„Jaśniejsza od gwiazd”, Jane Campion
DOROTA SMELA • dawno temuKomu wciąż dźwięczą w duszy akordy Fortepianu, ten ma powód do radości. Na ekrany wchodzi najnowszy film nowozelandzkiej reżyserki Jane Campion. Warto było czekać na opowieść o uczuciu, jakie połączyło angielskiego poetę doby romantyzmu z dziewczyną z sąsiedztwa. Utwór dla smakoszy: cichy, powolny, wypełniony po brzegi nastrojem niespełnienia. W sam raz dla rozczarowanych filmami, w których gwiazdy błyszczą tylko wybielonym uzębieniem.
![](https://i.wpimg.pl/100x0/m.autokult.pl/vnjbcw5keq8ribvkghb0gmh4-6388312.png)
Komu wciąż dźwięczą w duszy akordy Fortepianu, ten ma powód do radości. Na ekrany wchodzi najnowszy film nowozelandzkiej reżyserki Jane Campion, która milczała przez ostatnich kilka lat. Warto było czekać.
Jaśniejsza od gwiazd jest opowieścią o uczuciu, jakie połączyło angielskiego poetę doby
romantyzmu Johna Keatsa z dziewczyną z sąsiedztwa. Fanny to panna na wydaniu, która nie opuszcza żadnej zabawy tanecznej, w przerwach przystrajając swoje kreacje wymyślnymi kołnierzami własnego projektu. Dwudziestoparoletni Keats jest zaprzeczeniem dandysa, nie interesują go bale i nie umie
opowiadać wesołych dykteryjek. Każdy wolny moment poświęca na pracę ze słowem. Te różnice okażą się najbłahszymi z przeszkód na drodze ich miłości. Bo praktycznie bezdomny geniusz to fatalna partia, podczas gdy dla owdowiałej matki i rodzeństwa Brawnów korzystne zamążpójście Fanny jest jedynym gwarantem bezpieczniej przyszłości.
Z drugiej strony przyjaciołom Keatsa też nie podoba się jego związek z dziewczyną; są przekonani, że szczebiocząca o falbankach kokietka nie jest w stanie docenić sztuki młodego poety. Kiedy jedną kłodę uda się usunąć, pojawia się natychmiast kolejna, jakby nad platoniczną miłością tych
dwojga zawisło złowieszcze fatum.
![](https://i.wpimg.pl/100x0/m.autokult.pl/vnjbcw5keq8ribvkghb0gmh4-6388312.png)
Nie dziwi mnie zainteresowanie reżyserki biografią Keatsa pióra Andrew Motiona. Jako specjalistka od XIX-wiecznej obyczajowości Jane Campion brała już na warsztat zjawisko korespondencyjnie aranżowanych małżeństw (Fortepian) i instytucję łowcy posagów (Portret damy). Jeden z jej
wcześniejszych filmów Anioł przy moim stole opowiadał też o osamotnieniu i niedocenionym geniuszu. Od pierwszych chwil za kamerą Campion eksplorowała w swoich obrazach temat outsiderstwa
i spotkania odmieńców. Można więc zaryzykować stwierdzenie, że w Jaśniejszej… autorce udało się po prostu zebrać wszystkie interesujące ją wątki.Pociąga nas tajemnica i odmienność — zdają się mówić jej filmy, bo mamy ciekawą, pragnącą się wiecznie rozwijać naturę. Normy społeczne stoją jednak zazwyczaj w poprzek tych skłonności, próbując każdą wyjątkowość przerobić na przeciętność. Tak dzieje się i w tym niezwykle smutnym melodramacie o porywie serca, który podepcze zły los.
![](https://i.wpimg.pl/100x0/m.autokult.pl/vnjbcw5keq8ribvkghb0gmh4-6388312.png)
Przez to jednak związek Fanny i Johna będzie wznioślejszy, bardziej poetycki i tragiczny niż strofy większości romantycznych wierszy. Na ironię w
filmie mamy scenę, w której Keats tłumaczy ukochanej, że poeta jest kimś do bólu prozaicznym. Miał rację co do innych. Byron był, jak wiadomo, uwodzicielem i skandalistą, Mickiewicz awanturnikiem, a Goethebrał ponoć udział w orgiach na dworze księcia Weimaru. John Keats żył
tak, jak pisał, i tę prawdę udało się Campion oddać w obrazie. Wyczulona na detal reżyserka wie doskonale, jak przeplatać metaforę z dosłownością, zderzać zmysłowe piękno z chorobą, w opisy przyrody wmontować intymność tęsknoty. Potrafi cytować poezję, nie nużąc, mówić o przeznaczeniu, unikając patosu, a o nieszczęśliwej miłości prawi
bez sentymentalizmu.
Jaśniejsza… to bez wątpienia utwór dla smakoszy: cichy, powolny, wypełniony po brzegi nastrojem niespełnienia. W sam raz dla rozczarowanych filmami, w których gwiazdy błyszczą tylko wybielonym uzębieniem.
![](https://i.wpimg.pl/100x0/m.autokult.pl/vnjbcw5keq8ribvkghb0gmh4-6388312.png)
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze