Decyzji zmienna płeć
MAGDALENA LITTERER • dawno temuPodwójne standardy społeczne oraz polemika z artykułem Wprost pt. "Kobieta największym wrogiem kobiety".
Pewien francuski internauta zamieścił następującą opinię na forum dyskusyjnym:"Niewierny mężczyzna jest Dom Juanem, niewierna kobieta jest dziwką. Moralnośćtradycyjna potępia niewierność popełnioną przez przedstawicieli obu płci,ale powszechna kultura i mentalność przyjmują inne kryteria oceny kobieti mężczyzn. Na co mężczyzna pozwala sobie, aż do uczynienia z tego tytułudo chluby, kobiecie nie przystoi. Może jedynie legenda kilku femmes fatalesstanowi wyjątek od sponiewieranego wizerunku kobiety wyzwolonej. Czy wywalczenieprzez kobiety akceptacji społecznej dla prawa do niewierności stanie sięwyznacznikiem pełnego zrównania praw kobiet i mężczyzn? Uważam, że tak.Przyznanie kobiecie prawa do niewierności to uznanie, że jest po prostu człowiekiem,wolną jednostką, której społeczeństwo nie może rozliczać z życia osobistego."
Przytoczona wypowiedź jest bliską mojemu punktowi widzenia reakcjąna usankcjonowane społecznie przykładanie różnych miar do takich samychzachowań kobiet i mężczyzn. Postawiłam sobie pytanie, co leży u podstaw zrelatywizowanejoceny moralnej i wydaje mi się, że jest to szeroko podzielane przekonanie, że kobietado końca za siebie nie odpowiada w sferze życia seksualnego, jak i w pozostałych.Wyjąwszy rzadkie przebłyski rozumu, kierują nią instynkt i uczucia.
Najwyraźniej z podobnego założenia wychodzą autorzy artykułu "Kobietanajwiększym wrogiem kobiety" (Wprost, 13 października 2002), aspirującegodo profesjonalnego raportu na temat relacji między kobietami. Krytyka nacechowanych wrogościązachowań społecznych, niesolidarności i zaciekłej rywalizacji, sama w sobie nie jest niczym złym.Krzywdzące jest natomiast przypisywanie kobietom niskich pobudek działania,jednostronne wyeksponowanie takich motywów, jak zazdrość o urodę, rywalizacjao mężczyzn i ich względy. Takie ujęcie tematu ośmiesza je i stawia w niekorzystnym świetle.Mężczyzna, który postąpił niemoralnie, przedtem wykalkulował sobie, jakie korzyści przyniesiemu to posunięcie. Ten sam czyn popełniony przez kobietę wynikać ma z bezinteresownejzłośliwości, zawiści wobec ładniejszej koleżanki. Z lektury artykułu wyniosłam wrażenie,że kobietami powodują jakieś nadzwyczajne, zasługujące na pogardę powody, mężczyznom obce.Jakże lepiej w naszych oczach wypada męski cynik od wrednej baby, a do tego wariatki.
Gdybym przeczytała artykuł o takiej wymowie jak "Kobieta największym wrogiem kobiety"w Ajatollah Journal, siedząc sobie pod palmą w Teheranie, jakoś bym to przełknęła.
W krajach arabskich, jak wiadomo, kobieta jest nie tylko największym wrogiem kobiety, alei mężczyzny. Trudniej mi się pogodzić z faktem, że to jeden z najpoważniejszych polskichmagazynów publikuje tekst zawierający tak rażące przekłamania historyczne, wulgaryzującyrzeczywistość, nie mówiąc o ogólnym poziomie prezentacji statystyk i opinii — groch z kapustą.Szczególnie zafrapował mnie wstęp do rzeczonego artykułu, w zamyśle zapewne mający byćgenezą zjawiska "nienawiści kobiet między sobą", a zarazem dowodem na rzetelen podejścieautorów do tematu. Dziennikarze Wprost osiągnęli jednakże efekt odwrotny od zamierzonego.Czytamy w nim: "Podejrzewano, że Bona Sforza otruła ukochaną swojego syna Zygmunta Augusta,Barbarę Radziwiłłównę". Otóż to, podejrzewano. Gdyby dziennikarze Wprost wierzyli w tezę,że królowa Bona była trucicielką, napisaliby, że otruła, lub ostrożniej "podejrzewa się", a nie"podejrzewano". Sami zatem nie bardzo wierzą w to, co starają się nam udowodnić.Co tu dużo mówić — obciach — tym gorszy, że powszechnie wiadomo, że Barbara Radziwiłłównazmarła na raka narządów rodnych. Wydanie poważnego czasopisma z XXI wieku serwujenam z pełną powagą pomówienia z XVI wieku. Warto przy tej okazji wyraźnie powiedzieć,że w świetle dzisiejszej wiedzy wszystkie oskarżenia o trucicielstwo pod adresem królowejBony były fałszywe. Rozgłaszała je szlachta i magnateria, nienawidząca Bony za to, żestarała się wzmocnić władzę królewską w Polsce. Z pewnością fakt, że była świetniewykształconą i wybitnie inteligentną kobietą, przejętą sprawami Polski, ale reprezentującąniezrozumiałą dla polskiego pana renesansową myśl polityczną, nie przysparzał jej popularności.
W tym samym wstępie autorzy rzucają lekko: "Elżbieta I nienawidziła Marii Stuart i w końcuposłała ją na szafot. Znacznie więcej szczęścia miała pięć wieków później, zachowując życie,Margaret Thatcher, której nie cierpiała — zresztą z wzajemnością — Elżbiety II." Dalejw artykule czytamy, że jednym z powodów, dla których Elżbieta I skazała swoją królewskąkuzynkę na śmierć, była zazdrość o urodę. Tym razem mamy do czynienia z gminną wersją historii.Nienawiść i zazdrość, nawet jeżeli takowe uczucia żywiła królowa Anglii wobec nieszczęsnejkrólowej Szkocji, nie były z pewnością powodem, dla którego ta pierwsza skróciła o głowętę drugą. Wyrok śmierci na Marię Stuart był trudną i ryzykowną decyzją polityczną, przed którąwzdragała się Elżbieta chociażby ze względu na pamięć matki, której głowa potoczyła sięz rozkazu jej męża, Henryka VIII. Drugie cytowane zdanie to nie tyle przekłamanie historii,co zwykła, bezpodstawna insynuacja. Autorzy najwyraźniej sugerują, że obecnie panującamonarchini Wielkiej Brytanii chętnie by ukatrupiła legalnie Margaret Thatcher, ale wiadomo- postęp, demokracja, prawa człowieka — zatem była pani premier Brytanii może mówićo szczęściu. Zastanawia mnie, skąd dziennikarze Wprost wytrzasnęli te rewelacje i jedyne,co mi przychodzi do głowy to, że wyssali je z dużego palca lewej nogi Andrzeja Leppera.
Drogie Kobiety, brońmy się przed rozpatrywaniem wszelkich naszych decyzji niekorzystnychdla innych kobiet w kategoriach godów — z tą różnicą, że to nie samce walczą o samice, ale odwrotnie.Nie zgadzam się na przemilczanie, bądź negowanie racjonalnego aspektu moich posunięć."Katarzyna Medycejska — po śmierci swojego męża Henryka II — zrujnowała i pozbawiła przywilejówDianę de Poitiers" Z tym zrujnowaniem to lekka przesada, ale tak, odsunęła Dianę od władzy,co jest całkowicie logicznym posunięciem osoby mającej ambicje polityczne. Powiem nawet- byłaby bardzo głupia, gdyby pozwalała zachować wpływy faworycie zmarłego męża.Mam nadzieję, że zespół Wprost wyprodukuje za jakiś czas nowy raport na tematrywalizacji między kobietami, różniący się od tegorocznego tym, że nie będzie nadawałfreudowskiej wymowy postępowaniu kobiet, które jest jak najbardziej racjonalne.Decyzja jest tak samo inteligentna, bądź tak samo nonsensowna, bez względu na to,czy podjął ją mężczyzna, czy kobieta.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze