Nie, to nie!
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuUstalmy jedno: w długą i ciężką drogę nie jest dobrze zabierać kogoś, kto kwęka od samego początku, osłabia morale pozostałych i podważa sens wędrówki. Jeśli cała grupa złożona jest z ludzi, którzy nie mają wspólnego celu, słabo widzę powodzenie wyprawy.
Witam,
Jestem świeżo upieczoną mężatką i już po paru miesiącach mam dość wspólnego życia. Mój mąż strasznie się zmienił. Przestał dbać o mnie i pomagać mi, sam też zrobił się zaniedbany. Jestem jak ten wół. Mam już tego dość. Pomimo moich próśb i rozmów nic nie skutkuje. Spodziewamy się dziecka. Mam wrażenie, że podchodzi do ciąży na zasadzie „ chciałaś to masz”. Nie chodzi ze mną do kościoła. Odciąga mnie od rodziny i znajomych. Mam wrażenie, że gardzi każdym, poza swoją rodziną. Proszę o pomoc, bo chyba dłużej już tego nie zniosę. Jak na niego wpłynąć, kiedy rozmowy nie pomagają?
Asia, 28 lat
PS kiedy ksiądz udziela rozwodu?
***
Droga Asiu,
Trzeba przyjąć do wiadomości, że małżeństwo to nie jest umowa o pracę, która rozwiązuje się z okresem wypowiedzenia. Parę miesięcy małżeństwa, które nie chce się układać jak z bajki (czyli według Twoich zasad, jak mniemam) i Ty się już rozwodzisz? Przyjmij do wiadomości, że jedynie w uzasadnionych przypadkach orzekana jest nieważność zawartego w Kościele małżeństwa. Nad istotą sakramentu warto czasem zastanowić się wcześniej, zanim człowiek na własnej skórze poczuje, że to jednak dość poważne zobowiązanie.
Jeśli wszystkie rozmowy z mężem zaczynasz w takim samym tonie jak ten list, to ja się wcale nie dziwię, że nie przynoszą skutku. Jest pełen pretensji. Co to znaczy, że mąż próbuje Cię odciągnąć od rodziny? Nie piszesz żadnych konkretów, trudno w tej sytuacji coś radzić. Tak sobie jednak gdybam, że jeśli człowiek zakłada własną rodzinę, to powinien zrobić dla niej miejsce w swoim życiu, a więc siłą rzeczy przerwać pępowinę i rzadziej spotykać się z ciociami, wujkami i kuzynami. Inaczej może się zdarzyć taki klops, że między świeżo upieczonymi małżonkami nie ma więzi i byle drobna przeszkoda spowoduje bolesny upadek.
Ochłoń troszkę i przyjrzyj się Wam z innej strony. Ale nie mężowi, a Wam obojgu. Zastanów się, czy widzisz miejsce dla niego w swoim życiu? Czy uczyniłaś jakieś kroki, by zmienić swoje życie tak, by było w nim miejsce na męża, jego przyzwyczajenia i marzenia? Czy robisz to wszystko, czego żądasz od niego, czy szanujesz jego światopogląd, rodzinę, znajomych?
Przypuszczam, że nie sprawdziłaś wcześniej zbyt dokładnie, jaki Twój mąż ma stosunek do wiary. Zaręczam Ci, że jeżeli nie będzie chciał chodzić do kościoła, to przymus z Twojej strony tylko go w tym utwierdzi. Lepiej pokazać mu, jak wiara pozytywnie wpływa na ludzi, a nie czynić z niej oręża przeciw niemu. Chyba i bez tego wystarczająco dużo Was dzieli.
Spodziewasz się dziecka. Na karb rozstroju hormonalnego kładę Twoje słowa o rozwodzie. Lekceważenie danej przysięgi jest niepoważne. Jeśli masz kłopot, trzeba go rozwiązać. Jak to sobie wyobrażasz? Rozwiedziesz się z nim i co? Co dalej z dzieckiem? Jaki los mu chcesz zgotować? Jaką odpowiedzialność na siebie przyjmujesz, że nie dasz szansy jego ojcu zaistnieć? I tu też nie spodziewaj się cudów, większość mężczyzn potrzebuje czasu, by wejść w rolę ojca. Na początku najczęściej podchodzą do dziecka z życzliwą ciekawością. Więź się tworzy (wiele zależy od matki – jeśli odsuwa ojca od dziecka, bo sama wszystko zrobi najlepiej lub pomoże jej w tym matka, to ojciec podkuli ogon i sobie pójdzie) o wiele później.
Zatem, Asiu, nie masz wyjścia. Musisz podjąć pracę nad Waszym małżeństwem. Mniej pretensji, więcej otwarcia. Mniej licytacji, czyja rodzina lepsza i ważniejsza, więcej skupienia nad Wami. Jeśli nie dajecie rady sami, pójdźcie na terapię rodzinną. Ale najlepiej, to sobie usiądźcie, razem wyrzućcie wszystko, co w Was przez tych kilka miesięcy narosło, określcie czego się spodziewacie po rodzinnym życiu, jak sobie wyobrażacie małżeństwo… i do roboty! Bez dobrej woli i zaangażowania obu stron nie uda się. Jest jeszcze czas, by to zmienić. I błagam Cię, tylko nie rzucaj w złości wszystkiego i nie wychodź trzaskając drzwiami. Powodzenia!
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze