Lubię młodych mężczyzn
MARIANNA KALINOWSKA • dawno temuBohaterek tego reportażu trzeba było długo szukać, a potem długo namawiać na zwierzenia. Bo na to, co lubią najbardziej, nie ma społecznego przyzwolenia. Jak mówi jedna z nich: pełnię swoich seksualnych możliwości mężczyźni osiągają w okolicach dwudziestego piątego roku życia. Kobiety – między trzydziestką a czterdziestką. Więc jak tu się dogadać w łóżku ze standardowo starszym o kilka lat mężczyzną?
Inga (38 lat, terapeutka z Warszawy):
— Nie pamiętam, kiedy dokładnie uznałam, że w łóżku najlepsi są młodzi chłopcy. Chyba gdzieś kiedyś przeczytałam duży artykuł o tym, że kobiety w Hollywood wymieniają mężów na młodych kochanków, czasem młodszych nawet o dwadzieścia i więcej lat… i tak to się zaczęło. Zagłębiłam się w temat z dużym zainteresowaniem, to było coś nowego. Autorka tamtego tekstu stawiała hipotezę, że to tylko przejściowa moda, że skoro Demi Moore jest z Astonem Kutcherem, to inne gwiazdy też tak chcą, a to wszystko po to tylko, żeby się o nich mówiło. Nie ma znaczenia, że to z powodu skandalu.
Poszukałam trochę w sieci, przeczytałam kilka książek i wyniki badań bardzo mnie zaskoczyły. Biolodzy, seksuolodzy i psycholodzy uznają, że seksualność kobiety i mężczyzny nie rozwija się tak samo. Pełnię swoich seksualnych możliwości mężczyźni osiągają w okolicach dwudziestego piątego roku życia. Kobiety – po trzydziestce, a dokładnie między trzydziestką a czterdziestką. Czy to nie brzmi jak dramat? Jak tu się wobec takich prawd dogadać w łóżku ze standardowo starszym o kilka lat mężczyzną? Kiedy on chce, ona nie czerpie z seksu należytej przyjemności, kiedy zaś ona jest gotowa przeżywać nadludzką rozkosz, on nie jest zainteresowany! Nieszczęście, prawdziwe nieszczęście…
Zastanawiałam się, dlaczego ludzie w takim razie wiążą się ze sobą, będąc w tym samym mniej więcej wieku, albo gdy mężczyzna jest dużo starszy? Takie związki nikogo nie dziwią. Za to kiedy kobieta zwiąże się z kimś młodszym od siebie, jest na ustach wszystkich? Czy ma to jakieś genetyczne wyjaśnienie, jakieś uzasadnienie biologiczne, społeczne?
Jestem naukowcem, więc do wszystkiego podchodzę dość analitycznie. Naprawdę uwiodłam pierwszego młodziaka w celach badawczych, choć rozumiem, że może to brzmieć tak, jakbym się usprawiedliwiała albo tłumaczyła. Tak było, choć oczywiście nie ukrywam, że złożyłam się na ołtarzu nauki, bo tego chciałam. I już.
Poszło zaskakująco łatwo. W klubie wystarczyło kilka spojrzeń na wybranego przeze mnie chłopca, i już był mój. Zwabiłam go do siebie. Pierwszy raz był fatalny, bo chłopiec bardzo się bał. Wiedziałam, że chce wypaść jak najlepiej, sprostać zadaniu, które dała mu do wykonania dojrzała kobieta i… było fatalnie, nic więcej nie powiem. Bardzo się wstydził. Ale ja jestem kobietą doświadczoną, więc dałam mu jeszcze jedną szansę. Podczas drugiego spotkania zrozumiałam, że to, co robią coraz częściej kobiety, czyli – że wiążą się z o wiele młodszymi mężczyznami, ma uzasadnienie. Rzeczywiście było wspaniale. Rozumiem bardzo dobrze, dlaczego Demi Moore jest z Kutcherem, a Madonna ze swoim młodym trenerem. Czy już sobie znalazła nowego, bo się gubię?
Teraz zmieniam kochanków, kiedy chcę. Niestety, zauważyłam, że kiedy młodzi mężczyźni okazują mi czułość w miejscach publicznych, spotkamy się z potępieniem. I kobiety, i mężczyźni patrzą na mnie jak na zboczeńca. Zresztą, zobaczmy, z jaką pogardą pisze się o nauczycielkach, które uwodzą swoich pełnoletnich, ale młodziutkich uczniów. Kiedy podobny romans ma nauczyciel, nikt go tak nie potępia, nie krzyczą o tym nagłówki gazet… Czy my robimy komuś coś złego?
Bożena (46 lat, nauczycielka z Warszawy):
— Jestem tą złą nauczycielką, o których piszą gazety. Pracuję w prywatnej szkole wyższej, więc moje „ofiary” są pełnoletnie i świadome tego, co robią. Za moje ekscesy nie grozi mi więzienie, ewentualnie utrata pracy. Podkreślam, że to zawsze oni mnie uwodzą, a nie ja ich. Czuję to bardzo wyraźnie, kiedy podczas wykładu jeden z drugim myśli o seksie, wodząc za mną oczami. Jeśli któryś mi się spodoba, podejmuję tę grę.
Mój mąż o niczym nie wie. Wierzy we wszystkie moje nadgodziny, rady pedagogiczne, a nawet cztery zielone szkoły w ciągu jednego miesiąca, bo i tak bywało. Sam jest średnio zainteresowany seksem i czasem sobie myślę, że wie, co robię, ale mnie rozumie i dlatego nie reaguje; być może sam ma kogoś. Jest mi z nim dobrze w każdej innej dziedzinie oprócz seksu, więc dlaczego miałabym się z nim rozwodzić? Wolę sobie uzupełniać moje braki na boku, dostawać bez żadnych zobowiązań dokładnie to, czego mi trzeba. Moim uczniom taki układ też bardzo pasuje. Chcą seksu, mają seks, żadnego tam trzymania za rączkę i kolacji przy świecach. Proste jak angielska gramatyka!
Myślę, że taki układ jest idealny. W moim wieku dokładnie wiem, czego chcę, a czego nie chcę. Młodzi mają dostatecznie dużo siły i energii, żeby mi to dać. Dojrzali mężczyźni już nie mają w sobie tego zapału. Ja, znając wartość czasu, już go nie tracę na głupstwa, nie trwonię danych mi dni, godzin, minut. Wiem, że wszystko się szybko kończy. Staram się korzystać z życia jak najpełniej i nie czuję potrzeby, żeby się komukolwiek z tego tłumaczyć.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze