Higiena niecodzienna
KATARZYNA GAPSKA • dawno temuNa wywiadówce w podstawówce syna rodzice otrzymali do podpisu kartkę z wyrażeniem zgody na comiesięczną kontrolę czystości dziecka. To jeszcze to się robi? – zdziwiłam się. Wydawało mi się, że czasy, kiedy dzieci kąpane były raz w tygodniu, minęły bezpowrotnie. Okazało się jednak, w jak wielkim jestem błędzie. W polskiej szkole wciąż dużo jest brudu, a insekty we włosach też się trafiają.
O tym, że z higieną pomimo dostępności wody i mydła bywa różnie, niech świadczy zapach, jaki często pojawia się na szkolnych korytarzach. Ten, kto odbiera dziecko ze szkoły i wchodzi do szatni, ten wie, o czym mówię.
Ten zapach niewiele się różni od woni w szatni w mojej podstawówce. Uczyłam się w szkole, w której nie było pryszniców. Kiedy więc lekcja w-fu wypadała w środku dnia, po skończonych biegach lub grze w siatkówkę w ruch szły dezodoranty. Duszący zapach węgierskiego aerozolu (bo taki był wówczas dostępny i popularny) mieszał się z wszelkimi innymi węchowymi doznaniami. Do tej pory podziwiam nauczycielkę wychowania fizycznego. Musiała mieć wytrzymałe nozdrza.
To jednak było dawno. Tak dawno, że wstyd się przyznać w tym felietonie. Od tamtej pory przybyło nowoczesnych, świetnie wyposażonych szkół. W telewizji nie ma dnia bez reklamy szamponu lub mydła, a półki sklepowe lśnią nowoczesnymi opakowaniami wszelkich możliwych środków do higieny osobistej.
Może więc odpowiedzią na nieprzyjemne zapachy jest powszechna niechęć nieletnich do wody i mydła? Przypomniały mi się w tym miejscu codzienne wieczorne rozmowy z synem. Na przypomnienie, że już pora spać i wypada skierować się do łazienki, jakże często udaje mi się usłyszeć przeróżne wykręty np. dzisiaj nie muszę się myć, bo nie wychodziliśmy w szkole na dwór , albo — nie spociłem się wcale i przecież wczoraj się kąpałem, albo — po co mam się myć codziennie, zmęczony jestem.
Zastanawiam się, co by się stało, gdybym każdego dnia nie stała nad młodym i nie pilnowała, żeby umył buzię, ręce, zęby i wszystkie inne części ciała. I bardzo trudno jest mi zrozumieć wielką radość, kiedy raz na jakiś czas pozwalam mu umyć tylko zęby. Doprawdy jest powód do radości, nie ma co!
Martwię się tylko, czy kiedy mój syn wyrośnie na tyle, że będzie zamykał drzwi do łazienki przed matką, jego w tej chwili słowna niechęć do wody i mydła przejdzie w czyn. I wówczas wyrośnie z niego kolejny Polak, który skarpetki zmienia, jak mu się przedziurawią, majtek nie zdejmuje do spania, bo przecież rano znów je będzie musiał zakładać, a szczoteczka stanie się dla niego wątpliwą ozdobą łazienki. Straszna to wizja.
Moje koleżanki z pracy narzekają na dojazdy autobusem miejskim. Nie przeszkadzają im spóźnienia ani brak miejsc do siedzenia. Przeszkadza im smrodek niemytych ciał.
Mnie kiedyś przeszkadzał w pracy. Niejednej. W pierwszej siedziałam z kolegą analitykiem. Miał brudne włosy i przepoconą koszulę. Pracowaliśmy w jednym małym pokoju bez klimatyzacji. Kiedy tylko mogłam, wychodziłam na spotkania. Najgorsze, że mieliśmy wspólny komputer. Kolega analityk uwielbiał jeść i jadł właściwie cały dzień. Przy komputerze. Żeby skorzystać z komputera, musiałam więc najpierw wyczyścić klawiaturę, miałam jednak wrażenie, że cały sprzęt dziwnie pachnie.
W innej pracy, mój kolega, grafik komputerowy chwalił się tym, że spędza noce w pracy. Faktycznie w tygodniu prawie nie wychodził z biura. Czasami zdarzało mu się wyskoczyć po napój gazowany do sklepu. Resztę godzin spędzał przy biurku. Prysznica w biurze nie było. Dlatego najtrudniej było wejść do jego pokoju w piątek. Na szczęście przychodziła sobota i wracał do domu. Chyba się kapał, bo w poniedziałek miał zazwyczaj nowe ciuchy, ale pozostawał w nich do kolejnego weekendu.
Takie zachowanie przestało mnie dziwić, kiedy wygrzebałam w Internecie sondaż zrobiony na zlecenie Rexony i przywołany przez Newsweeka. Wynika z niego, że 17% Polek nie kąpie się codziennie i tłumaczy to zmęczeniem lub pośpiechem. W badaniu mężczyzn zrobionym dla Axe do codziennego używania mydła przyznało się tylko 57% panów, za to aż 81% używało każdego dnia dezodorantu. Po co się myć, jak można „pachnieć”?
I jak tu wymagać od dzieci, żeby codziennie się myły? Ja jednak nie odpuszczę synkowi.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze