Miałam wielu mężczyzn, ale nigdy na stałe
MAGDALENA TRAWIŃSKA • dawno temuUmówiłyśmy się w eleganckiej, lanserskiej restauracji w Warszawie. Miała dla mnie tylko 30 minut podczas lunchu. Zapracowana, świetnie zorganizowana i dobrze ubrana. Od razu wiedziałam, że to ona. Piękna i inteligentna, wcale mnie nie dziwi, że mężczyźni do niej lgną. Czy szczęśliwa... nie wiem, na pewno zdecydowana i pewna swojego wyboru. Poznajcie jej opowieść.
Umówiłyśmy się w eleganckiej, lanserskiej restauracji w Warszawie. Miała dla mnie tylko 30 minut podczas lunchu. Zapracowana, świetnie zorganizowana i dobrze ubrana. Wesoła, uśmiechnięta, pewna siebie już od wejścia. Od razu wiedziałam, że to ona. Zdjęła okulary, zamówiła łososia, liście szpinaku i niegazowaną wodę mineralną w temperaturze pokojowej. Piękna i inteligentna, wcale mnie nie dziwi, że mężczyźni do niej lgną. Czy szczęśliwa… nie wiem, na pewno zdecydowana i pewna swojego wyboru. Poznajcie jej opowieść.
Aleksandra (30 lat, wydawca, Warszawa):
Nigdy nie chciałam mieć męża. Ja po prostu się do tego nie nadaję. Małżeństwo ogranicza, trzeba się liczyć ze zdaniem drugiej osoby, a ja wolę liczyć tylko na siebie. Jestem samodzielna i niezależna. Nie potrzebuję nikogo, kto „głaskałby mnie po głowie”. Kwiaty mogę sobie kupić na pobliskim bazarku lub w kwiaciarni koło mojej pracy. Biżuterię i bieliznę najlepiej sama sobie dobieram. Stać mnie na perfumy, ciuchy, buty i torebki. Nikt nie musi mi dawać na spa i kosmetyczkę. Mam swój samochód i fajnie urządzone mieszkanie, przyjemną i satysfakcjonującą pracę. Sama planuję urlop i jadę tam, gdzie chcę, zazwyczaj z grupą znajomych. Tak więc mam też z kim wychodzić do restauracji, kina, teatru, na kręgle, tenis i fitness. Wypłakać się też mam komu i mam kogo się poradzić. Otacza mnie duże grono znajomych i spora grupa najbliższych przyjaciół, nie tylko kobiet. Nie potrzebuję, żeby ktoś o mnie dbał, opiekował się, bo zaspokajam swoje wszystkie potrzeby i nikogo mi nie brakuje.
Mężczyźni na stałe to tylko kłopoty. Wystarczą mi moje. Jeśli się wkurzam, to na siebie, jeśli zrobię w domu bałagan, to jest to mój bałagan, kiedy coś spartaczę, mogę mieć pretensje tylko do siebie. Nikomu nie muszę prać, prasować, gotować, usługiwać, jem to, co chcę, kiedy chcę, sprzątam też, a kiedy mam ochotę poleżeć w łóżku do południa, to robię to. Doprawdy nie wiem, do czego potrzebny mi jest mąż.
Niektóre kobiety, zwłaszcza te zamężne, nie rozumieją tego, że nie chcę się z nikim wiązać na stałe. To dla mnie dziwne, bo jasno artykułuję powody, i zaskakujące, bo z kolei ja rozumiem mężatki. Każdy jest inny. Moja inność jest przez obcych odbierana jednoznacznie: nie mam męża, stałego partnera, zmieniam facetów jak rękawiczki – czyli jestem dziwką. Dalszy ciąg dopisują co bardziej plotkarskie kobiety. Prawda jest taka, że seksu mi nie brakuje. Niestety masturbacja nie jest tak przyjemna jak seks z mężczyzną, więc… uprawiam go we dwoje, a ponieważ nie jestem z nikim związana na stałe, kocham się z różnymi mężczyznami. To chyba jasne.
Bardziej wścibscy znajomi pytają mnie często, z iloma byłam. Zawsze odpowiadam, że nie wiem. To prawda, nie byłabym w stanie ich policzyć, niektórych, zwłaszcza takich na jedną noc, w ogóle nie pamiętam. Czasem, by nie pamiętać, nie pytam o imię, chcę się tylko zabawić. Ze znalezieniem chętnych nigdy nie mam problemu. Dla większości mężczyzn niezobowiązujący seks to świetna oferta. Mam swoje zasady, nigdy nie idę do łóżka z żonatymi. Oczywiście nie zawsze mam pewność, czy mężczyzna, na którego mam ochotę, nie jest żonaty. Kiedyś było łatwiej, bo stan cywilny wpisany był do dowodu, teraz muszę wierzyć na słowo. Nie chcę wpakować się w kłopoty i niszczyć innym kobietom życia, wybieram młodszych mężczyzn, wtedy jest większe prawdopodobieństwo, że nie są oni z kimś związani. Nie wiem ilu ich było, 40, 50, a może więcej…
Mam kilku stałych awaryjnych kochanków, takich ulubionych. Są dla mnie kimś więcej, bo to również przyjaciele, na których mogę liczyć nie tylko w sprawach seksu, ale także przy przeprowadzce lub podczas zwyczajnej rozmowy, gdy mam dołek.
Zdarzają się złe dni, gdy czuję się samotna, ale wiem, że samotność jest moim świadomym wyborem. Na pocieszenie mówię sobie, że w związku z mężczyzną też można być samotnym. Poza tym wcale nie powiedziane, że w małżeństwie byłoby mi lepiej niż w obecnej sytuacji. Zwłaszcza że nie mam przykładów w swoim otoczeniu, że małżeństwo to udana inwestycja i spokojna, przyjemna przyszłość. Moje bliskie koleżanki są wolne lub rozwiedzione. Wśród rodziny również nie znajduję przykładów szczęśliwych związków małżeńskich. Dlatego wolę życie bez miłości, tylko z przelotnymi flirtami, bez zaangażowania, czyli bez kłopotów. Ktoś u mnie nocuje, wychodzi, niczego nie żąda, niczego nie każe, do niczego mnie nie zobowiązuje.
Jest tylko jeden problem z takim życiem – dziecko. Chciałabym je mieć, wychowywać, kochać. Wiem, że wybierając samotność, mam trzy wyjścia: zostać samotną matką i zrobić sobie dziecko z kimś przygodnie spotkanym, komu o tym nie powiem; zostać samotną matką, zapładniając się w banku spermy; zostać samotną matką z kimś, kto będzie świadomym ojcem, ale nigdy mężem ani życiowym partnerem. Nie podjęłam jeszcze decyzji. Jedno jest pewne: dopóki pozwoli mi na to uroda i moje pieniądze, będę się cieszyć życiem w pojedynkę, ale nigdy z mężczyzną na stałe. Wolę mieć ich wielu i tak naprawdę żadnego.Ilustracja Andrzej Gosik
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze