"Kraj, gdzie nigdy się nie umiera", Ornela Vorpsi
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuDziwna to książka. Bardzo mocna, wyrażona jednak językiem kobiecej subtelności. Obraz pełen goryczy i marzeń. Pocztówki ze świata, który nie powinien istnieć ze względu na własną potworność. Wszystkie śmieszne, straszne wydarzenia składające się na groteskowy obraz nieszczęśliwego kraju oglądamy oczyma dziewczyny, w której budzi się seksualność.
W latach sześćdziesiątych światem wstrząsnął Malowany ptak Jerzego Kosińskiego, brutalne, niemal pornograficzne dzieło opisujące losy żydowskiego chłopca w czasie II wojny światowej. Krótka książeczka Orneli Vorpsi, albańskiej pisarki nieco tamtą powieść przypomina, nie tylko ze względu na tematykę, ale i biografię. Tak jak Kosiński, Vorpsi dorastała w trudnych warunkach, oboje podjęli decyzję o emigracji, żadne też nie pisało w języku ojczystym (odpowiednio, angielski i włoski). Kosiński kłamał, Vorpsi pisze prawdę. Przynajmniej tak się wydaje.
Dziwna to książka. Bardzo mocna, wyrażona jednak językiem pełnym kobiecej subtelności. Właściwie – same obrazy pełne goryczy i marzeń, pocztówki ze świata, który nie powinien istnieć ze względu na własną potworność. Tu można pójść do najcięższego więzienia za wyrażenie obawy, że zabraknie zboża (sianie paniki wśród ludu), a matce nie wolno pochować syna, zastrzelonego przez żołnierzy. Trup ma leżeć i straszyć ludzi swym gniciem. Tu wieszają się nawet dziwki, banan jest przysmakiem tak rzadkim, że nawet nie znanym z nazwy, ojcowie biją swe córki tylko za to, że chciały jeść cukierka. Rodziny gnieżdżą się po dwie, trzy w jednym mieszkaniu, pokój dla trojga to standard, a młode małżeństwa muszą mnożyć się czym prędzej, żeby uniknąć oskarżenia o bezpłodność. Kobiety zwężają sobie pochwy. Wszystko podano w takim stężeniu, że mamy wrażenie obcowania z czymś zgoła fikcyjnym, zaginioną powieścią Wellsa lub Huxleya. Tak jednak nie jest.
Vorpsi łagodzi wydźwięk książki masą obyczajowego szczegółu, schodzi w intymność swej relacji z matką, ojcem i dalszą rodziną, dodaje scenki rodzajowe, wreszcie, ujawnia śmieszność systemu – mimo całej jego grozy. Cenzura nie zajmuje się tylko sprawami bieżącymi, ale i zmienianiem przeszłości: wolności, prowadzącej lud na barykady z obrazu Delacroix zasłonięto nagi biust.
Właśnie – te wszystkie śmieszne, straszne wydarzenia składające się na groteskowy obraz nieszczęśliwego kraju oglądamy oczyma dziewczyny, w której budzi się seksualność. A że w nastolatkach hormony szaleją na całego, do tego, dziewczyna właściwie nie wie, co się z nią dzieje, filtr erotyczny wykrzywia całą perspektywę. Wszystko – poza rodzicami – jest po części seksualne, lub przez pryzmat seksu widziane. Dominuje skrajność, od niemal „męskiej” wulgarności, do naiwności erotycznego marzenia. Również fraza Vorpsi pulsuje jakby targana pożądaniem.
Lubię język autorki – w miejsce potrzaskanych zdań Konińskiego dostajemy wypowiedź delikatną, jakby niedopasowaną do wszystkich tych okropności i pozornie niewidzialną. W rzeczywistości, słowo wypycha wydarzenia, emocje bohaterki jeszcze bliżej czytelnika.
O książce Kosińskiego jest wiele nieprzyjemnych plotek, które najpewniej plotkami nie są. Sam autor utrzymywał początkowo, że napisał prawdę z czego wynika, że Malowany ptak jest najbardziej brutalną autobiografią, jaka kiedykolwiek powstała. Potem przyznał, że zmyślał. Kłamiąc, kierował się koniunkturalizmem, licząc na dobrą recenzję w New York Times. To jeszcze nieważne, powieść powstała bowiem po angielsku, którego — zdaniem świadków — nie znał w momencie pisania, a właściwymi autorami tekstu są ghostwriterzy, z którymi Kosiński siedział zamknięty w nowojorskim apartamencie. Kraj, gdzie nigdy się nie umiera nie rodzi takich wątpliwości, będąc wolnym od przesady, boleśnie autentycznym.
Jedna z ciekawszych pozycji z serii Inna Europa, inna literatura.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze