Mężczyźni - manipulatorzy
CEGŁA • dawno temuPo 4 latach całkowitego celibatu poszukałam szczęścia w Internecie. Dość szybko wyłuskałam interesującego mnie mężczyznę: wrażliwego, oczytanego. Niestety, po jego wyznaniu nie mogłam go zaakceptować. Kategorycznie ucięłam rozwój tej znajomości, wyzywając się zresztą w duchu od nietolerancyjnych, zgorzkniałych tchórzy... Poniosłam stratę, ale nie żałuję jej. Choć nie było mi łatwo. Dziś wiem, że nie wolno w ten sposób manipulować ludzkimi uczuciami! Pewnie zrobił idiotkę nie tylko ze mnie.
Kochana Cegło!
Poniosłam stratę, ale jakby nie żałuję jej. Jak to wyjaśnić?
Po 4 latach całkowitego celibatu poszukałam szczęścia w Internecie. Dość szybko wyłuskałam interesującego mnie mężczyznę: wrażliwego, oczytanego, chętnie nadrabiającego "zaległości intelektualne", jak to określił. Imponowała mi jego ambicja, pęd do nauki grubo po trzydziestce. Przysłał zdjęcie w wiejskiej scenerii, ze swoimi zwierzakami – wyglądał więcej niż zachęcająco, opalony, wysportowany, wyluzowany. Serce mi zapikało: nie miałaś, babo, szczęścia w miłości – a może teraz?
Oboje jesteśmy z Warszawy. Tomasz zaproponował spotkanie po 6 tygodniach intensywnej korespondencji. Dwie pierwsze randki minęły na ugadaniu się po pachy. Było dobra kawa, wymiana coraz śmielszych uśmiechów i żartów. Zdawało mi się, że trafiłam prawie że do nieba. Trzecie spotkanie upływało przy świecach do kolacji i zmierzało w wiadomym kierunku. Kiedy nagle Tomasz spoważniał i powiedział, że musi mi coś wyznać. Zamigała mi lampka ostrzegawcza, ale zachowałam spokój.
Rok temu opuścił zakład karny, gdzie spędził 7 lat za ciężki rozbój. Był pod wpływem alkoholu, ale w międzyczasie odbył terapię i przestał pić. Zachował mieszkanie po byłej żonie, która uciekła od niego za granicę, dostał przyzwoitą pracę i mądrego kuratora, znalazł sobie nawet studia zaoczne. Powiedział, że wstydził się od razu opowiedzieć mi prawdę, żeby mnie nie wystraszyć, bo mu na mnie zależy. Popłakał się na koniec tej tyrady, ja zresztą też.
Niestety, nie mogłam zaakceptować Tomasza, nic na to nie poradzę. Przez kilka lat byłam żoną alkoholika, w naszym domu była przemoc fizyczna. Powiedziałam Tomkowi uczciwie, że nie wierzę w takie "wyleczenia" i boję się wchodzić drugi raz do tej samej wody. Żadne argumenty mnie nie przekonają. Nie miałam właściwie do niego pretensji, że zostawił taki kwiatek na koniec, ponieważ nikt chyba ze swoimi mrocznymi tajemnicami nie wyrywa się tak od razu, tylko najpierw chce drugą osobę poznać, wybadać… Rozeszliśmy się w żalu na "nie", chociaż Tomek gorąco namawiał mnie do namysłu, kategorycznie ucięłam rozwój tej znajomości, wyzywając się zresztą w duchu od nietolerancyjnych, zgorzkniałych tchórzy… Uwierz, nie było mi łatwo.
Niestety, nie jest to koniec tej historii. Kiedy przebolałam Tomasza, zaczęłam spotykać się z drugim kandydatem z mojej listy. To również było pudło, ale z innych przyczyn i więcej czasu zajęło mi zorientowanie się, że nic między nami nie zaiskrzy. Nieważne, nie o nim chcę pisać. Od tamtej kolacji z Tomkiem minęło kilka miesięcy. Przysłał maila, że koniecznie chce się spotkać, ale nie zamierza mnie do niczego namawiać ani przekonywać — żebym była spokojna. Niechętnie umówiłam się z nim.
Promieniał! On też nawiązał kontakt z kolejną kobietą z portalu i udało się. Są razem, ponieważ ona pozytywnie przebrnęła test. Byłam pewna, że zaakceptowała jego przeszłość, więc mu pogratulowałam, szczerze. Ale to nie o to chodziło. Tomek z uśmiechem… podziękował mi za to, że go wtedy odrzuciłam, bo dzięki temu spotkał najwspanialszą osobę, miłość swego życia, z którą zresztą zamierza się wkrótce żenić. Numer polega na tym, że więzienie i alkohol to były zwykłe kłamstwa, podpuchy! Tomek w ten sposób badał szczerość intencji spotykanych kobiet – czy zaakceptują go i pokochają pomimo to, czy mu uwierzą i dadzą szansę!
Ogarnął mnie taki żal i niesmak, że mało się znów nie popłakałam – ze złości! Bez słowa wybiegłam z kawiarni. Przecież chyba nie wolno w ten sposób manipulować ludzkimi uczuciami? I pomyśleć, że on tak strasznie mi się podobał, z trudem wierzyłam, że trafił mi się taki fantastyczny mężczyzna… A zrobił idiotkę zapewne nie tylko ze mnie jednej.
Sally
***
Kochana Sally!
Zaliczyłaś cios, i to – kolokwialnie mówiąc – cios poniżej pasa. Nie dziwię się, że bolało, nie rozumiem jednak, jaki jeszcze pozostał Ci dylemat do rozstrzygnięcia. Tomasz i jemu podobni nie zasługują moim zdaniem na szczególne rozpamiętywanie, a już na pewno nie powinnaś z jego powodu stawiać się w pozycji osoby głupiej czy naiwnej.
Istnieje pewna grupa mężczyzn – z reguły wygórowanego mniemania o sobie – którzy stosują takie karygodne zagrania w kontaktach z płcią przeciwną. Ich zdaniem jest to właśnie test uczciwości, spolegliwości i bezinteresowności przyszłej partnerki.
Poza braniem na trudną przeszłość, niezwykle popularnym numerem jest np. ukrywanie swojego wysokiego statusu majątkowego. Mężczyzna z wybujałym ego, pierwszym lepszym stanowiskiem kierowniczym i 8-letnim autem produkcji zachodniej jest święcie przekonany, że kobiety lecą na jego "majątek", dlatego zgrywa ofiarę losu bez prawa jazdy i w jednym swetrze. Zapytany, czemu to robi, odpowiada zwykle, że chce być kochany dla samego siebie, za to, jaki jest i kim jest, a nie za to, co ma. I zawsze wtedy odpowiadam (w skrócie rzecz ujmując), że to największa bzdura, jaką w życiu słyszałam.
Bo czy jakikolwiek tego typu kamuflaż da się utrzymać w związku na dłuższą metę? Czy mężczyzna taki nigdy nie wyzna partnerce, ile zarabia i ile ma mieszkań? A zatem – czy te informacje nie mają nic wspólnego z tym, jaki on jest naprawdę i co sobą reprezentuje? I na czym konkretnie miałoby polegać owo "bycie sobą", jeśli zatajamy swój status materialny (tym samym, poniekąd, swoje talenty, sukcesy i ambicje) lub dorabiamy ponure legendy do swojego nudnego życiorysu (chcąc wyjść na "gorszych" i w ten sposób zdobyć zainteresowanie, zrozumienie, współczucie, wybaczenie)?
Są to żałosne zabiegi, zaczerpnięte ze śmierdzących dydaktyzmem bajek dla dzieci oraz kiepskich romansów dla niby-dorosłych. Ponadto, facet stosujący takie chwyty, sam sobie szkodzi, gdyż nie zwiększa prawdopodobieństwa znalezienia fajnej kobiety, za to naraża się na randkowanie z osobami słabymi, zakompleksionymi, w najlepszym razie — pełnymi macierzyńskich instynktów i reformatorskiego zapału. A z takimi zapewne sami nie chcieliby się wiązać… I powstaje błędne koło. Tymczasem, gdy sprawa wyjdzie na jaw, wartościowe dziewczyny zwieją, gdzie pieprz rośnie, czując się – podobnie jak Ty i bardzo słusznie – głęboko urażone i potraktowane protekcjonalnie.
Reasumując – kłamstwo to broń obosieczna, a dla takich panów nie widzę taryfy ulgowej. Doradzam Ci serdecznie odrobinę cierpliwości i więcej wiary we własne przekonania, a na którymś miejscu listy odnajdziesz właściwego kandydata.
Wyczuwam w Tobie rozterkę: może faktycznie jestem złym człowiekiem, skoro odrzuciłam byłego więźnia i alkoholika? Nie, moja droga. Masz prawo odrzucić nawet kogoś z krzywym nosem i w skarpetkach w trzmiele, jeśli taka Twoja wola. Masz prawo do własnych przeżyć, przemyśleń, gustów i wyborów, a Twoją siłą jest szczerość i uczciwość argumentacji. Gdy nie ma tego po drugiej stronie, są za to tanie numery – nie ma o co walczyć ani za czym rozpaczać. Chociaż rozumiem, że były z Tomaszem piękne chwile i nie bardzo umiesz ułożyć sobie to wszystko w logiczną całość. Nawet nie próbuj.
Za to wiele autentycznej miłości Ci życzę!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze