Dwie ciche wody
CEGŁA • dawno temuNie wiem ostatnio, co zrobić. Sprzedają się u nas działki, pewnie zepsuje się krajobraz. Mamy niby nie straszyć przyjezdnych, nie psuć perspektyw. Ale przyjechał taki koleś z ojcem, luzaki, mają stary samochód, rozbili namiot przy zajeździe. Ten chłopak to MÓJ WODNIK! Patrząc na niego, czuję się jak jakaś obciachowa filmowa laska z amerykańskiej wiochy, która zakochała się w gostku z przyczepy. Czy mogłabym podejść i coś mu powiedzieć? Za tydzień pewnie wyjadą, nic sama nie wymyślę i będę żałować.
Cegło,
Nie wiem ostatnio, co zrobić. Sprzedają się u nas działki, pewnie zepsuje się krajobraz. Mamy niby nie straszyć przyjezdnych, nie psuć perspektyw. Ale przyjechał taki koleś z ojcem, luzaki, mają stary samochód, rozbili namiot przy zajeździe. Ten chłopak to MÓJ WODNIK! Patrząc na niego, czuję się jak jakaś obciachowa filmowa laska z amerykańskiej wiochy, która zakochała się w gostku z przyczepy.
U mnie, gdy się kogoś poznaje, albo robi imprezkę, to są dwie możliwości: idzie się na zbiornik, ewentualnie na kamień. Obie miejscówki są piękne, moi wtajemniczeni wiedzą. Zbiornik jest duży, czysty, prawie okrągły, fajnie odbija się w nim księżyc. Odważni skaczą, nurkują, popisują się, jest głęboko. Podobno są paszczaste ryby, co gryzą po piętach:). Ale nie wolno ich łowić. Kamień jest kremowobiały, wielki jak skała, świeci się jak perła, pod nim malutka przepaść. Na wierzchu płaski – palimy tam ogniska, obozujemy, krzyczymy jak koty na puszczy.
Ostatnio przyjechał do nas chłopak z Lublina i od razu zapytał, czy tu nigdy nie było morderstwa, bo pasuje idealnie. Możemy zabić ciebie – powiedzieli koledzy z wioski – to będzie pierwsze śledztwo. Oczywiście żarcik. My nawet nigdy nie zrzucamy w dół butelek czy puszek, segregujemy imprezowe śmieci. Rodzice wychowali nas dobrze, czego nie mogę powiedzieć w całości o przyjezdnych. Śmiecą, panoszą się, traktują nas z góry jak wymierające dinozaury.
Mojego Wodnika boję się zaczepić, zaprosić. Nie ubzdurałam sobie tego, on też na mnie patrzy – w sklepie, na drodze, w kościele, w skansenie. Jest spod mojego znaku. To już trwa sześć dni, od weekendu. Oni z tatą chyba niczego nie kupują w sensie działki, zachowują się jak traperzy. Przywieźli ze sobą ponton, ale okazało się, że liczyli na rzeczkę, a jest zbiornik, ktoś ich źle poinformował. Mimo tego siedzą. No nie, nie ze względu na mnie, aż tak zarozumiała nie jestem. Tylko wydaje mi się czasem, że Wodnikowi się podobam.
W naszej karczmie „U Halinki” odbyła się nieznana tu sytuacja, kiedy zaimponował mi tata Wodnika – mój ojciec to zaproponował mi pierwsze piwo w knajpie, jak miałam 13 lat, podali mi to piwo, ale u obcych zawsze sprawdzają dowód. Ten ojciec grzecznie spytał naszą barmankę, czy siedemnastoletni syn pod jego opieką może się napić piwa, bo on tu za niego odpowiada…
Moi koledzy z wioski śmieli się, że to niby synalek tatusia – może zazdrościli? Ja zawsze zazdroszczę, kiedy ktoś się o kogoś troszczy. W miastach ludzie martwią się, że ich dzieci chodzą na imprezki i się upijają bez kontroli. Ja alkoholu nie lubię, ale mogłabym pić ile wlezie, nikogo to nie ruszy. Mam 16 lat, a na naszych imprezach browar jest od zawsze, namawiają mnie wszyscy znajomi i dziwią się, że gwiazdy wolę widzieć na trzeźwo:). Zresztą ja nie miałam nigdy chłopaka stąd, ani nie wyjeżdżałam dalej niż do gimnazjum, jestem zielona pod każdym względem.
Czemu akurat Wodniaczek? Bo ma czarne kręcone włosy, wielkie brązowe oczy, cieniutkie długie ręce i nogi, i podsłuchałam u Halinki, że nie umie pływać. To takie śmieszne, że my na wiosce zachowujemy się jak łobuziaki, a przecież też boimy się zbiornika… Czy mogłabym podejść i właśnie to mu powiedzieć? Za tydzień pewnie wyjadą, nic sama nie wymyślę i będę żałować.
Elajza
***
Droga Elizo!
Masz pisane, i to jakie! Gadane pewnie też. Na dodatek mieszkasz w jakimś przepięknym miejscu. 1+1=2. Wykorzystaj to bez skrupułów i obaw! Doceniasz urodę swojej miejscowości, przeceniasz chyba – miejsko-wiejskie kontrasty. Gdybym znała konkrety, sama natychmiast bym Cię odwiedziła, i to nie w celu wykupu ziemi, lecz zwykłego relaksu.
Skoro panowie utknęli u Was i siedzą, chociaż brakuje im bystrej rzeczki i możliwości realizacji planów (zapewne główny plan dotyczył oswojenia Wodnika z wodą), to znaczy, że coś ich zauroczyło. Czy były to Twoje niewiadomej barwy oczy i włosy? Nie wiem. Ważne, że trafili w zachwycający punkt i nie chce im się wyjeżdżać, a przez czysty przypadek Ty tam rezydujesz na stałe. Zachowaj się na miarę pani sytuacji. Sprzyja Ci wszystko — pora roku, zadomowienie, fajna grupa ludzi, w której każdy może być sobą.
Może się zdziwisz, ale ja pierwszy alkohol wypiłam również za namową rodziców, gdyż uważali, że są… najlepszym towarzystwem dla takiej inicjacji. Miałam zaledwie 11 lat, a na stole było wino. Nie znaczy to wcale, że pochodzę z rodziny beztroskich alkoholików i mam powód do wstydu. W krajach winem płynących takie dylematy po prostu by wyśmiano. Wielka jest bowiem różnica między swobodnym i odpowiedzialnym wychowaniem a patologią. Twoje niepokoje w tej kwestii wydają mi się przesadzone. Koleżanki i koledzy piją? Trudno. Nie zmuszają Cię ani nie izolują. W kontaktach z Wodnikiem odpowiadasz wyłącznie za siebie.
Ja na Twoim miejscu chwytałabym dzień. Na pewno wyjedziesz wkrótce do odległej szkoły, potem na studia… Jeśli nie zaplanujesz biznesu turystycznego, będziesz odwiedzać swoje piękne miejsce urodzenia jedynie od święta. Pewnie będziesz chodziła na swoją skałę i nad zbiornik, wspominała… Dorzuć do tych pięknych wspomnień jak najwięcej.
Podejść, zacząć rozmowę? Jak najbardziej! Ale nie otwarcie romansowo. Wykorzystaj to, co już wiesz o swoim Wodniku. Poproś żartem o pożyczenie pontonu, żeby zrobić ogrodowy basenik na imprezkę dla dzieci. Zapytaj, czy rozpoznaje kratery na Księżycu. Zaproś go na wieczorne „amerykańskie” wywoływanie duchów na skale w gronie swoich ziomków. Myślę, że łatwiej to przychodzi, gdy czujemy, że my też się komuś podobamy i zagajenie nie jest od czapy?
Zawsze też możesz upiec ciasto z wiśniami, zapukać do namiotu i spytać prowokacyjnie, czy panowie przyjezdni nie zabraliby Cię na najbliższy w okolicy basen, bo u Was we wsi nie ma gdzie popływać… :)
No, krótko — mniej kompleksów i fantazjowania, a więcej odwagi Ci życzę. Tempo!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze