Mój chłopak był „w ciąży”
CEGŁA • dawno temuGrzegorza poznałam w ten sposób, że podarował mi świetny rower zupełnie za darmo. Stało się to w odpowiedzi na moje ogłoszenie w necie, że szukam roweru bardzo, bardzo taniego lub za darmo, gdyż brakuje mi pieniędzy na dojazdy do szkoły i pracy. Od razu zrobił na mnie duże wrażenie. Z każdą chwilą rozmowy rozumieliśmy coraz bardziej, jak wiele nas łączy. Zakochałam się!

Kochana Cegło!
Grzegorza poznałam w ten sposób, że podarował mi świetny rower zupełnie za darmo. Stało się to w odpowiedzi na moje ogłoszenie w necie, że szukam roweru bardzo, bardzo taniego lub za darmo, gdyż brakuje mi pieniędzy na dojazdy do szkoły i pracy. Przy okazji oberwało mi się od wielu internautów, którzy sugerowali, że jestem żebraczką i cwaniarą, wyłudzam rzeczy, należę do „mafii”, która bierze na litość, a potem odsprzedaje łupy od naiwnych za kasę… Zostałam również pouczona, że są rowery publiczne. A przecież nie wszędzie – np. nie w pobliżu mojej pracy – i nie za darmo.
Cóż, zapewne ludzie tak postępują, może nawet z tego żyją, nie wnikam. Grzegorz tak do tego nie podszedł. Napisał, że ma cztery rowery, jeden chętnie wyszykuje i odda za darmo. Liczyłam na kogoś z mojego miasta (cwaniary nie chcą płacić za przesyłkę, wiadomo:)), a tu jeszcze okazało się, że człowiek jedzie akurat załatwiać swoje sprawy i za kilka dni przywiezie mi go pod dom!

Grzegorz od razu zrobił na mnie duże wrażenie. Najpierw co prawda troszkę przerażające, potem bardzo szybko maksymalnie pozytywne. Strach wynikał z nowości, jest cały okolczykowany i wytatuowany, a nie znałam dotąd osobiście nikogo takiego. Jego tatuaże i biżuteria, oryginalne dzieła sztuki, okazały się zresztą jego własnego autorstwa. Zainteresował mnie człowiek, który mógłby trzaskać wielkie pieniądze dzięki swojemu talentowi, a nie powtarza nigdy dwukrotnie tego samego wzoru i na dodatek próbuje „poznać” osobę, zanim zdecyduje, czy dany obrazek lub kolczyk do niej pasuje. Grzegorz przeciwnie, nie widział w tym nic niezwykłego, mówił, że nie ma głowy do interesów.
Z każdą chwilą rozmowy rozumieliśmy coraz bardziej, jak wiele nas łączy. To radosne, rozpierające w środku uczucie jest chyba znane każdemu zakochującemu się. Oczywiście, bólem jest odległość i przynależność do pogardzanej rasy „słoików” – mieszkamy w miastach uniwersyteckich oddalonych o ponad 200 km, a rodzice nas dokarmiają, żebyśmy więcej zarobionych pieniążków mieli dla siebie, ale takie wstydliwe sytuacje też łączą, pogłębiają porozumienie. Kiedy Grzesiek dokręcał rower, ja robiłam herbatę i cały czas trajkotaliśmy – o rodzinie, filmach, książkach, studiach, kłopotach. Jak stare plotkary, które żyć bez siebie nie mogą:). Podczas tego pierwszego spotkania każde z nas zachowało swoje romantyczne wrażenia dla siebie, pochodziliśmy kilka godzin po mieście jak kumple, przybiliśmy obowiązkową piątkę i Grzegorz wrócił do siebie. Miałam się odezwać, gdyby w rowerku coś nawalało, ale jest bez zarzutu… A Grzesiek napisał do mnie następnego dnia o 7.00 rano…
W jakimś sensie dobrze się stało, że się nic nie stało. Już od naszych pierwszych kontaktów przez Internet, które są codzienne i naprawdę intensywne, wiedzieliśmy – ja wiedziałam – że łatwo nie będzie. W chwili naszego spotkania Grzegorz był już od dawna z dziewczyną z roku i oczekiwali dziecka. Przyznał to niemalże następnego dnia po wizycie u mnie, czy najwyżej dwa dni później. Trzymanie linii koleżeństwa stało się smutną koniecznością, przynajmniej dla mnie. Niestety, buzia nie zamykała mi się u rodziców i najlepszej koleżanki, a tu padały gromy: w co ja się ładuję?! Wytatuowany darmozjad, pewnie zaliczył pakę – tato. Córeńko, mężczyzna z dzieckiem w drodze, jak ci nie wstyd w ogóle o nim myśleć? – mama. Zapomnij, chciał być miły, może przy okazji zaliczyć coś na wyjeździe, bo panna w ciąży, poza tym, nie oddał ci ostatniej koszuli, sam przyznał, że ma więcej, też mi hojność – koleżanka. Załamałam się! Ale nie był to koniec prześladowań. Rodzice wybiegli kilka milionów lat świetlnych naprzód i zaczęli podejrzewać, sprawdzać, czy ja przypadkiem… nie chcę zmienić studiów i jechać do Grzegorza – albo on do mnie. Posunęli się do takich absurdów, że zaopatrując mnie w warzywa, owoce i mięsko, zastrzegali, że to jest wszystko dla mnie, nie dla niego, nie wolno mi go częstować, bo jak przyłapią… itd. Na nic pomogły tłumaczenia, że Grzegorz ma własną „aprowizację” z domu – wówczas usłyszałam natychmiast, że kolejny gołodupiec, świetnie sobie dobrałam. W takich razach rodzice są niezawodni, czyż nie? Zawsze ściągną z hukiem na glebę.

A co u nas? Z komplikacjami. Kontaktujemy się codziennie, widzieliśmy się 4 razy w ciągu 2 miesięcy, zero seksu, przysięgam na Boga. W końcu z Internetu wyskoczyło zdjęcie bobasa niemalże prosto z macicy, pomarszczonego, z wielkimi oczami… To Marceli, urodził się 4 maja, w moje imieniny. Zachowywałam się jak zachwycona cioteczka, no co miałam mówić? Następnie rodzice zabrali dziewczynę Grzegorza razem z dzieckiem z akademika do siebie i zakazali im spotkań. Dziewczyna zadzwoniła do niego raz, była bardzo niegrzeczna, oznajmiła krótko, że Grzesiek nie jest ojcem. Zgodziła się również na badania, które potwierdzą jej słowa.
Dopiero wtedy Grzegorz przyznał się przede mną, że od początku ciąży było między nimi bardzo źle, oboje niby chcieli tego dziecka, ale dopiero teraz wiadomo, że każde z innego powodu… Ojcem Marcelka jest były chłopak tej panny, ustawiony, mainstreamowy, ulubieniec jej rodziców. Był w Irlandii, teraz szykuje się ślub. Klasyczna polska masakra, jak dla mnie. Grzegorz spędził z Marcelim tylko kilka dni, opiekował się nim. Myślę, że gdyby ojciec dziecka po prostu zwiał, był nikim – Grzegorz zostałby z nimi, wychowałby synka jak własnego. Teraz mówi mi, że czuje się wydrążony w środku i okradziony ze wszystkiego. Jednocześnie twierdzi, że nie ma mowy o żadnym uczuciu do tamtej dziewczyny, koniec definitywny. Raz czy dwa wspomniał, że chciałby, żeby pozwolili mu Marcelka czasem zobaczyć, zrozumieć to, czego zrozumieć nie potrafi…
Nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć. Współczuję Grześkowi, ale dominującym uczuciem do niego jest u mnie, niestety, zakochanie. Ufam mu, ponieważ nigdy mnie nie okłamał, nie naraził na terapię szokową ani nie wykorzystał sytuacji. Zbieg okoliczności jest jednak przedziwny, jak wyjątkowe figle losu, muszę to przyznać. Jest z mojej strony odrobina rezerwy w związku z tym, nie umiem się z tym uporać, a rodzice mogą mi tylko to utrudnić, więc zaprzestałam dalszych zwierzeń. Zresztą, postanowiłam sobie już dawno, że nie dopuszczę, aby decydowali o kluczowych sprawach w moim życiu.
Wiem, muszę rozgryźć to sama. Śmigam codziennie wiele kilometrów moim granatowymprawieczarnym rumakiem po mieście, dotykam skórzanych uchwytów kierownicy i myślę o całkiem innej skórze, czuję na twarzy ciepło słońca i wzbiera we mnie fala nadziei, wiem, że chcę z Nim być. Ale – po tym wszystkim?

Nika
***
Kochana Moniko!
Zdarzyła Ci się piękna i dramatyczna zarazem historia miłosna. Początek historii, dokładnie rzecz ujmując. Nie przyspieszaj, ale nie odpuszczaj! Igraszki losu, o których wspominasz, nie są aż tak częste, by liczyć na ich przychylną interwencję w przyszłości.
Każde z Was ma swoją część tej historii, którą powinno załatwić oddzielnie, samo ze sobą.
Grzegorz musi przetrawić wielki zawód, kłamstwo, zdradę, wręcz coś w rodzaju dosyć paskudnego knowania na dwa fronty ze strony byłej dziewczyny – bez względu na to, kogo „bardziej” kochała i czy była pewna powrotu ojca Marcelka, a Grześ był tylko „przechowalnią” – niewiele ma na swoje usprawiedliwienie, na dodatek brakuje jej własnego osądu i osobowości. Został potraktowany bardzo źle i nie fair, pozostawiony z niczym, nawet bez syna, którego mógłby, umiał i chciał kochać, gdyby na przykład, pomimo zdrady, był jego ojcem. Lub gdyby prawdziwy ojciec umył ręce. W żadnej z tych opcji Grzegorz nie byłby jednak prawdopodobnie do końca szczęśliwy. Relacja zbudowana na lekceważeniu i oszukiwaniu to kiepski start w życie dla osoby z gruntu dobrej i uczciwej. Problem w tym, że takie wnioski Grzesiek musi wyciągnąć samodzielnie i musisz dać Mu na to dowolną ilość czasu.

Teraz Ty. Przeciwieństwo „byłej” Grzegorza, dziewczyna bezwzględnie skoncentrowana na uczciwości w każdej dziedzinie. Idealna być może partnerka dla niego, pod warunkiem, że… sobie tego niepotrzebnie nie skomplikujesz. Doczytuję gdzieś między wierszami listu, że masz jednak jakieś wyrzuty sumienia z powodu kontaktów z Grześkiem w okresie, gdy był z kimś innym. Może to wpływ opinii mamy lub koleżanki, może własne, superwysokie standardy. Podejrzewam, że dla Ciebie ideałem byłaby sytuacja, w której Grzesiek poza Twoją wiedzą i świadomością likwiduje wszelkie przeszkody na drodze do Waszego związku i dopiero czysty jak łza, wolny jak ptak zjawia się na Twoim progu… Realne życie zamula nieco takie idealne obrazki, co nie znaczy, że wybierając Grześka, sprzeniewierzasz się swoim wartościom i rezygnujesz z marzeń! Poczuj się sobą, zdefiniuj swoją wolność. Nie słuchaj nikogo, kto próbuje Ci zepsuć tę miłość błahymi, trywialnymi argumentami. Walcz jak wojowniczka o to, co istotne.
Grzegorzowi bez wątpienia i od dawna na Tobie zależy, a niechęć wobec skrzywdzenia kilku osób za jednym zamachem świadczy jak najlepiej o tym, że jego powściągliwość była słuszna i godna podziwu. W zasadzie nie miał wyjścia. Teraz ma i powinien otworzyć się, skorzystać z dobrodziejstw tego, że spotkaliście się w trudnych warunkach, a jednak przyjaźń przetrwała, bez narzucania sobie czegokolwiek nawzajem.
Pamiętaj również, że Grzegorz był już o krok od założenia rodziny. Proponuję zwolnienie tempa, zrezygnowanie ze zbyt gwałtownych ruchów typu przeprowadzka, zmiana pracy, uczelni. Musicie odetchnąć pełną piersią, zniwelować doznane cierpienia (Twoje również), poczuć, czego chcecie TERAZ. A to może jeszcze chwilkę potrwać. Wytrzymaj. Delikatnie rozkwitająca miłość, dwa słoiki pełne domowych smakołyków, cztery rowery – fantastyczny kapitał na początek:).
Kibicuję Wam bardzo mocno!
Cegła

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze