Dobry nauczyciel
KATARZYNA GAPSKA • dawno temuMój synek spędza końcówkę wakacji u dziadków. Nagle z bladego chudzielca przedzierzgnął się w rumianego kilkulatka. Okazało się, że dziecko, które w domu nigdy nie jest głodne, potrafi zjeść dwie miski rosołu. Dowiedzieliśmy się również, iż nasz mało ruchliwy potomek świetnie jeździe na rowerze. Dziadek go nauczył.
Mój synek spędza końcówkę wakacji u dziadków. Kiedy go odwiedziliśmy w ostatni weekend, najpierw rzuciły się nam w oczy jego pucołowate policzki. Nagle z bladego chudzielca przedzierzgnął się w rumianego kilkulatka. Okazało się, że dziecko, które w domu nigdy nie jest głodne, potrafi zjeść dwie miski rosołu. Dowiedzieliśmy się również, iż nasz mało ruchliwy potomek świetnie jeździe na rowerze. Dziadek go nauczył.
Kiedy zobaczyliśmy poczynania Stasia na dwukołowym pojeździe, w naszych głowach eksplodowała mieszanka podziwu i zazdrości. Nie, nie chodzi o to, że zazdrościliśmy naszemu dziecku roweru! Zagryzaliśmy wargi z powodu dziadka. Jak to się dziadkowi udało? –zachodziliśmy w głowę — jeszcze w lipcu matka uczyła, ojciec uczył, a pierworodny dalej nie pojmował, jak można utrzymać równowagę i kierownicę równocześnie. A tutaj dziadek zabrał wnuka na podwórko i proszę!
— Jak Ci się to udało synku? – dociekaliśmy zszokowani.
— Po prostu dziadek jest bardzo dobrym nauczycielem – odparło nasze rezolutne dziecko. Przełknęliśmy tę żabę.
I tu nadeszła pora, żeby uderzyć się w piersi. My, jako rodzice nie jesteśmy dobrymi nauczycielami. Brakuje nam cierpliwości i czasu, czyli tego, czym dziadkowie zazwyczaj dysponują w dużej ilości.
Rodzice, kiedy już znajdą wolną chwilę i wpiszą w swój harmonogram godzinę jazdy na rowerze z własnym dzieckiem, muszą się nieźle nagimnastykować i jeszcze poprosić niebo o sprzyjającą pogodę. Powinni też złożyć podanie u sił wyższych o przychylność własnego dziecka. Kiedy bowiem tatuś i mamusia w sportowym stroju czekają przy drzwiach, potomek może właśnie obwieścić, że ma ważniejsze sprawy na głowie lub zwyczajnie nie ma nastroju na sport. Zgranie nastroju tatusia, mamusi i dziecka to trudna sprawa.
Zdarza się jednak, że niebo łaskawie ześle ładną pogodę, dobry humor dziecka i szczęśliwie uda się znaleźć miłe miejsce do nauki. Wówczas na rodzica czeka kolejna próba. No dawaj jedziemy – mówi taki dorosły (w tym również niżej podpisana). Przecież to proste, tak proste, jak kierownica, gdybyś ją dobrze trzymał! Nie skręcaj! Prosto! Zobacz Antek już sam jeździ. Ech! No jeszcze raz! Cierpliwość rodzicielska kończy się przy pierwszej wywrotce. Może lepiej pojeździj jeszcze na czterech kółkach, przynajmniej oszczędzimy na plastrach – gada do siebie taki rodzic, ale stara się jeszcze wykrzesać coś z nieletniego. Spróbujmy jeszcze raz – mówi. Trochę wolniej. W duchu jednak taki rodzic myśli, że jego dziecię to mała łamaga i niech już lepiej układa puzzle. W końcu nie wszyscy muszą lubić sport.
— Stasio nauczył się w końcu jeździć na rowerze – pochwalił się mój mąż sąsiadowi, jakby to było wydarzenie na miarę dostania się na uniwersytet. Okazało się jednak, że trafił w czuły punkt.
— Taaaaaak? – zapytał zdziwiony sąsiad - A moja córka wciąż nie jeździ. Nie miałem czasu jej nauczyć.
Dziewczynka jest o 4 lata starsza od naszego synka. Tak to często bywa, że dzieci wychowywane z dala od innych rówieśników wielu rzeczy nie mają się od kogo nauczyć.
— Nie przejmuj się, kiedyś się nauczy – odparł mój mąż – Może dziadek do was przyjedzie.
W dziadku cała nadzieja, bo sąsiad długie godziny spędza w pracy. A kiedy już z niej wróci, kosi olbrzymi trawnik. Jego córeczka w tym czasie układa klocki lub buduje wirtualną rodzinę w komputerze. Jest w tym świetna, ale nauczyła się wszystkiego sama. Do tego nie potrzeba ani rodziców, ani rówieśników.
Staś w tym roku opanował również pływanie. Nurkuje jak mała foka. Kto go nauczył? Niestety ani mama, ani tata. Próbowali kilka razy, ale chłopiec w ich towarzystwie był bardziej zainteresowany dzikimi skokami w basenie i zabawą w podtapianie rodziców. Nauczył go instruktor z ośrodka wypoczynkowego.
Kiedy po kilku dniach wypoczynku wracaliśmy do domu, zapytaliśmy Stasia, co mu się najbardziej podobało na wakacjach.
— Pan Arek, instruktor na basenie – odparł bez namysłu.
Trzeba dodać, że pan Arek był bardzo wymagający. Nie pozwolił Stasiowi na dzikie skoki ani podtapianie. Wymagał i chwalił kiedy trzeba. I przez całą godzinę, kiedy uczył chłopca, był przy nim non stop. Nie odbierał telefonów, nie gadał z innymi i nie robił uwag w stylu — chyba się już zmęczyłeś? Wyglądasz na zmarzniętego. Był cierpliwy i skupiony na swoim uczniu.
Ciężko być nauczycielem, jeszcze trudniej jest być nauczycielem własnego dziecka. Choćby się miało wielkie ambicje i duże zdolności pedagogiczne, przy własnym dziecięciu uzyskuje się najczęściej fatalne wyniki. A może tylko ja tak mam?
Dobry i cierpliwy nauczyciel jest w stanie z każdego dziecka wydobyć zdolności. I takich nauczycieli życzę wszystkim dzieciom. A swoim w szczególności.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze