"Pamięć złotej rybki", reż. Liz Gill
DOROTA SMELA • dawno temuOto kino ku pokrzepieniu serc, serc damskich i męskich, bijących w rytm bardzo różnie pojmowanej miłości - przez co grupa docelowa została rozdęta do maksimum, a wszystko za bardzo niewielkie pieniądze. Kinematografia irlandzka, dotąd kojarzona z przyciężkawą problematyką społeczno-polityczną, wyraźnie wzdycha do lżejszych tematów. I choć jest to westchnienie nieco teatralne, to chyba bardziej zmysłowe od tego, jakie wydaje z siebie nieśmiertelna Meg Ryan w amerykańskich komediach romantycznych.
W matematycznym skrócie: przez 80 minut oglądamy perypetie 11 Dublińczyków wiążących się ze sobą w trzymiesięczne układy w czterech możliwych konfiguracjach: hetero, les, homo i bi. Poprawność polityczna powiewająca niczym sztandar nad tym skromnym obrazkiem zakłada, że tylko 10% populacji preferuje płeć przeciwną, 10 % czuje wyraźne inklinacje do płci własnej, a reszta… jest gotowa na wszystko. To miłe, że reżyserka Liz Gill jest osobą tak liberalną i wyraźnie zdystansowaną do programu Młodzieży Wszechpolskiej. Może tylko stara się trochę zbyt szkolarsko te przekonania wykładać. Jakby szykowała widowni powtórkę z rewolucji seksualnej, tymczasem wyważając dawno otwarte drzwi.
Pamięć złotej rybki okazuje się niestety drętwym filmem z tezą, do bólu tendencyjnym, w którym aprioryczne założenia popiera się przykładami, które jak ulał do nich pasują.
Fabułę inauguruje anegdotka o tytułowej rybce, która ponoć nie sięga pamięcią dalej niż 3 sekundy wstecz - zanim zdąży przepłynąć akwarium od ścianki do ścianki, już zapomina gdzie jest. Według autorki ludzie zachowują się podobnie w miłości — niepomni sromotnych klęsk i werterowskich cierpień rzucają się w coraz to nowe romanse przekonani, że tym razem to coś zupełnie innego.
Toma, akademickiego nauczyciela, poznajemy jako starego wyjadacza gustującego w znacznie młodszych od siebie studentkach, które próbuje “edukować ” poprzez “miłość” i poezję Rilkego. Z góry wiadomo, że podobnie seksistowski schemat sczeźnie w szponach jakiegoś morału ku przestrodze. I tak, chcąc mieć dwie naraz Tom, zostaje sam łkając do telefonu i robiąc z siebie kretyna. Zdradzona przez Toma Clara niespodziewanie odkrywa, że istnieją piękne i zmysłowe lesbijki, ale ponieważ nie potrafi wyrzec się mężczyzn rani zakochaną w niej Angie. Angie natychmiast szuka pocieszenia w ramionach Kate, która jest ekseks jej eks itd.
Koło romansowe kręci się jak wirówka: prędzej czy później wszyscy lądują ze sobą w tej samej brudnej pościeli. Szansa na stały związek i prawdziwe uczucie jednak — choć równie nikła, jak wygrana w jednorękiego bandytę — istnieje. Dlatego w finale czeka nas triumfalna fanfara ślubna i zbiorowy happy end. Ktoś może spytać: i co w tym złego? Czasem, w ramach randkowego wieczoru zamiast kilkugodzinnego seansu o upadku Hitlera w dusznym bunkrze znacznie przyjemniej jest popatrzeć na ładnych, młodych ludzi uwikłanych w nieustający taniec godowy.
Tylko, że to wszystko jakoś nie przekonuje. Pomińmy kwestię niskiego budżetu i plastikowych zdjęć z kamery cyfrowej, choć przydałoby się więcej plenerów. W rozpaczliwie usiłującym zdynamizować akcję montażu przenosimy się nerwowo z jednego mieszkania do drugiego, z jednej kanapy na drugą, z jednej ciętej kwestii do następnej. O ile wycieczka z Larsem von Trierem do umownej osady Dogville była świeżą i w pełni udaną próbą zrobienia teatru w filmie, to Złota rybka jest najwyżej udanym teatrem telewizji. Zresztą efekt ten zawdzięczamy w głównej mierze samym aktorom, których Liz Gill zwerbowała do filmu z afiszy irlandzkich przedstawień i seriali TV. To niestety się czuje.
Trochę żal tak miotać złośliwościami w reżyserkę, która swoją obecnością uświetniła pokaz premierowy i jest najwyraźniej bardzo sympatyczną i ciepłą osobą (ponoć jej alter ego w filmie to uniwersytecki podrywacz, który kończy swój hedonistyczny pościg na ślubnym kobiercu.) Cóż, tym razem nie wyszło, złota rybka okazała się niemrawym welonkiem ze sklepu akwarystycznego. Ale trzymam kciuki Liz, może to ten trzeci film będzie strzałem w dziesiątkę.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze