„Taksim”, Andrzej Stasiuk
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuTo bardzo szczera książka, porusza w czytelniku wiele najróżniejszych strun. Eseistyka podróżnicza. Pierwszym, co uderza podczas lektury to jej kompletna a-czasowość i zagubienie, gdzieś w Europie Środkowowschodniej. Stasiuk ma szczególny dar zasysania do swojego świata. Czyni to rezygnując z jakiejkolwiek akcji i zaludniając książkę bohaterami podobnymi do siebie. Są głupsi, mądrzejsi, podli, szlachetni, niemniej wycięci z tego samego formatu.
Taksim to bardzo szczera książka. A o takich trzeba szczerze pisać.Stasiuk ma chyba w ogóle problem z kłamaniem, co jako pisarza stawia go w przykrej sytuacji. Kłamstwo jest częścią tego zawodu, należy wymyślać bohaterów, zdarzenia, które ich spotykają, wreszcie, emocje, nastrój, jaki powinna wywołać lektura. Czytelnik kupuje, bo lubi ten rodzaj łgarstwa. Tymczasem Stasiuk zupełnie z tym sobie nie radzi i dobrze, bo debiutanckie, podsypane autobiografią Mury Hebronu to powieść co się zowie. Dziś Stasiuk to w dużej mierze eseistyka podróżnicza, facet wsiada w pociąg czy tam samochód i zasuwa na prowincję obserwować sobie biedę. Ma to jakąś wartość, myślę sobie, ale co, gdy biedne kraje mu się skończą? Co jeśli wszędzie zapanuje dobrobyt, na zgubę eseistyce polskiej?
Wtedy powrót do powieści okaże się koniecznością, tymczasem, Taksim wydaje się próbą znalezienia formuły pośredniej. Poszczególne obrazki prowincjonalne bez większego trudu mogłyby trafić do jednej z książek eseistycznych autora, tu jednak spina je klamra fabularna. Nie oczekujmy struktury na miarę Grishama, ot chłop wędruje, spotyka innych facetów i opowiadają sobie historie. Mnóstwo historii, strasznych, śmiesznych i złowrogich, niektóre brzmią wiarygodnie, inne najwyraźniej przynależą do mitologii generowanej przez handlarzy i włóczęgów.
Poznajemy miejsce i czas opowieści, ale pierwszym, co uderza podczas lektury to jej kompletna a-czasowość i zagubienie, gdzieś w Europie Środkowowschodniej. Nazwy miejscowości można zmienić. Dwadzieścia lat temu ci ludzie też handlowali, pili podłe alkohole, kurzyli na potęgę i kombinowali, jak to zrobić, by zarobić, a się nie narobić. Twarde te chłopy, (a kobiet prawie nie ma) mogłyby kręcić swoje interesy i trzy dekady wcześniej, zmieniłyby się detale, no i na bazarze leżałoby co innego. Gadżety współczesności, jak telefon komórkowy pojawiają się rzadko i przypominają zabawki z innej planety. Momentami, wydaje się, że nie ma żadnej Unii Europejskiej, nie wymyślono jeszcze internetu, gier video nie wspomniawszy, albo cały ten Taksim rozgrywa się w scenerii oddalonej o tysiące kilometrów od Krakowa, Wiednia, Pragi. Różnica tkwi w myśleniu, świadomym, instynktownym lub wynikłym z konieczności odrzucenia warunków życia w krajach dobrobytu. Poczucie komfortu, wartość samorealizacji, poczucie bezpieczeństwa traci na znaczeniu. W zamian ciągła niepewność, ale i dziwna wolność, której, jako człowiek wielkomiejski zrozumieć nie mogę, ale popodziwiać i owszem.
Stasiuk ma szczególny dar zasysania do swojego świata. Czyni to rezygnując z niemal jakiejkolwiek akcji i zaludniając książkę bohaterami podobnymi do siebie. Są głupsi, mądrzejsi, podli lub, choć trochę szlachetni, niemniej wycięci z tego samego formatu. A jednak działa. Dziwne to, bo gdyby ich spotkać, nie znaleźlibyśmy wspólnego języka. Można jednak przyjąć, że narzucenie pierwszoosobowej narracji, złączenie tych obrazków w całość przysłużyło się książce, przybliżyło ją do czytelnika.
A skoro miało być szczerze – nie wątpię, że część bohaterów ma swoich odpowiedników w rzeczywistości, autor spotkał ich lub usłyszał opowieści. Gdzieś są te wszystkie bazary, jeździ sobie lunapark, wożąc karuzele i ciemne interesy, gdzieś tam są ponure pokoje, tanie szlugi, a wielki Cygan z biczem toczy nierówną walkę z hordą wściekłych bachorów. Stasiuk tam jeździł, bywał - lecz nie był. Zza wydarzeń opisanych w książce, zza prawdziwego świata wyłania się sam twórca, który lubi zwiedzać ludzkie nieszczęścia, pochyla się nad nimi, a potem wraca do siebie i dobrego życia. Jest w tym zgrzyt, którego nie umiem wyjaśnić. Ledwo rozpoznaję. Może to niedobrze, nie powinno się tak pisać. Ale też dowód na to, że Taksim porusza w czytelniku wiele najróżniejszych strun.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze