Co się stało z moją klasą?
URSZULA • dawno temuKiedy pierwszy raz usłyszałam o istnieniu portalu internetowego, na którym po latach odnajdują się ludzie, którzy chodzili razem do klasy, pomyślałam sobie: Kto by w ogóle chciał się w coś takiego bawić? Wyobraźcie więc sobie moje zdziwienie, kiedy okazało się, że ludzie dostali kompletnego fioła na punkcie rzeczonego portalu. Wkrótce ja także odnalazłam w portalu swoją klasę z podstawówki i … zalała mnie fala wspomnień.
Kiedy pierwszy raz usłyszałam o istnieniu portalu internetowego, na którym po latach odnajdują się ludzie, którzy chodzili razem do klasy, pomyślałam sobie: Kto by w ogóle chciał się w coś takiego bawić? Przecież ludzie, którzy chodzą razem do szkoły czy pracy, nie robią tego dlatego, że się lubią i chcą się spotykać ze sobą. Po prostu są postawieni razem w pewnej sytuacji i muszą przez kilka lat jakoś się ze sobą dogadywać. Jeżeli chodzi o mnie, to wprawdzie wciąż przyjaźnię się z jedną koleżanką z podstawówki, ale ludzi, którzy chodzili ze mną do liceum nawet nie pamiętam, mimo że wcale nie było to tak dawno temu. Po co sprawdzać, co słychać u jakiejś tam Kasi czy Basi, której postać z trudem da się wydobyć z mroków pamięci?
Wyobraźcie więc sobie moje zdziwienie, kiedy okazało się, że wszyscy ludzie w całej Polsce dostali kompletnego fioła na punkcie rzeczonego portalu. Coraz częściej zaczęłam dostrzegać na komputerach kolegów i koleżanek z pracy charakterystyczną stronę, coraz częściej podczas rozmów z przypadkowymi ludźmi słyszałam historię: „A ostatnio spotkałem się z moją klasą z podstawówki i gadaliśmy do 4 nad ranem”. Co gorsza okazało się, że siedzi w tym nawet moja współlokatorka. Wpadła kiedyś do mojego pokoju, żeby się upewnić, czy jestem zalogowana, bo chce mnie dodać do swoich znajomych, ale jakoś nie może mnie znaleźć.
Skapitulowałam. Odnalazłam w portalu swoją klasę z podstawówki i … zalała mnie fala wspomnień. Boże, przecież do klasy ze mną chodził Maciek – moja pierwsza miłość! Na śmierć o nim zapomniałam! Ciekawe, co teraz robi? A oto Magda – najlepsza uczennica. Ciekawe, czy to, że tak się podlizywała wszystkim nauczycielom, przydało jej się w życiu i teraz naprawdę ma superpracę i mnóstwo pieniędzy?
— Ciekawe, ciekawe.. – mruczałam pod nosem i następne dwie godziny spędziłam z zainteresowaniem przeglądając kolejne profile. Jednak ludzie nie byli zbyt chętni do wypełniania rubryki „Czym się aktualnie zajmuję”. Krótkie opisy w stylu „Product manager” nie zaspokoiły mojej ciekawości. Postanowiłam działać. Napisałam kilka zaczepnych wątków na forum, pytając poszczególne osoby, co u nich słychać, ale nie doczekałam się żadnej konkretnej odpowiedzi. Sama właściwie nie byłam też specjalnie skłonna do tego, by spowiadać się prawie nieznajomym ludziom ze swojej niezbyt imponującej kariery dziennikarskiej i tego, że mimo jak najbardziej odpowiedniego wieku wciąż nie mam męża i dzieci.
Pierwsze spotkanie zaproponowała moja podstawówkowa koleżanka z ławki. (Pamiętam, jak wstydziła się swojego rosyjskiego pochodzenia, a w profilu na naszej klasie dumnie prezentowała zdjęcia ze ślubu z Rosjaninem). Wyznaczyliśmy miejsce spotkania w pubie blisko budynku naszej szkoły. Jak ma być sentymentalnie, to na całego! Przyszło 16 osób. Powitaniom i piskom radości nie było końca. Przyznam, że również byłam tą sytuacją podekscytowana: Jak to możliwe, że gruba i pryszczata Magda, z której zawsze wszyscy się śmiali, okazała się być całkiem ładną kobietą i do tego dobrze ubraną! Jak to się stało, że Agatka z klatki obok wyszła za Oskara z klasy C, który jest teraz ważnym i bogatym panem dyrektorem i kupił jej na urodziny BMW (którym nie omieszkała przyjechać na spotkanie)! A Mariusz, który zawsze palił papierosy za rogiem szkoły i rzucał w wychowawczynię papierkami, tak że w końcu doprowadził ją do łez, jest wysoko postawioną szychą w jakimś banku (na samym początku oznajmił, że tego wieczoru on stawia wszystkie drinki). A Marek, moja pierwsza miłość? Został policjantem! Wciąż jest całkiem przystojny. Dobrze, że nie przyszedł w mundurze…
Wszyscy jak na komendę rzucili się do pokazywania sobie zdjęć żon, mężów i dzieci oraz do opowiadania o swoich niezwykle ciekawych życiorysach. Kiedy ktoś w końcu spytał: „Ula, a co u ciebie słychać?”, zamarłam z przerażenia i zaczęłam gorączkowo zastanawiać się, jak przedstawić swoje chaotyczne i nie wypełnione spektakularnymi sukcesami życie i w sposób możliwie najbardziej interesujący dla słuchacza. Nic nie wymyśliłam. – Uh, no wiesz… — wydusiłam z siebie. – Wszystko po staremu…
Klasa wybuchła śmiechem i dalej zaczęła świergotać i przeglądać zdjęcia, a ja nieco uważniej rozejrzałam się wokół. Kilka osób niewiele mówiło i sprawiało wrażenie ewidentnie spiętych. Asia, którą zawsze chłopcy pierwszą prosili do tańca na dyskotekach, a teraz korpulentna pani w tanich ciuchach i z zaniedbanym baleyagem na głowie, wyraźnie zaczerwieniła się na pytanie o studia i pracę. Wreszcie wydukała, że nie pracuje, bo zaszła w pierwszą ciążę już w drugiej klasie technikum. Rudy Krzysiek, który zawsze miał same dwóje, teraz jąkając się tłumaczył roześmianej klasie, że od dwóch lat nie może znaleźć pracy. Nawet moja pierwsza miłość — policjant, który na początku brylował barwnymi opowieściami z życia półświatka, po trzecim piwie jakoś zamilkł.
Prym w dyskusji wiodła Agatka od BMW, Mariusz z banku i Ala, szczęśliwa matka trójki dzieci z domem w Konstancinie, która przyniosła chyba trzy albumy zdjęć z wakacji w każdym możliwym turystycznym kurorcie świata.Po dwóch godzinach rozmowa zdecydowanie przestała się kleić. Kolejne osoby zaczęły coraz częściej spoglądać na zegarek i powoli się wykruszać, wśród uścisków i zapewnień, że musimy koniecznie spotkać się znowu. Znowu? Nie ma mowy!
Z wyraźną ulgą wróciłam do swojego nudnego i niezbyt bogatego domu, bez męża i dzieci. Klapki opadły mi z oczu. Ja w ogóle nie znam ludzi, z którymi chodziłam do klasy, a oni nie znają mnie. Jedno spotkanie w roku tego nie zmieni. Po co mam się spotykać z ludźmi, z którymi nic mnie nie łączy i nigdy nie łączyło i tłumaczyć im się, dlaczego moje życie wygląda tak, a nie inaczej? Muszę zepchnąć moich kolegów z klasy z powrotem w niepamięć. I jak najszybciej usunąć swój profil z portalu. Zanim odnajdą mnie znajomi z liceum, albo co gorsza ze studiów.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze