Byle nie dać się wyzyskać
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuUstalmy jedno: instynkt samozachowawczy w naszych czasach tyczy się nie tyle śmierci w czasie polowań, ile dbania o własną skórę w machinie krwiożerczego kapitalizmu. Powiedz mi dziewczyno, jaka poważna, uczciwa, dobrze traktująca pracowników firma pozwala sobie na zatrudnianie kogoś „na gębę”, bez podpisania umowy?
Droga Margolu,
Mam kłopot natury zawodowej. W zasadzie nie wiem, czy będziesz mi mogła jakoś pomóc, ale może mój list będzie ostrzeżeniem dla innych…
W połowie sierpnia wysłałam CV do pewnej firmy wynajmującej mieszkania obcokrajowcom, mającej siedzibę w centrum Krakowa. Firma zrobiła na mnie bardzo profesjonalne wrażenie. Zatrudniły mnie dwie kobiety, obie bardzo młode: Anetta ma 25 lat, a Ilona około 28. Obie bardzo zadbane, wykształcone, inteligentne. Urodziły się na Wschodzie (chyba na Łotwie), ale mówią świetnie po polsku. Pracował z nimi 22-latek z Turcji, który przedstawiał się jako współpracownik i współzałożyciel firmy. Pomagał mi w moich pierwszych krokach przez tydzień, wprowadzał mnie we wszystko, czym należało się zajmować w firmie. Był bardzo pomocny, życzliwy, wyrozumiały. Przekonywał mnie, że pieniądze, które mogę zarobić są naprawdę wysokie: 20% prowizji od pięćdziesięcioprocentowej prowizji z czynszu studentów i 5% od właścicieli. Nie tylko wynagrodzenie motywowało mnie do pracy, naprawdę zaczęło mi się podobać. Spałam po kilka godzin dziennie, ale czułam, że to ma sens. Po pracy siedziałam jeszcze w domu przygotowując sobie plan na następny dzień. Wciągnęło mnie, jak w żadnej firmie dotąd. Kontakt z obcokrajowcami, ich zadowolenie i aprobata przy każdym kolejnym spotkaniu. Potem kolejne pochwały od Anetty, Ilony, Darsera… Czułam, że wreszcie się odnalazłam. We wrześniu przyjęli jeszcze jedną osobę, Kamę. Zaprzyjaźniłyśmy się, choć może to za duże słowo, ale zaczęłyśmy ze sobą współpracować i sobie pomagać, co jest na pewno bardzo ważne. Potem zatrudnili jeszcze 2 osoby. W sumie muszę przyznać, że stworzyli bardzo zgrany zespół. Pierwsze pochwały sprawiły, że zaczęłam czuć się naprawdę doceniana. Zaczęłam żyć tą pracą, firmą, jakby była moją własną. Momentami byłam im wdzięczna, że mnie zatrudniły, dały mi szansę i doceniały każdy mój mały krok do przodu. Pochwała sprawia że, robi się jeszcze więcej, by utrzymać tę opinię i by nikogo nie zawieść.
Gdy udało się kogoś zakwaterować, nie zawsze można było od razu spisać umowę. Ogólnie organizacyjnie było to dość skomplikowane: często pobieraliśmy zaliczki, depozyty. Były to dość duże kwoty. Pieniądze z początku pod nieobecność Anetty oddawałam Ilonce, ale później kazali nam pieniądze zostawiać w foliach w segregatorze (do których WSZYSCY mieli dostęp). Któregoś dnia podczas rozliczania z Anettą zauważyłam, że brakuje 400 zł. To nie jest kwota na którą można się pomylić, zważywszy że liczyłam za każdym razem pieniądze po kilka razy! Zapytałam, czy ktoś nie brał pieniędzy? Nikt sobie nie przypominał, a Anetta powiedziała, bym się nie martwiła, bo to za duża kwota, by gdzieś zginęła, że może ją wpłaciły na konto, że się znajdzie i żebym się tym nie przejmowała. Nie spałam potem cały weekend, bo mi coś już zaczęło nie pasować. Podobną sytuację potem mieli Kama i Sebastian, razem zniknęło im ponad 1200 zł. Był piątek, gdy zakwaterowałam 9 osób. Około 20.00 sprawdziłam zawartość mojej koperty, na której było napisane 1250 zł, zamkniętej zszywaczem. Okazało się, że jest w niej tylko 1050 zł. Zażądałam policji, przeglądu taśm z kamer i ogólnie wyjaśnienia tej sytuacji. Ilona z Darserem powiedzieli, by dać im te pieniądze i żeby nie mówić Anetcie, by jej na razie nie denerwować. Po tym byłam przekonana, że nie ma mowy o pomyłkach, ktoś kradnie te pieniądze! Zaczęło mnie zastanawiać, czemu giną pieniądze z naszych kopert, a nie z kopert Anetty, tych rozliczonych, czemu przez 6 tygodni nikt nie wypisał mi umowy, mimo że mieli wszystkie moje dane, a gdy o to pytałam, słyszałam, że czekają na resztę osób. Teraz wiem, że system pracy od początku był zły, zwłaszcza rozliczenia.
W sobotę rano zadzwonił do mnie Darser i zapytał, czy możemy się spotkać. Jak zwykle (pracoholizm wszedł mi w krew) o 15. przyszłam do biura, gdzie dowiedziałam się, że już więcej dla nich nie pracuje. Rano zmienili zamki w drzwiach. Darser przyszedł ze swoim nowym kolegą — Polakiem, którego przedstawił nam jako pracownika policji. Poprosili mnie o rozliczenie, gdzie są pieniądze za to, za tamto, pokazałam im rozliczenia. Kolejne pytanie: o 1600 złotych zaliczki za pewne mieszkanie. Byli przekonani, że nie mam tych pieniędzy, bo kilka dni temu zabrali mój segregator do domu, ale ja pokazałam im kartkę z pokwitowaniem od właścicielki, że pieniądze dostała ona jako depozyt. Wyglądali na zaskoczonych, bo pewnie liczyli, że mają na mnie „haka”. Tymczasem wszystko się wyjaśniło, poza sumą wcześniej zagubionych 600 złotych, którą — jak powiedział Darser — jestem winna firmie. Powiedzieli mi, że bardzo im się spieszy i muszą już wychodzić, że możemy się umówić na inny termin. Gdy dzwoniłam do Anetty, odebrała tylko dlatego, że miałam zastrzeżony numer i powiedziała, że sprawa jest przekazana Ilonce i Darserowi, po czym odłożyła słuchawkę (nagle przestała być życzliwą osobą z klasą), Ilona nie mogła rozmawiać, bo prowadziła samochód.
Nadal dzwonią do mnie klienci, z którymi się zaprzyjaźniłam i którym nadal udzielam informacji, przekazując sprawy firmie, która tak mnie wyrolowała. Jestem uczciwa wobec ludzi, z którymi podpisywałam umowy, oni mi nic nie zawinili. A firma… sama widzisz, Margolu. Co radzisz?
Magda
***
Droga Magdo,
Jeśli wszystko ma być w porządku, umowa podpisana jest od razu po podjęciu pracy przez nowo zatrudnionego, choćby po to, by uniknąć nieprzyjemności w czasie ewentualnej kontroli. Coś mi się widzi, Magdo, że Twoja ufność ociera się o bezbrzeżną naiwność…
Dziwne te nasze czasy, oj dziwne. Rynek pracy stawia człowieka w sytuacji praktycznie bez wyboru. Jest praca – trzeba ją chwytać, bo jutro jej nie będzie… Taka sytuacja jest wręcz idealnym gruntem dla rozwoju zupełnie patologicznej, dzikiej formy rynku. Jak się przed tym bronić? Nade wszystko dbać o siebie. O swoje interesy. Trzeba dopilnować tej umowy. Zaufanie kończy się po tygodniu. Jeśli firma zwleka tak długo, można zacząć domyślać się zamiarów. W rozliczeniach trzeba dbać o siebie i gromadzić dokumenty na przekazane pieniądze. Pieniądze wkładane do kopert powinnaś była przeliczać z szefową i brać od niej pokwitowanie, a jeśli nie, trzymać je w domu. Wiem, że to wszystko już wiesz, że boleśnie się tego nauczyłaś. Pamiętaj na przyszłość o istnieniu takiej instytucji jak Państwowa Inspekcja Pracy. Nie chodzi mi bynajmniej o nasyłanie kontroli. Możesz skorzystać z ich wskazówek co do sposobu przygotowania umowy, zakresu obowiązków, warunków zatrudnienia… Pomogą Ci sprecyzować zapisy w umowach innych niż umowa o pracę. Nie musisz podawać nazwy firmy. Teraz natomiast powinnaś natychmiast zgłosić się do nich i złożyć pozew o zapłatę za pracę i podpisanie umowy. Wezwij na świadków klientów, z którymi utrzymujesz kontakt. Oni zaświadczą, że pracowałaś dla tej firmy. Powinno Ci się udać odzyskać choć część wynagrodzenia. Na prowizje nie licz… Sąd prawdopodobnie zasądzi minimalną płacę. Tym niemniej walcz, nie puść tego płazem. Zaangażowałaś w pracę wiele (zbyt wiele…) – postaraj się odzyskać chociaż część należnych Ci pieniędzy.
I zgłoś koniecznie na policję oszustwo. Opowiedz o sytuacji. Poproś o poradę, do kogo masz się zwrócić. To jest przestępstwo.Zgłosiłabym się też do lokalnej gazety, żeby opowiedzieć o sytuacji i przestrzec następne ofiary. W “Wyborczej” w dodatku o pracy pojawiają się czasem ciekawe artykuły o patologiach współczesnego rynku pracy. Opowiedz im o tej historii. Może uda się ustrzec kolejne ofiary.
Nie poddawaj się jednak nade wszystko, niech to zdarzenie nie podkopie twojej woli i pracowitości w przyszłości. Zdaję sobie sprawę z tego, że taka nieprzyjemna sytuacja może na długo podciąć skrzydła. Nie ma jednak czasu na rozkrochmalanie się nad sobą. Trzeba szukać nowej pracy. Trzeba nie tracić wiary, że są w Polsce etyczne, uczciwe firmy. Mnie ta wiara została przywrócona, i Tobie się uda. Nie pozwól sobie na defetyzm i całkowitą utratę zaufania we własne siły. Pamiętaj, co nie zabija, to wzmacnia.
Więcej asertywności życzę w dbaniu o własne interesy. I wiele powodzenia w poszukiwaniach. Trafisz w końcu tam, gdzie Twoje wysiłki zostaną nagrodzone. Wierzę w to głęboko. Rynek jest zdziczały, ale ciągle są enklawy zadbanych, prowadzonych ręką dobrego gospodarza firm. Musi się udać!
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze