Nazwał mnie dziwadłem
CEGŁA • dawno temuPożarłam się z facetem i padło o kilka słów za dużo. Byłam zraniona, zaskoczona tym, co powiedział. Poszło o zdradę. Mój facet ma firmę i sam się rozlicza, a pani Kasia, jego wieloletnia „księgowa” okazała się też jego byłą, a może i obecną? Kto to może wiedzieć. Rozmawiają przez telefon kilkanaście razy w miesiącu – nie wiem, o czym.
Kochana Cegło!
Pożarłam się z facetem i padło kilka słów. Może o kilka za dużo. W każdym razie efektem kłótni było to, że poprosiłam o czas. Byłam bardzo zraniona, zaskoczona niektórymi rzeczami, które powiedział – dziwne jest na przykład dowiadywać się po dwóch latach bycia razem, że ktoś cię w bardzo dla ciebie ważnej sprawie oszukiwał, a tą sprawą jest seks. Mój facet ma firmę i sam się rozlicza, a pani Kasia, jego „księgowa” od wielu lat, okazała się też byłą. Może obecną? Kto to może wiedzieć. Rozmawiają przez telefon kilkanaście razy w miesiącu – teraz to już nie wiem, o czym.
Nie jest to jedyna rzecz, która wyszła w kłótni, przyznam jednak, jestem typową babą i to najbardziej mnie ubodło. Zachowałam się mimo to spokojnie. Powiedziałam zgodnie z prawdą, że potrzebuję pobyć trochę sama ze sobą – ze swoim duchem i ciałem. Krótko mówiąc, żeby nie zostawał na noc (PRAWIE mieszkamy razem, tak na zmianę). Chciałam pomyśleć, nic więcej. Mateusz pocałował mnie w czoło, wyszedł. Jak odebrałam, czuł się winny i bardzo słusznie. Trwało to jednak krótko.
Poszłam sobie parę razy sama do kina, porozmawiałam z mamą, z dwiema przyjaciółkami. Jedna mnie spytała – wróżka jakaś? – ile mu daję czasu. Ja na to, że nie wiem, nie rozmawialiśmy o czasie. Chcę być sama i już. Ona – że niedobrze. Trzeba precyzyjnie określić czas, żeby facet nie był skołowany. Jezu! To ma być pomoc? Dzięki wielkie!
Mateusz faktycznie zadzwonił, że chce się zobaczyć, nie upłynął nawet tydzień. Zaproponowałam spotkanie w kawiarni. Ledwo przyszedł i usiadł (spóźnił się), walnął od razu „czyli jeszcze się nie namyśliłaś” – to a propos spotkania na neutralnym gruncie. Powiedziałam, że owszem, nie. Nie wiem, co mam myśleć. Straciłam zaufanie i oczekuję, żeby on coś w tej sprawie zrobił. A wtedy się dopiero zaczęło! Że on też mi nie ufa, bo nie można ufać kobiecie, która cię odstawia od łóżka. Traktuję go rzekomo jak trędowatego, a można przecież zachowywać się normalnie i w międzyczasie wszystko sobie wyjaśnić. No ale mógł się tego spodziewać prędzej czy później, bo to jest widocznie jakaś moja metoda – z poprzednim facetem też nie chciałam sypiać, kiedy coś sobie ubzdurałam. I że on się boi być z takim dziwadłem, któremu nie wiadomo, co i kiedy strzeli do głowy, żeby używać seksu jako narzędzia do upokarzania go!Wyjaśnię, o co chodzi z tym piciem do przeszłości. Rzeczywiście, nie mogłam w pewnym momencie nawet pomyśleć o seksie ze swoim byłym, który mnie zdradził jak prostak. Czułam obrzydzenie fizyczne, nic na to nie poradzę. Nigdy zresztą nie wróciliśmy do siebie po tej historii, nie była to więc żadna moja „metoda”, tylko, jak się potem okazało, decyzja o zakończeniu sprawy (chociaż przyznaję, nie od razu wiedziałam, że to już definitywny koniec). Mateusz prawie od początku wiedział o tej sprawie. Zwierzyłam mu się dość szybko ze wszystkiego, co wydawało mi się ważne, sądząc naiwnie, że jak ktoś wie, co cię rani i czego nie umiesz wybaczyć, to raczej posłuży mu to do tego, by tych rzeczy nie powtarzać, a nie, by wykorzystywać je jeszcze jako argumenty przeciwko tobie. On niestety nie był ze mną równie szczery i, jak sobie teraz myślę, jedynie wpadł we wściekłość, że coś przypadkiem wyszło na jaw. W przeciwnym razie nigdy nic by sam nie powiedział.
Nasza rozmowa skończyła się totalnym fiaskiem. Znowu każde wykrzyczało swoje i rozeszliśmy się w dwie strony. Nie wierzę Mateuszowi, a tą rozmową zranił mnie drugi raz, jeszcze mocniej. Nie uważam, żebym była dziwadłem. Wątpię, czy ciągnięcie tego dalej ma sens, a Ty?
Dagmara
***
Kochana Dagmaro!
Postąpię tak jak lubisz: uczciwie, zatem od razu powiem Ci to, co wydaje mi się najważniejsze po przeczytaniu Twojego listu. Twój Mateusz wydaje się człowiekiem o wyjątkowo prostej konstrukcji psychicznej, pozbawionym empatii i subtelności, niewrażliwym na jakiekolwiek niuanse. Jeżeli więc – wbrew temu, co napisałaś na końcu – rozważasz jeszcze powrót do Niego, musisz się z tymi cechami zwyczajnie pogodzić. A nie będzie to dla Ciebie łatwe, ponieważ bardzo łatwo Cię dotknąć, stracić w twoich oczach. Jesteś osobą wyjątkowo prostolinijną, z jasno zdefiniowanym systemem wartości, w wielu aspektach bezkompromisową. Nie każdy ma odwagę tak żyć i płacić związany z tym haracz niepowodzeń. Jeśli jednak Ty jesteś na to gotowa, ze wszystkimi konsekwencjami – związek oczywiście należy uznać za zakończony. Martwię się tylko, czy nie będzie to dla Ciebie kolejna z wielu tego typu porażek.
Nie oburzaj się, ale nie zdziwiłabym się, gdyby Mateusz w identyczny sposób postrzegał… siebie! Może nawet podobnie ocenia Go Twoja przyjaciółka: ot, prostolinijny gość, nie przejdą z nim żadne dąsy, trzeba z nim konkretnie – wóz albo przewóz. Tutaj pozwolę sobie na grube uogólnienie: przeciętny człowiek (kobieta, mężczyzna) fatalnie znosi tzw. separację od łoża. Jest to cios osobisty i ambicjonalny, a szczególnie bolesny dla kogoś, kto – ponownie proszę Cię o cierpliwość dla moich wywodów – nie czuje się winny i generalnie „nie wie, o co chodzi”. Obawiam się, że z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia w Waszym przypadku.
Odwołuję się tutaj do Twojej oceny sytuacji – Twojego wyczucia, intuicji, możliwie trzeźwego osądu. Kłótnia już się odbyła – czas na podsumowanie jej bez emocji, za to realistycznie. Jak sądzisz — czy Mateusz naprawdę Cię zdradził, jak poprzedni chłopak, czy to tylko Twoje bolesne domniemanie?Znam i rozumiem to dręczące poczucie, że były partner nigdy nie jest do końca byłym. Żyje z nim mnóstwo osób, które utrudniają sobie życie chroniczną nieufnością. Do tego dochodzi spora łatwość, czasem wręcz nonszalancja (częstsza u facetów, fakt), z jaką ludzie bagatelizują swojej poprzednie związki, zaliczając je do przeszłości, kropka. Jeśli, załóżmy, związek Mateusza z Kasią był łagodnym niewypałem, on nie widzi problemu w utrzymywaniu kontaktów zawodowych z byłą dziewczyną. Poważny problem leży w czym innym: w przemilczeniu Mateusza, które w tym wypadku można uznać za kłamstwo, bo znajomość trwa. I miałaś pełne prawo znać jej poprzedni charakter. A czy ta wiedza by Cię uspokoiła? To już całkiem inna sprawa.
Oczywiście, argumenty Mateusza dotyczące Twojego poprzedniego chłopaka, są, żargonowo rzecz ujmując, „od czapy”, do tego wulgarne i nieszczególnie przydatne, gdy się walczy o miłość swojej kobiety. Zgadzam się, że po usłyszeniu czegoś takiego może się odechcieć wszystkiego – nie tylko seksu. Nie jesteś żadnym dziwadłem i nie daj sobie tego wmówić – Twoja reakcja była, owszem, typowa, ale stuprocentowo naturalna. Pytanie, czy Mateusz po raz pierwszy zachował się w tak brutalny sposób? I czy do zdrady doszło naprawdę, czy to tylko Twoje domysły? Jeżeli tli się w Tobie jeszcze iskierka nadziei, możesz spokojnie zainicjować jeszcze jedną rozmowę, w której na spokojnie spróbujecie wyjaśnić sobie, co się właściwie stało i co kogo najbardziej boli. Doradzałabym Ci wówczas, zamiast doraźnych reakcji na konkretne wydarzenia, ustalić nowe zasady związku – zakładam, że dla Ciebie niezbywalnym warunkiem byłaby bezwzględna szczerość, nawet w sprawach, które Mateusz uważa za błahe. Czy on przystanie na taki warunek? Nie wiem. Jedno z Was musi iść na kompromis. Naturalnie nie mówię o tolerowaniu kłamstw i zdrad, tylko o mozolnym odbudowaniu zaufania. Niestety, sama musisz zdecydować, czy gra jest warta świeczki.
Trzymam kciuki za tę wielką próbę szczerości, jeśli do niej dojdzie…
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze