"Posłańcy", reż. Oxide Pang Chun, Danny Pang
DOROTA SMELA • dawno temuZaczyna się typowo: czteroosobowa amerykańska rodzina właśnie porzuciła Chicago, by osiedlić się gdzieś na zabitej dechami prowincji. Głowa rodziny Roy wraz z domem kupił kawał ziemi, na której zamierza uprawiać słoneczniki. I choć nie ma nikogo do pomocy, a złowieszczo liczne stada wron nie wróżą dobrych plonów, Roy odmawia, kiedy w pierwszych zaledwie dniach dostaje od pewnego jegomościa intratną ofertę sprzedaży posiadłości. Wkrótce potem znikąd pojawia się najemny parobek, który zgadza się pracować na polu za wikt i opierunek. Złowroga atmosfera nie opuszcza domu i wkrótce Jess, nastoletnia córka państwa Salomonów, przekonuje się, że ma on nadprogramowych rezydentów.
Horror o nawiedzonym domu. Oto całkiem rzetelne streszczenie amerykańskiego filmu braci Pang, który nie ma nic wspólnego z ich kultową serią The Eye. W tym filmie zamiast archetypów ludzkich lęków odciśniętych w celuloidzie dostajemy bowiem garść ogranych patentów i cudzych pomysłów.
Kiedy dziewczyna zostaje sama z trzyletnim Benem, zmurszała chałupa zaczyna żyć własnym życiem, a z piwnicy wyłażą postacie o arcynieprzyjemnym wyglądzie. Niestety nikt z dorosłych nie wierzy nastolatce, tymczasem zmarli – na co wskazywałby choćby ich kolor skóry – uwzięli się na dziewczynę i nie przestają jej molestować.
Zacznijmy od nielicznych atutów. Uważani za artystów wśród twórców kina grozy bracia Pang niewątpliwie mają wyczucie poetyki. Wszystko — od zdjęć po przyprawiające o ciarki ponure krajobrazy Dakoty i sam dom — jest tu strzałem w dziesiątkę. Dzięki powyższym zabiegom pierwsze pół godziny filmu jest przesycone iście upiornym klimatem z mroczną tajemnicą w tle. Oczekiwanie na ujawnienie się paranormalnych zjawisk jest tu najciekawsze. Decydują o tym drobne smaczki w rodzaju intrygujących rysunków na zakurzonej szybie czy pomarszczonej twarzy mężczyzny, który uporczywie namawia do sprzedaży domu. Nie bez znaczenia jest też udana obsada — choćby Kristen Stewart, która ma doświadczenie w kwestii domów z przeszłością dzięki roli w Cold Creek Manor.
Niestety z błota pałacu zbudować się nie da. Nawet De Niro wespół ze Scarlett Johansson i Meryl Streep nie dodaliby rumieńców tej mdłej, przewidywalnej fabule. Ze słabym, pełnym dziur i absurdalnych błędów w dziedzinie psychologii postaci scenariuszem nie poradzili sobie też bracia Pang, których wysiłki w cyzelowaniu atmosfery i strony plastycznej filmu poszły na marne. Film straszy głównie przez zaskoczenie i efekty dźwiękowe. Straszyłby pewnie ciut bardziej, gdyby bali się też bohaterowie. Reakcje lękowe napastowanej przez duchy Jess są natomiast anemiczne i niewiarygodne — dziewczyna trochę pomarudzi i ostatecznie kładzie się spać w ciemnym pokoju, wiedząc, że wokół niej po ścianach łażą córy Łazarza. Albo podchodzi do zaczajonego w kącie dziecka-zombi z pytaniem "czy wszystko OK?". I pomyśleć, że u podstaw filmu legła koncepcja, że dzieci i młodzi ludzie są bardziej wrażliwi, dzięki czemu widzą więcej niż dorośli. Trudno o bardziej zblazowane i zimnokrwiste dzieci niż filmowe rodzeństwo.
Posłańcy to wtórny, pełen natrętnych zapożyczeń bałagan. Każdy, kto choć raz w życiu widział Ptaki Hitchcocka, rozpozna w scenach z wronami nieudolne naśladownictwo klasycznego arcydzieła. Fani kina grozy odnajdą w Posłańcach także fragmenty Klątwy, Amityville i wielu innych horrorów o nawiedzonych domach. Niestety oryginały były lepsze.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze