Dziwaczka z naszej klasy
CEGŁA • dawno temuUczepiła się mnie koleżanka z podstawówki, na naszej klasie. Dobrze ją pamiętam, mimo że minęło ze 30 lat! Była dziwna, zakompleksiona, miała problemy z tuszą, z psychiką. Po latach odbiła się. Niestety, komunikuje to całemu światu w nieznośny sposób. Zasypuje mailami, zaproszeniami na swoje imprezy, fotografiami w zaprojektowanych osobiście kreacjach, z wyjazdów zagranicznych. Czuję się winna za Jej smutne szkolne lata (dokuczaliśmy jej) i chciałabym Jej to jakoś wynagrodzić. Czasami mam ochotę jednak zachować się jak 12-latka, żeby tylko dała mi spokój.
Kochana Cegło!
Prześladuje to może za wiele powiedziane, jednak brzydkie słowo "uczepiła się". Koleżanka z podstawówki, na naszej klasie. Dobrze ją pamiętam, mimo że ja z B, ona z C, i w sumie to już minęło (nie chcę płoszyć innych Internautek) ze 30 lat! Ale była lekko dziwna, zawsze to w pamięci zostaje.
Jestem już na tyle stara, że nie oceniam Jej tak, jak to prawdopodobnie robiłam w szkole, słuchając plotek czy widząc Ją w akcji. Zapewne śmiałam się jak inni, bez głębszej refleksji. Koleżanka miała problemy zarówno z tuszą, jak i z psychiką – może na tym tle nadwagi. Była zakompleksiona, przy tablicy dostawała ataków histerii, gdy tylko potknęła się przy odpowiedzi, słabo radziła sobie na wuefie, uciekała z lekcji. Nie byłam nigdy u Niej, słyszałam tylko, że mieszka z samymi facetami, tzn. w męskim domu, bez mamy, która zmarła: z ojcem ostro popijającym i 3 braćmi ładującymi się w różne tarapaty, którzy trzymali Ją krótko i wykorzystywali jako pomoc domową (przy okazji krytykując wygląd i tak dalej, cóż, nie ma jak rodzina).
Dziś mam wrażenie i szczerze mnie to cieszy, że koleżanka "odbiła się", oderwała od korzeni, które ją więziły, uniemożliwiały spełnienie marzeń. Niestety, komunikuje to całemu światu w nieznośny sposób. Zasypuje mailami (nie tylko mnie oczywiście), zaproszeniami na swoje imprezy, fotografiami w zaprojektowanych osobiście kreacjach – ma podobno "swojego" fotografa… Zdjęcia według opisów pochodzą z różnych stron świata, z wyjazdów zagranicznych, ale czy to wyraźnie widać?
Nie wiem, jest szczupła, zgrabna, przekonała się widocznie do sportu. Robi jakąś bliżej nieokreśloną karierę, może to jakiś kabaret czy taniec erotyczny – nie potępiam, tylko stwierdzam, że dziwnie jest w tym temacie enigmatyczna - "lecz brak jej pieniędzy i sponsorów", łącznie z pojazdem do przemieszczania się po Polsce.
I o to też się wszystko rozbija – o to Jej natręctwo. Pod tym względem wiele się nie zmieniła, wciąż uskarża się na swój los i dosłownie żebrze, by wszyscy jej pomagali, pod hasłem, że ma szansę czegoś dokonać… jednocześnie jakby przechwala się: zobaczcie, byłam ofiarą, a dziś jestem kimś. Czasami czuję się aż prawie winna za Jej smutne szkolne lata i chciałabym Jej to może jakoś wynagrodzić, ale zaraz potem myślę: sekundę! Wszyscy mamy problemy. Nie można chyba ot, tak sobie odnaleźć wszystkich krewnych i znajomych królika, i prosić o pomoc, gdy się ma 2 zdrowe ręce i 2 zdrowe nogi…
Mój syn obejrzał zdjęcia, jakie dostałam od Niej (w tej chwili jest to już około 200), skwitował krótko "oszołomka" i poradził mi, żartem oczywiście, żebym oddała na koleżankę 1 proc. podatku… Ja wiem, że byliśmy kiedyś dla Niej bezinteresownie okrutni, ale teraz… mam ochotę czasem zachować się tak samo, jak durna 12-latka, żeby tylko dała mi spokój. Źle się z tym czuję, ale niechęć i zniecierpliwienie robią swoje. Chyba wygrywają. Co radzisz?
Węgierka
***
Kochana Węgierko!
Fenomen naszej klasy polega na tym, że serwis zaspokaja przeróżne potrzeby ludzi: pomaga znaleźć starych przyjaciół, odświeżyć znajomości, za którymi tęsknimy, czasem naprawić niesnaski z przeszłości. Dla wielu jednak jest też areną rozgrywek z samymi sobą, z innymi, dobrym miejscem na rozliczenie się z prawdziwymi lub wyimaginowanymi przeciwnikami. Stąd wzięły się przecież wykpiwane wielokrotnie zdjęcia drogich samochodów, okazałych domów, wakacji w egzotycznych krajach… Potrzeba pokazania się z jak najlepszej strony jest silna i naturalna, zwłaszcza u tych, którzy kiedyś radzili sobie gorzej. To prosty mechanizm i najprostszy sposób samoleczenia poczucia niższości.
Skoro wspominasz koleżankę jako osobę o niezbyt różowym dzieciństwie, na dodatek prześladowaną i wyśmiewaną w szkole za swoje słabości oraz dziwactwa, nie dziw się zbytnio, że po latach szuka publiczności i aplauzu – nie tylko w swoim nowym, dorosłym świecie, lecz również pośród dawnych "oprawców". Ona po prostu musi się zmierzyć z Wami jako odmieniona, pełnowartościowa osoba, udowodnić Wam, że błędnie ją ocenialiście. Nieświadomym do końca celem jest też zawstydzenie Was i owszem, wywołanie poczucia winy, które w tym wypadku może dodatkowo zaowocować profitami w postaci pomocy technicznej czy materialnej w różnych Jej życiowych tarapatach.
Wniosek jest jeden, podstawowy: wielu z nas przez całe życie usiłuje wyrosnąć z kompleksów, zwalczyć je sukcesami, wyleczyć terapią. Niektórzy – bezskutecznie. I myślę, że tak jest właśnie z Twoją koleżanką. Poszła za marzeniami, osiągnęła wiele na swoją miarę, lecz nie dosyć, by zaznać spokoju i pozbyć się pretensji do innych za swoje niedociągnięcia i ciągłe braki. Jej działania są niezdecydowane i połowiczne. Nie chce Wam zdradzić całej prawdy o sobie – może nadal czegoś się wstydzi, czuje z jakichś powodów gorsza. Z tego powodu połowiczny jest także Jej triumf. Próbuje to sobie wynagrodzić prośbami, żądaniami… A ponieważ są dość napastliwe i liczne, Twoja reakcja jest naturalna. Bez względu na to, jak "wredna" byłaś dla Niej w szkole podstawowej, teraz, po tylu latach, potrafisz zrozumieć tamto dziecko w sobie i mu wybaczyć. Tymczasem czujesz napór niechcianej bliskości i niemożliwych do spełnienia oczekiwań, przed którym instynktownie się cofasz…
Koleżanka dojrzewanie ma jeszcze przed sobą. Jeżeli mieszkacie w jednym mieście, zaryzykowałabym zainicjowanie spotkania w jakimś neutralnym miejscu, by zaznaczyć jednak dystans do przeszłości i do Waszej niezbyt w sumie głębokiej znajomości. Takie spotkanie, luźna, wyciszająca rozmowa, mogłaby Jej wiele rzeczy uświadomić, jeśli jest wrażliwa i inteligentna… Przy okazji miałabyś szansę sprawdzić, czy koleżanka ma poważny problem ze sobą (wówczas warto Jej w jakiś sposób pomóc, np. podpowiadając psychologa), czy też po prostu jest "szaloną", nie do końca spełnioną artystką, epatującą swoimi wojażami, kreacjami, ekscesami, szukającą, gdzie się da, uwagi, oceny i… mecenatu. Wówczas trzeba Ją naprowadzić raczej na powołane do tego instytucje i jednocześnie uświadomić Jej delikatnie, że pewne działania w Jej wykonaniu zniechęcają ludzi, zamiast skłonić ich do pomocy czy choćby zainteresowania Jej problemami. Będzie to trochę rozmowa jak z dzieckiem, ale dla Ciebie – doświadczonej mamy — to chyba nie powinno być trudne…
Pozdrawiam!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze