Uzależnienie od sportu
MONIKA BOŁTRYK • dawno temuSport to zdrowie i przyjemność, pod warunkiem jednak, że nie zamienia się w uzależnienie. Ćwiczenia ponad siłę, które często idą w parze z braniem sterydów, stają się nałogiem, niszczą nie tylko zdrowie, ale też związki, życie rodzinne i towarzyskie.
Sport to zdrowie, pod warunkiem jednak, że nie zamienia się w uzależnienie. Ćwiczenia ponad siłę, które często idą w parze z braniem sterydów, stają się nałogiem, niszczą nie tylko zdrowie, ale też związki, życie rodzinne i towarzyskie.
Sport jest nie tylko zdrowy, ale i przyjemny. Kiedy ćwiczymy, w organizmie wytwarzają się endorfiny zwane hormonami szczęścia, działają podobnie to tych, które uwalniają się, gdy jesteśmy zakochani. To dlatego poprawia nie tylko kondycję fizyczną, ale też zalecany jest jako jeden z lepszych sposobów na odstresowanie. Nie ulega wątpliwości, że powinnyśmy uprawiać sport. Najlepiej 2–3 razy w tygodniu. Dobrze na zdrowie wpływają też spacery, jazda rowerem czy na rolkach. Czasami warto zamiast jechać windą, wejść po schodach albo wysiąść dwa przystanki wcześniej, żeby zrobić sobie krótką przechadzkę.
Kiedy sport to zdrowie
Każda forma aktywności jest dobra, pod warunkiem, że stosowana z umiarem. Gorzej, kiedy nie potrafimy powiedzieć sobie "stop", znaleźć granicy między tym co jeszcze jest zdrowe, a co już zaczyna niszczyć. Zazwyczaj zaczyna się niewinnie, od chęci poprawienia sobie kondycji, zrzucenia kilku zbędnych kilogramów czy wyrzeźbienia mięśni.
Julita (24 lata, studentka ze Szczecina) od dziecka była pulchna. Jej mama była zwolenniczką polskiej kuchni. Na śniadanie rodzina dostawała jajka zanurzone w oleju, na obiad kotlet z ziemniakami, a na kolację placuszki czy racuszki. Nie mogło też zabraknąć domowego ciasta. Cała rodzina Julity do szczupłych nie należała.
— Uwielbiam polską kuchnię. Kiedy zaczęłam dorastać, coraz częściej przeszkadzały mi jednak zbędne kilogramy. Byłam osobą bardzo lubianą, ale chciałam mieć chłopaka. A chłopcy woleli moje szczuplejsze koleżanki. Zaczynałam stosować chyba wszystkie diety świata i żadnej nie doprowadziłam do końca - wspomina Julita.
Na początku studiów poszła do dietetyczki, skomponowała jej dietę i zleciła ćwiczenia. Schudła. Pierwszy raz poczuła się atrakcyjna. Mogła włożyć obcisłe spodnie i sukienkę krótszą niż do kostek. Zaczęła też związek z Bartkiem, kolegą z roku. Nie chciała wracać do swojego poprzedniego życia, więc ćwiczyła. Na początku dwa razy w tygodniu chodziła na siłownię, szybko jednak zaczęła bywać tam trzy razy. Po pół roku zobaczyła efekty, nie tylko jeszcze wyszczuplała, ale też zaznaczyły jej się mięśnie. Sama nie wie, kiedy zaczęła chodzić codziennie. Zdarzało się, że rano biegała, a po południu szła na siłownię.
Obsesja ćwiczenia
Psycholodzy przyznają, że ćwiczenia są niebezpieczne, kiedy stają się naszą obsesją, sprawą najważniejszą. I nawet, kiedy okazuje się, że tak częsty wysiłek nie idzie w parze z obowiązkami, ze zdrowiem, nie potrafimy wyzbyć się tej obsesji. Uzależniamy się od sportu, a kiedy nie możemy realizować swojego nałogu, stajemy się niespokojni, popadamy w apatię, rozdrażnienie, mamy objawy jak przy odstawieniu narkotyku. Zdarza się też tzw. bulimia sportowa, kiedy po napadzie żarłoczności zamiast wymiotów i środków przeczyszczających chory stosuje dużą dawkę wyczerpujących ćwiczeń fizycznych.
Julita pamięta, że kiedy się rozchorowała, miała gorączkę i bóle mięśni, włożyła cieplejszą bluzę i poszła na siłownię. Trener powiedział, żeby wróciła do domu i nie pokazywała się, zanim nie wyzdrowieje. Wytrzymała w łóżku trzy dni. Kiedy wyjeżdżała na wakacje, pierwszą rzeczą jaką robiła, było szukanie siłowni, jeśli nie było żadnej w pobliżu, dłużej biegała rano, codziennie, bez względu na miejsce i pogodę.
— Kiedy nie ćwiczyłam, wydawało mi się, że tyję i wiotczeją mi mięśnie, źle się czułam, byłam ociężała - wspomina Julita.
Niszczy zdrowie
Uzależnienie od ćwiczeń jest niezwykle groźne. Doprowadza do wyczerpania organizmu, bo powoduje wypacanie mikroelementów i nie dostarcza odpowiedniej liczby kalorii. Poza tym rujnuje życie rodzinne i towarzyskie. Coraz mniej czasu zostaje na przyjemności, bo coraz więcej poświęca się na zaspokojenie "głodu", a kiedy nie można tego zrobić, uzależniony staje się rozdrażniony i nieznośny dla otoczenia.
Julita wspomina, że każde niemal wakacje i weekendy spędzali na kłótniach. Bartek miał serdecznie dość nerwowego szukania siłowni wszędzie, gdzie się pojawili, koło mieszkania znajomych w Paryżu czy we Lwowie. Za każdym razem widział ich zdziwione miny, kiedy Julita jeszcze na lotnisku pytała, czy jest koło nich klub fitness. I zamiast zwiedzać miasto, część czasu poświęcała na ćwiczenia. A on chciał, żeby wyluzowała, napiła się wieczorem wina i nie myślała, że rano ma iść biegać, wyspała się i powłóczyła po mieście. Miał dość jej obsesji. Zatęsknił za dziewczyną, która ma więcej luzu, potrafi zjeść kawałek tortu, wyspać się chociaż w weekend i nie myśleć, co buduje mięśnie, a co nie. Zadecydował o rozstaniu.
— Byłam zrozpaczona, kochałam go. Nie rozumiałam, w czym przeszkadzają mu moje ćwiczenia. Zaczęłam się nad tym zastanawiać, kiedy trener powiedział mi: Julita jesteś moją najbardziej sumienną klientką, ale chyba przesadzasz. Pomyśl o tym, wyluzuj - wspomina Julita.
Stracić, żeby zyskać
Ale łatwiej powiedzieć niż zrobić. Jak najczęściej bywa z uzależnionymi, potrafią oni znaleźć wiele sensownych uzasadnień dla swoich poczynań. Dopiero bolesna strata, upadek na samo dno zmusza ich do pracy nad sobą.
Kiedy Bartek się wyprowadził, Julita zaczęła czytać o uzależnieniu od siłowni w Internecie, weszła na forum, gdzie ludzie dzielili się radami z psychoterapii. Dziś sama chodzi na psychoterapię. Ma po co się starć, kiedy zaczęła leczenie, pojawiła się szansa na uratowanie związku z Bartkiem. Na razie nie mieszkają jeszcze razem, ale spotykają się.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze