Moja kobieta to snobka
MAGDALENA TRAWIŃSKA-GOSIK • dawno temuCzy snobizm to coś złego? Zapytał mnie przyjaciel. Jego dziewczyna woli wprowadzić się do nowego mieszkania z jednym krzesłem i kanapą niż mieszkać w pełni umeblowanym mieszkaniu, ale z meblami na każdą kieszeń. Kobietom pytanie o snobizm sprawiało trudność, nie umiały określić czy są snobkami, swoją pogoń za luksusem uważały za rzecz normalną i w pełni uzasadnioną. Więc na ten temat postanowiłam porozmawiać z mężczyznami.
Czy snobizm to coś złego? Zapytał mnie przy filiżance kawy przyjaciel. I kiedy się zaczyna? Pijemy dobrą, włoską kawę w naszej ulubionej, choć drogiej kawiarni, moglibyśmy napić się jej z domowego ekspresu lub w sieciowych kawiarniach, dlaczego przyszliśmy tu – ciągnął dalej. To był tylko pretekst do dalszej rozmowy. Pożalił mi się na swoją dziewczynę, która urządza ich nowe mieszkanie, wybierając drogie, ekskluzywne rzeczy. Woli wprowadzić się z jednym krzesłem i kanapą niż mieszkać w pełni umeblowanym mieszkaniu, ale za to w skandynawskim stylu — na każdą kieszeń.
Kobietom pytanie o snobizm sprawiało trudność, nie umiały określić czy są snobkami, swoją pogoń za luksusem uważały za rzecz normalną i w pełni uzasadnioną. Więc na ten temat postanowiłam porozmawiać z mężczyznami.
Karol (26 lat, specjalista do spraw promocji z Wrocławia):
— Wcześniej tego nie zauważałem. Dochodziły do mnie zgryźliwe uwagi kumpli na jej temat, ale się tym nie przejmowałem, wziąłem to raczej za zazdrość. Teraz, gdy już nie jesteśmy razem, przypominam sobie, jak się skrzywiła, gdy na pierwszą randkę przyniosłem bukiet polnych kwiatów. Nie lubiła kaczeńców, bratków, chabrów, słoneczników. Bukiet musiał wyglądać na duży – mówiła szykowny – nie było mowy o takim spontanicznym, kupionym od babci na straganie. Z kwiaciarni, z dużą wstążką, przybraniem, celofanem był ok. Najlepiej z kwiaciarni w hotelu. Fakt, że te kwiaty stały długo w wazonie, ale jeden bukiet kosztował powyżej stu złotych.
Nigdy nie umiałem jej dobrać biżuterii, bo to co było ogólnie dostępne, nie interesowało ją, wolała coś bardziej unikalnego – ze sklepu z antykami lub drogiego – od marek, na które po prostu nie było mnie stać. Na moje szczęście wynalazła jakiś sklep w internecie z unikatową biżuterią i torebkami na zamówienie. Ona wybierała, a ja płaciłem. Nie były takie drogie, ale jedyne w swoim rodzaju.
Nie lubiła mojej Skody, za to oglądała się za BMW. Zwracała uwagę na to, jakich marek mam ciuchy. Gdy tłumaczyłem jej, że dla mnie to nie takie ważne, że bluza i spodnie powinny być po prostu wygodne i w moim stylu, zaproponowała mi kupowanie w ciucholandach – tam miałem dostać markowe dżinsy za bezcen. Nie chciałem chodzić w używanych rzeczach, po ludziach, źle bym się czuł. Nie mogła tego zrozumieć. Zamiennie zaproponowała mi przeszywanie metek z markowych ciuchów ze szmateksu na moje dżinsy, kupione od mniej znanych marek.J To było dla mnie za dużo. Doszedłem do wniosku, że jeśli tak bardzo przeszkadzają jej moje nie markowe ciuchy, to co będzie, jeśli zacznę łysieć lub tyć.:)
Marcin (25 lat, specjalista do spraw marketingu z Łodzi):
— Pasjami kupowała bieliznę i koszulki do spania. Bieliznę miała tak piękną i tak piekielnie drogą, aż głupio mi było wyskakiwać w swoich gatkach. Po czasie, ja też zacząłem kupować droższą bieliznę. Chwalę sobie, bo rzeczywiście nic się nie pruje. :) Przyznałem jej rację, że lepiej poczekać, kupić coś na wyprzedażach, ale w sklepach, do których nigdy wcześniej nie zaglądałem – uważając je za bardzo drogie i nie dla mnie.
Gorzej jest z wyjazdami na urlop. Oboje sporo zarabiamy, a jednak nie dość sporo, by pojechać na wycieczkę za 7 000 zł. Moja dziewczyna zmobilizowała mnie bym poszedł po podwyżkę i zaczął dorabiać na boku. Teraz mamy więcej kasy, ale też mniej czasu dla siebie. Trochę się obawiam tego podnoszenia standardu życia. Z jednej strony wiele jej zawdzięczam, z drugiej pracuję jak wół, żeby żyć na odpowiednim poziomie, jej poziomie. Czuję się spięty, brakuje mi dawnego luzu. Lubię komfort, ale męczą mnie trochę jej wymagania.
Jerzy (28 lat, grafik – ilustrator z Sopotu):
— Nie widzę nic złego w snobizmie. Moja dziewczyna dobrze przemyśli zakup, zanim wyda pieniądze. Nie ma miliona tanich torebek, ale kilka naprawdę dobrych i ładnych. To samo tyczy się kosmetyków, sukienek i butów. Na ostatnie pantofle zbierała kilka miesięcy. Jest dobrze zorientowana w świecie mody i ma styl. Codziennie odwiedza centrum handlowe, szuka rzeczy naprawdę gustownych. Z przyjemnością dołożyłem się jej do bardzo drogiej kanapy, bo salon wygląda teraz naprawdę świetnie. Za jakością zawsze idzie cena. Warto jednak zapłacić więcej i mieć rzecz wymarzoną. Cieszę się, że nie jest taką snobką, która musi mieć kieckę wysadzaną brylantami lub futro z foczki. Jej snobizm jest niegroźny.
Robert (38 lat, kierownik sprzedaży z Warszawy):
— Moja żona to prawdziwa snobka. Wszystko rozumiem: drogie ciuchy, pomadki, kremy, ale u niej to zaczyna być chore. Chciała mieć psa. Byłem przeciwny, ale razem z córką mnie namówiły. Dopiero gdy się zgodziłem, okazało się, że to chart rosyjski z rodowodem. Chodzą z nim na wystawy i karmią go lepiej niż mnie. A dla mnie pies, to pies – przyjaciel człowieka, ale nie jakaś modelka.
Żona dużo wydaje na jedzenie. Ostatnie święta kosztowały nas powyżej 2000 zł. Na stole muszą być specjały z dobrych, delikatesowych sklepów, a nie z supermarketu. Butelka drogiego wina. A na sylwestra prawdziwy szampan.
Moja żona kocha kaszmir, jedwab i brylanty. Gdy nie może kupić sobie sukienki, którą pragnie, bo jest nie na naszą kieszeń, idzie do zaprzyjaźnionej krawcowej z katalogiem i szyje prawie identyczną, a potem kłamie koleżankom, że to z ostatniej kolekcji znanego projektanta. Dla mnie to śmieszne.
Żona do tej pory nie może mi wybaczyć, że pospieszyłem się z remontem. Ona chciała specjalnie sprowadzać parkiet do sypialni i materiał na zasłony, ale tym razem się sprzeciwiłem, bo w przeciwnym razie nigdy nie wprowadzilibyśmy się do nowego mieszkania.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze