Czyj Styl?
SONIA LIPSCHITZ • dawno temuSą marki masowe i luksusowe. Można używać kremu Nivea, można La Prairie. Można czytywać „Panią Domu”, a można „Twój Styl”. Ta polska odpowiedź na Vogue, Harper’s Bazaar i inne snobistyczne pisma obcojęzyczne, do tej pory uważana jest w Polsce przez tak zwany ogół za wyznacznik dobrego stylu, elegancji oraz inteligentne pismo dla kobiet. Opinia tak zwanego ogółu często bywa mylna – postanowiłam więc sprawdzić, o czym w Twoim Stylu się pisze.
Najpierw jednak okazało się, że obligatoryjnym i niedarmowym dodatkiem do pisma jest torba. Niebieska, zielona albo różowa, zdolna pomieścić rzeczone pismo, drugie śniadanie oraz parasolkę. Osoby, którym te trzy kolory z niczym się nie komponują, względnie posiadające już torby, muszą tak czy owak wyskoczyć z 11 złotych, żeby móc rozkoszować się subtelną elegancją oraz niekwestionowanym intelektem emanującym ze stron „Twojego Stylu”. W każdym razie – taki jest zamysł. A jak jest naprawdę?
Najpierw – aperitif. W rubryce „mieszanka stylowa” możemy wyczytać, że niejaki Pep Torres wynalazł pralkę, która odczytuje linie papilarne swoich właścicieli i pozwala im prać tylko na zmianę. Autorka tego przeglądu dodatkowo zaleca wyprać na swojej zmianie tylko jedwabną haleczkę, a wybrankowi swojego serca zostawić pranie zabłoconych ciuchów po wycieczce rowerowej.
Już na następnej stronie widzimy news miesiąca. Otóż, że pozwolę sobie przytoczyć górnolotne frazy: „ciąża jest in”. Dla tych z was, którzy niekoniecznie posługują się w mowie potocznej mieszanką polskiego i angielskiego, tłumaczę – ciąża jest modna, na topie. Wypada być w ciąży, wypada się z ciążą obnosić, broń boże nie maskować brzucha, no i przede wszystkim nie zapomnieć o szpilkach. Tak, dobrze przeczytałyście – szpilkach. Autorka miniporadnika dla trendymamuś wspomina o „sprytnych wkładkach”, ale niestety nic bliższego o nich nie pisze – a szkoda. Ciekawa jestem ogromnie, jakież to wkładki pozwolą kobiecie cięższej o 10–15 kg, z opuchniętymi kostkami, odczuwającej różnego rodzaju przypadłości z bólem krzyża w ostatnich miesiącach na czele, dreptać w pantofelkach na ośmiocentymetrowych obcasach. Co więcej, okazuje się, że kobiety, które z uwagi na wspomniany przeze mnie dyskomfort fizyczny nie chcą wychodzić do ludzi i spędzać dziewięciu miesięcy ciąży na rautach, balach, imprezkach oraz wielogodzinnych zakupach z przerwą na obiadek, są – delikatnie mówiąc – nie na czasie. Co z tego, że każdy zapach sprawia, że żołądek podchodzi Ci do gardła, z rozmiaru 36 płynnie przeszłaś do 42, na twarzy masz pryszcze, jakich nie miałaś nawet w liceum, a włosy wychodzą Ci garściami? Nie szkodzi. Jeśli zamkniesz się w domu, jesteś niemodna i uwsteczniona.
Idziemy dalej. Bohaterkami tego numeru są trzy panienki: Monika Brodka, młodzieżowa gwiazdka estrady, Kaja Paschalska, aktorka jednej roli i gwiazdka estrady, ostatnio znana z przeboju o Chince Czikulince, oraz Kamila Szczawińska, modelka, której nazwisko zapewne 99% czytelników nic nie mówi. Nic dziwnego, że do tematu numeru przepytano aż trzy damy – przemyślenia i historia życia jednej to za mało, żeby zrobić z tego sensowny artykuł. Trzy bohaterki, każda ze świeżym dowodem osobistym w kieszeni, dzielą się swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi robienia kariery w młodym wieku. Oczywiście, jak można przewidzieć, były na początku przerażone nagłym skokiem w dorosłość, ale dzięki Bogu, rodzinie i przyjaciołom, a także swojemu menedżerowi pokonały obawy i teraz są piękne, szczęśliwe i bogate. A przy tym rozsądne i o wiele doroślejsze. Monika Brodka, na przykład, podjęła ważną decyzję i nie rzuciła szkoły, bo – mimo że nie cierpi się uczyć – nie chce być gwiazdką bez matury. Ja sugerowałabym Monice Brodce poćwiczyć też akcentowanie zdań i wyraźną wymowę – wystarczyły dwa zdania wypowiedziane do mikrofonu na opolskim festiwalu, żeby nie było wątpliwości, że lekcje dykcji dobrze by jej zrobiły. Jest natomiast doskonale wychowana – kiedy posądzono ja o romans z Pawłem Wilczakiem, zadzwoniła do niego i bardzo go przeprosiła. Można domniemywać, że się nie gniewał.
Kaja Paschalska także nie mówi wiele, raczej daje do zrozumienia – naklejając plaster antykoncepcyjny na ramieniu. Nie znaczy to jednak, że zaprasza kogokolwiek do łóżka. Jest to ponoć sposób na zademonstrowanie odpowiedzialności. A mnie się wydaje, że jest to sposób na zareklamowanie czegoś, czego reklamowania zabrania prawo. A prawo zakazuje reklamy leków wydawanych na receptę, jakimi są między innymi hormonalne środki antykoncepcyjne. A wiesz, Kaju, jaka idea stoi za tym prawem? Chodzi o to, żeby twoje rówieśniczki, gdy zobaczą Ciebie paradującą z plasterkiem na ramieniu albo opowiadającą o tym w trendy magazynie (co oczywiście tandetnie wygląda, ale tandeta ma niestety to do siebie, że się podoba zbyt wielu), nie poleciały do ginekologa prosić o wypisanie recepty na ten wynalazek. Bo leki na receptę powinien wypisywać lekarz bez nacisków ze strony pacjenta, sam uznając, co mu najlepiej służy. Tak więc Kaju – fersztejen, fersztejen, my wszystko fersztejen, że money money za tę nielegalną i nieetyczną, bo szkodliwą kryptoreklamę, ale nawet nieprzyzwoitość ma swoje granice. Przy okazji należy się zastanowić, dlaczego żadna z gazet dotychczas nie napiętnowała Katarzyny Skrzyneckiej, Reni Jusis, Joanny Horodyńskiej, Anny Muchy i właśnie Kai Paschalskiej za uczestniczenie w tym procederze. I to by było na tyle na temat odpowiedzialności.
Dość historii z życia nastolatek. Bohaterem wywiadu jest Borys Szyc, polski aktor, obsadzany ostatnio w rolach skomplikowanych wewnętrznie gliniarzy, obwołany drugim Cezarym Pazurą. Pierwszą rzeczą, o która pyta dziennikarka, jest wspomnienie pierwszego momentu, kiedy pan Szyc dowiedział się, że będzie ojcem (jak wiadomo, ciąża jest in i takie pytanie otwierające jest jak najbardziej na czasie). Pan Szyc z rozbrajającą szczerością informuje, że strasznie mu się wtedy siusiu zachciało. A potem ogarniały go tsunami radości i strachu. Córeczkę Sonię bardzo kocha, ale nadal otacza się kobietami, bo bardzo je lubi wokół siebie. Są jednak granice flirtu, których pan Szyc nie przekracza. Jakie? Jeśli kobieta rzuci się mu na szyję i zacznie całować, nie odgoni. Ale numeru telefonu już nie da. Jeden były prezydent też miał własną definicję zdrady i uważał, że współpraca ze stażystką przy pomocy cygara to się o zdradę nie ociera. No, ale pan Szyc nie jest prezydentem, tylko aktorem, który właśnie ma swoje pięć minut. Kiedy będzie grywał w reklamach funduszu emerytalnego, nikt mu się nie będzie rzucać na szyję, więc teraz korzysta, ile wlezie. Redaktorka przeprowadzająca wywiad drąży temat kobiet – pyta aktora Szyca o aktorkę Gruszkę. Dokładnie, mówi tak: „Czy aktorowi Borysowi Szycowi robi coś, że był tak blisko na planie z piękną Karoliną Gruszką?”. Aktorowi robi. Mnie też robi – robi się niedobrze, bo składni na poziomie rozmowy dwóch ziomali spod trzepaka na ogół nie spotyka się w eleganckich magazynach.
Na koniec – gigantyczna reklama firmy produkującej kosmetyki do włosów. A dokładniej, materiał prawie redakcyjny, opisujący udane metamorfozy (przy użyciu produktów Welli) czterech czytelniczek, dokonane przez stylistę Welli. Pierwsza szczęśliwa dama ma na głowie beżowo-szare loki, żywcem przeniesione z wczesnych lat osiemdziesiątych. Wrażenie potęguje wyszywana cekinami opaska zasłaniająca pół czoła. Druga dama także ma na głowie opaskę – ta jednak nawiązuje do lat sześćdziesiątych, bo uszyta jest ze sztucznych kwiatów. Nad kwiatami wystają dwa skierowane w przeciwległe strony kołtuniaste kucyki. Dama trzecia ma włosy przylizane równo, z grzywką zasłaniającą jedno oko i pejsem majtającym się nad uchem. Czwarta dumnie prezentuje sczesaną na czoło grzywkę sięgającą oczu oraz nieregularny kłąb własnych i doczepianych włosów imitujący punkowego (znów lata osiemdziesiąte) irokeza. Z pewnością bohaterki metamorfozy czują się zachwycone swoim nowym wyglądem.
Podsumujmy: „Twój Styl” przeprowadza wywiady z panienkami, które w innych miesiącach okupują okładki czasopism w rodzaju „Dziewczyny” czy „Bravo Girl”, stara się nie widzieć, co za tym manifestem plasterkowym stoi, przepuszcza niegramatyczne zwroty oraz wyznania o parciu na pęcherz, wmawia kobietom, że ciąża i jej obnoszenie są najmodniejszą rzeczą w tym sezonie, a proponowane czytelniczkom fryzury nigdy nie zostałyby przez nie zamówione w salonie fryzjerskim, chyba że przed balem przebierańców. Ponadto, pismo przekracza barierę 10 zł za egzemplarz dzięki obowiązkowemu dodatkowi średniej przydatności. Nowobogackie damy, kreujące się na wysokie sfery, z pewnością jednak będą zachwycone. Poczytają sobie o marzeniach o maturze gwiazd ekranu i porównają z własnymi ciężkimi doświadczeniami ze zdobyciem tego dokumentu, radosne bajania aktora Szyca wydadzą im się podobne do tego, co wujek Mietek wygaduje po kielichu, a fryzury straszące dzieci z pewnością je zainspirują. Na zdrowie!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze