Mały człowiek i Bardzo zmęczony Tata
MAGDALENA TRAWIŃSKA-GOSIK • dawno temuPrzesłany do naszej redakcji list od świeżo upieczonego, dumnego i bardzo zmęczonego taty, jest pełen ciepła. Wciąż uśmiecham się czytając o tym, jak młody ojciec odkrywa po raz pierwszy świat dziecka i uczy się wzajemnej relacji. Jest troskliwy, zakochany w swojej latorośli i zupełnie bezradny. I nic w tym dziwnego. Jedynie na drodze obserwacji, własnych błędów i doświadczeń można się czegoś nauczyć.
Przesłany do naszej redakcji list od świeżo upieczonego, dumnego i bardzo zmęczonego taty, jest pełen ciepła. Wciąż uśmiecham się czytając o tym, jak młody ojciec odkrywa po raz pierwszy świat dziecka i uczy się wzajemnej relacji. Jest troskliwy, zakochany w swojej latorośli i zupełnie bezradny. I nic w tym dziwnego. Przecież w szkole i na studiach nie uczą ojcostwa. A kurs w szkołach rodzenia trzeba i tak dostosować do realiów. Każde dziecko jest inne, ma inne wymagania i jedynie na drodze obserwacji, własnych błędów i doświadczeń można się czegoś nauczyć.
Zachęcam do przeczytania, komentowania i co najważniejsze do napisania kilku słów otuchy. Jak wiecie, Drogie Czytelniczki Kafeterii, mężczyzna, który z taką miłością i troską pisze o własnym dziecku, a także mężczyzna, który z nie lada zaangażowaniem pomaga swojej żonie od momentu narodzin syna, to rzadkość nie tylko w tym serwisie, ale i w życiu.
Stanisław (30 lat, inżynier z Warszawy):
— Mały człowiek urodził się gładko… Piękny jest, cudowny — jak z żurnala. Wszyscy wzdychają: ach i och, i o Jeziu! Po euforii i dumie z naszej latorośli przyszedł koszmarny czas, czyli formalności. Rejestracja, akt urodzenia, ubezpieczenie, PESEL, becikowe i tępe gęby „krów” w urzędzie, pytające wzrokiem:
— Czego chce na naszej sielskiej łące? Nie dostanie, nie można, nie pomogę, nie powiem do końca jak to zrobić. A idź se zrób ksero ulicę dalej, bo u nas nie można, a czekaj sobie znowu w kolejce po kolejne pytanie… To, czy dowiesz się jak odebrać coś, co ci się formalnie należy, zależy tylko od nas pierdzących w swój stary stołek 8 godzin dziennie (z przerwą na lunch). To my mamy władzę! Upokarzamy każdego, kto przyszedł przeszkadzać nam w sielskim nicnierobieniu. Co z tego, że jesteś świeżym rodzicem i chodzisz już na rzęsach śpiąc jak zając przy miedzy, czujny na każde kwilenie dziecka! Ja krowa (samo)rządowa. Moja racja — najświętsza racja.
Na szczęście koszmar z urzędniczkami wynagradza mi po powrocie do domu jedno spojrzenie mojego maleństwa. Myślę sobie wtedy — damy radę, przecież mamy mały skarb. A zwracając się do dziecka — Plawda tiu tiu tiu.
Na porodówce nie dali instrukcji obsługi naszego brzdąca, tworzymy ją sami. Instrukcja się rozrasta o szereg paragrafów i przypisów drobnym maczkiem. Reguły gry zmieniają się codziennie zależnie od miliona czynników. Jesteśmy zmęczeni, ale szczęśliwi.
Spanie? Jest coraz częściej niemożliwe i aż dziw bierze, jak wiele rzeczy może w tym przeszkadzać: oprócz płaczu dziecka, także pstryk zapalonego światła, stukniecie naczyniem, szuranie kapciem po parkiecie. Paradoksalnie, gdy karmiąca piersią żona chce to zrobić baaardzo cicho, podchodząc do kwilącego dziecka wyłącznie na paluszkach, by mnie nie obudzić, to Jej to baaaaaaaaaaaaaaardzo nie wychodzi.
I na odwrót. Dziwi mnie, jak wiele rzeczy potrafi uśpić: pracująca miarowo lodówka, pralka, szumiący wentylator, kołysanie w takt. Nie chcemy posiłkować się przedmiotami, żeby dziecka do niczego nie przyzwyczajać, żeby nie utrudniać sobie w przyszłości życia, ale… nerwy nie wytrzymują notorycznego brak snu syna i naszego również. Robimy wszystko, by wreszcie zasnął i dał nam spać.
Jak dla mnie – świeżo upieczonego i po raz pierwszy taty — fascynujące są także metody komunikacji, które dzidziuś uprawia z nami, serwując nam codziennie jakiś nowy dźwięk, nową minę. Myślę, że człowiek, który przetłumaczy globalnie język noworodka, zdobędzie Nobla i wdzięczność milionów rodziców.
Do naszego życia wkrada się monotonia, przerywana płaczem dziecka. Jedzenie i Przewijanie – oba powiązane ze Spaniem. I tak bez końca. Dziecko głodne, no to karmimy. Je. Chyba jest najedzone. Musi mu się teraz odbić po jedzeniu. Nie chce się odbić, no to tulimy do snu. UPS! Zrobiło kupę. Przewijamy. Znów tulimy do snu. Nie chce spać. Kołyszemy. Znów przewijamy. Tulimy do snu. Znów nie chce spać. Wreszcie zasnęło. Po chwili budzi się z wrzaskiem, znów jest głodne. Co robimy źle?
Ano. Mądrzy pediatrzy wymyślili wzór — ile maluch powinien pić mleka matki, uzależniając tę ilość od jego wieku liczonego w dniach, tygodniach i miesiącach. Ale nasz syn nie trzyma się ustalonych zasad. Jedzie po bandzie, pogrywając sobie z niewyspanymi i u granic wytrzymałości rodzicami. Ponoć żołądek noworodka ma wielkość jego piąstki. Jestem pewien, że nasz kajtek ma kilka takich żołądków.:)
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze