Kubek na rozstanie
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuKiedy otrzymywałem kubek, wiedziałem, że dziewczyna nie ma pojęcia o mnie, o moich zainteresowaniach oraz potrzebach. Odpakowując prezent dowiadywałem się, że niewiele tę panią obchodzę, że spotkaliśmy się przypadkiem i chcieliśmy od siebie również rzeczy przypadkowych. Co kieruje dziewczynami ofiarującymi tak przykry podarek? Kubek jest czymś, czego używamy codziennie, dziewczyna myśli, że obdarowany codziennie zrobi sobie w nim kawę i o niej pomyśli. Nic bardziej mylnego!
Byłem, jak to mówił dzielny woj Wit, trzy ćwierci od niechybnej śmierci.
A zaczęło się zwyczajnie. Jak co dzień, zmrużyłem swe śliczne oczęta, nie mogąc znieść widoku świata i podreptałem do kuchni, żeby ciut rozruszać starzejący się umysł. Sina ma ręka nastawiła wodę, a następnie sięgnęła ku szafce skrywającej ociekacz. Tam miałem nadzieję natrafić na kubek, rzecz wyraźnie pomocną w przyrządzaniu kawy. Znalazł się aż za dobrze. Mianowicie, utraciwszy wsparcie rzeczonych drzwiczek, oderwał się od bandy kolorowych pobratymców i pomknął ku mojej, cokolwiek zdziwionej głowie. Ocalałem jedynie dzięki wieloletniemu doświadczeniu pracy w mediach i kulturze – takie środowisko wyrabia zdolność wykonywania błyskawicznych uników, udało się i tym razem. Z narastającą melancholią obróciłem zmęczony wzrok ku szkłu, roztrzaskanemu na podłodze, posłałem przepraszające spojrzenie zatrwożonym kotom, by koniec końców zabrać kolejny kubek z całej baterii kubków piętrzących się nad zlewem.
Być może uniknąłbym niebezpieczeństwa prowadząc inną politykę kubkową. Na przykład, zamiast pakować wszystko na suszarkę nad zlewem, mógłbym chować suche naczynia do szafek, unikając tłoku, który to niebezpieczne dla mnie zdarzenie wygenerował. Problem leży w wewnętrznej niezmienności, tej samej, którą rozpoznajemy w parę dni po sylwestrze, kiedy walą się postanowienia noworoczne. Niestety, nie będę palił mniej i czytał więcej, nie zmienię stylu ubierania się, choćby spadł na mnie magazyn Armaniego, i w żaden sposób nie zdołam doprowadzić do tego, żeby opustoszała moja suszarka. Wierzę bowiem, że wszystkie suszarki (podobnie jak damskie torebki, męskie portfele, dyski twarde oraz schowki w samochodach) są przedmiotami magicznymi, to znaczy najróżniejsze sprzęty pojawiają się w nich i znikają niezależnie od ludzkiej woli. Głowa, uszczęśliwiona niespodziewanym ocaleniem nieoczekiwanie zaczęła myśleć.
No bo – skąd u mnie takie nagromadzenie kubków? Z tego co pamiętam, nigdy żadnego sobie nie kupiłem. W gruncie rzeczy, nie znam nikogo, kto kupiłby sobie kubek. Niemniej, większość ludzi ma całkiem sporo kubków, ja chyba nawet więcej, bo kilkadziesiąt, z czego każdy jest kompletnie różny od pozostałych. Przyglądałem się każdemu z osobna, próbując zrozumieć, skąd się wzięły w moim domu. Niektóre wyglądały na starsze od wykopalisk w Biskupinie, inne były całkiem nowe. Część zapewne pojawiła się samoistnie w mojej suszarce, część otrzymałem jako bonus do jakiegoś zakupu, o którym ze wszystkich sił próbowałem zapomnieć – no bo czy kubek może być dołączany do czegokolwiek sensownego? Zapewne, choć niekoniecznie, część kubkowego bałaganu wędruje za mną od mieszkania do mieszkania, których wynajmowałem dziesięć. Są więc upiorami szczęśliwej młodości, zaklętymi tylko w paskudne kształty o obitych uszkach. Wreszcie, są i kubki będące podarunkami od dziewczyn. Szczęśliwie niezbyt wiele. Roztrzaskany należał do tej niechlubnej grupy.
Tak się składało, że dziewczyny miałem także w dość młodym wieku, więcej dostawałem od nich prezenty najczęściej niezgodne z moimi oczekiwaniami. Niewesoły los licealisty czy studenta lat młodszych wiąże się z ograniczeniami budżetowymi (przynajmniej w wypadku mojego otoczenia, choć gdyby zsumować wydatki i wpływy wyjdzie niezawodnie, że student należy do najlepiej uposażonych grup w Polsce). Brak kasy raczej nie przeszkadzał, a nawet skłaniał do pomysłowości. Człowiek musiał trochę się napocić, żeby sprawić radość drugiej osobie, niekiedy z wzajemnością. Dostawałem zdjęcia z zagadką, najfikuśniejsze notatniki (zapewne po to, bym zapisywał tam swe mądrości, zamiast głosić je światu), bieliznę, książki, wódkę i inne cudności, o których zapomniałem. Czasem zdarzał się i kubek. Wówczas pojmowałem, że znajomość z dziewczyną się zwija.
Kubek jest szczególną odmianą prezentu, gdyż wszyscy kubka potrzebują. Gdyby nie on, chłeptalibyśmy kranówę i tyle. Domyślam się, co kieruje dziewczynami ofiarującymi tak przykry podarek. Kubek jest czymś, czego używamy codziennie – mówi sobie taka – więc, jeśli dam mu kubek, on codziennie zrobi sobie w nim kawę i o mnie pomyśli. Taki pogląd mimowolnie zakłada, że z reguły myślimy o innych dobrze, co raczej nie jest prawdą. Facet prędzej czy później zapomni, od kogo taki kubek dostał, ja przynajmniej nie pamiętam. Wiem za to co innego. Otóż kubek jest prezentem pozbawionym wszelkich indywidualnych właściwości. W gruncie rzeczy – wszystkie są takie same, niezależnie od tego, co na nich nadrukowano, pasują każdemu, w związku z tym nie pasują do nikogo.
Kiedy otrzymywałem kubek, wiedziałem, że dziewczyna, mimo niekiedy szczerego serca, nie ma pojęcia o mnie, o tak zwanych zainteresowaniach oraz potrzebach, które nie są znów, bądźmy szczerzy, specjalnie wyrafinowane. Nigdy nie były. Mówiąc inaczej, odpakowując prezent dowiadywałem się, że niewiele tę panią obchodzę, że spotkaliśmy się przypadkiem i chcieliśmy od siebie również rzeczy przypadkowych. Przypadkowość także jest pełna uroku. Spoglądałem na kubek i miałem głębokie, niekoniecznie przykre poczucie końca. Zobaczymy się jeszcze parę razy, a potem fru, heja i każde poleci w swoją stronę. Do swojej prawdy przekonałem kolegów i wkrótce wszyscy, którzy otrzymali kubek, rozpatrywali je w perspektywie końca. Ileż rozpaczy się z tym wiązało! Wyobraźmy to sobie. Chłopak ma lat siedemnaście, zakochał się po uszy, są razem już trzy lata, przychodzą imieniny, a tu bach – taka franca w papierku. Nie raz i nie dwa kubek zyskiwał nowe zastosowanie. Łez mieścił bowiem sporo.
Dopiero teraz przyszło mi do głowy, że dziewczyny przecież nie były głupie, a już na pewno mądrzejsze od nas. Skoro sam zdołałem rozplątać kod kubkowy, to one musiały wpaść na to wcześniej. Innymi słowy, kubki ofiarowane mi i innym mogły być komunikatem: mam cię dosyć, idź sobie, tylko po cichu, żeby nie było awantury. Metoda bezsprzecznie skuteczna, bo czy ktoś tak szkaradnie obdarowany znalazłby siłę, żeby walczyć albo się kłócić. W ten sposób zostaliśmy uwikłani w sytuację rozstaniową, dostaliśmy niewidocznego kosza tak przemyślnego, że braliśmy na siebie ciężar porzucenia aktualnej partnerki. Sprytne, prawda?
Już dawno nie dostałem kubka – to prezent studencko nastoletni. Na pewno ma swoje odpowiedniki w świecie dla dorosłych, do którego mam przykrość z wolna aspirować. Co jest dorosłą formą kubka? Naprawdę nie umiem odpowiedzieć. Może paskudny obraz do zawieszenia w salonie? Ekspres do kawy. Trudno powiedzieć.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze