnej i niewtajemniczonej w szczegóły, trudno mi wyrokować, czy jego zachowanie wynika ze wstydu za swój postępek i niechęci „grzebania się” we własnych słabościach, czy też z jakichś nieujawnionych nigdy oczekiwań wobec Ciebie, których nie umie lub nie chce wyartykułować – np. by Cię nie ranić, nie obarczać winą, nie prowokować, jak mu się zdaje, jeszcze głębszego konfliktu. Mąż chciałby „wyprostować” sprawę jak najszybciej, zapomnieć i wrócić do dawnego życia. We własnym mniemaniu rozliczył się już z tego, co zrobił, wobec istoty najważniejszej, jeśli mogę się tak wyrazić.Tymczasem, ksiądz nie ma tu racji – współpraca męża, a zwłaszcza szczerość, najbardziej potrzebna jest Tobie. Musisz mu to uświadomić, nawet twardo i wprost powiedzieć, postawić jako warunek Waszej wspólnej przyszłości. Może jasne, „ziemskie” argumenty w końcu do niego trafią. Powiedz mu, że doceniasz jego propozycję wspierania finansowego Twojej terapii, ale nie o to w tym wszystkim chodzi – innego rodzaju pomocy od niego oczekujesz. Pomocy w zrozumieniu tego, co się zdarzyło. I nie chodzi bynajmniej o wywlekanie detali, napawających Cię niesmakiem i obrzydzeniem, ponieważ masz prawo do takich odczuć. Chodzi — na dobry początek — o zrozumienie, że jest to Wasza WSPÓLNA sprawa – nie tylko Twoja.
Sądzę, że jeśli mężowi zależy na Tobie naprawdę (i poważnie traktuje prawdy swojej wiary), nie zamiecie problemu pod dywan i w końcu się przełamie. Przede wszystkim, w praktyce będzie mu trudno wybaczyć sobie, dopóki będzie miał świadomość, że nie ma przebaczenia z Twojej strony. Tak to funkcjonuje u ludzi, którzy są z natury uczciwi i nagle zbaczają z drogi. A zakładam optymistycznie, że to właśnie przytrafiło się mężowi.
Zadałaś ważne pytanie: czy jeszcze w niego wierzysz. Zastanów się dobrze. To przesądza o wszystkim. Wyciągając dłoń do rozmowy w cztery oczy, dajesz mu szansę i znak, że jesteś nadal zainteresowana Waszym związkiem. Od tego momentu wszystko zależy od niego. Jest niechętny terapiom, ale tej propozycji nie powinien odrzucić.
Pamiętaj tylko, że podejmując tę grę o Wasze dalsze życie, nie możesz się potem wycofać bez wyraźnej przyczyny. Jeśli po rozmowach z mężem bycie razem wyda Ci się akceptowalne, musisz się tego konsekwentnie trzymać. A wówczas — w chwilach zwątpienia i wahania pomimo wzorowych relacji między Wami – jak najbardziej polecam terapię indywidualną, „podtrzymującą”. Ufność dużo łatwiej stracić niż odzyskać. Czasami to irracjonalne. Dlatego, jeśli dopadnie Cię kiedyś na nowo poczucie doznanej krzywdy czy żal z powodu podjętej na „tak” decyzji, jakiekolwiek negatywne emocje dotyczące przeszłości — warto poszukać pomocy poza związkiem.
Bardzo mocno trzymam za Ciebie kciuki.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze