Myjcie się, dziewczyny
MAGDALENA LITTERER • dawno temuOd wczesnego dzieciństwa babcia udzielała mi lekcji światopoglądowych, także w sprawach męsko-damskich, a konkretnie - czego nie lubią mężczyźni, a co cenią: Zapamiętaj sobie raz na zawsze, Madziu, że mężczyźni są wrażliwsi na zapachy niż kobiety; chłop sobie baby nie weźmie, jak od niej wyczuje nieświeży zapach; jak będziesz zaniedbywać mycie, to starą panną zostaniesz... I takie tam.
Te wygłaszane niby mimochodem przez babcię opinie, gdy chodziłam jeszcze do przedszkola, a organizacją moich kąpieli zajmowali się całkowicie rodzice, odcisnęły silne piętno na mojej podświadomości. Piszę podświadomości, a nie świadomości, ponieważ zużywam wodę w sposób nie do końca kontrolowany, pozostający poza świadomą samokontrolą. Co jakiś czas sama się mityguję i obiecuję sobie skrócić czas spędzany pod prysznicem, ale i tak zawsze się kończy na tym, że mam, nawet wtedy gdy mieszkam sama, największe zużycie wody na klatce. Wiem, bo dozorca, który raz w roku przynosi mi zawiadomienie o niedopłacie, nie może się nigdy powstrzymać, żeby mnie jeszcze nie zirytować dodatkowo pytaniem, jak ja to robię, że mam większe zużycie wody niż ta 5-osobowa rodzina piętro wyżej.
Od najmłodszych lat robiono mi, jako dziewczynce, ideologiczną wodę z mózgu, co muszę robić i kim być, bym znalazła sobie męża, a udział w tym mojej babci nie był wcale największy. Jeszcze nie umiałam pisać ani czytać, a już wiedziałam, że ładna kobieca stopa, to nie tyle stopa, co stópka, co to się mieści w przeciętnej męskiej dłoni. W czwartej klasie szkoły podstawowej nie mieściłam się w buty mojej mamy, więc już na tym etapie życia stało się dla mnie jasne, że nie będę należała do tej kategorii kobiet, dla których mężczyźni zupełnie tracą rozum i pojedynkują się o nie na śmierć i życie. Choć pogodziłam się z tą myślą całkiem łatwo, bowiem wtedy byłam prawie doskonale obojętna na sexappeal płci przeciwnej, pranie mózgu zrobiło swoje. Od czasów liceum, gdzie okazało się, że ze swoim butem rozmiar 40 nikogo nie odstraszam i, co najbardziej mnie pocieszyło, dużo koleżanek nosi ten sam rozmiar, swoją “wysoką stopą życiową” przestałam się zupełnie przejmować. A jednak, gdy się czasem zdarzy, że według jakiejś tam zagranicznej numeracji mój rozmiar buta to 39, czuję się mile zdziwiona. Głupie, co nie?
Mogłabym wymieniać wiele rodzajów wykierowanej pod moim adresem perswazji, jak mam się zachowywać, jakie kanony urody spełniać, na co uważać, by do siebie mężczyzn nie zrażać, a przed czym nie mógł się bronić mój dziecięcy umysł. Co prawda chłopcy także byli urabiani, ale czy oby w tym zbożnym celu, by ustrzec ich przed starokawalerstwem? Nigdy nie zapomnę, jak kolega mamy z pracy odwoził mnie i swojego syna na kolonie na Mazury, ja po 6., a on po 7. klasie, i przez całą drogę ten znajomy mamy snuł wywody, skierowane do syna (choć przypuszczam, że pił też trochę do mnie), w rodzaju: gdy dorośniesz i zamieszkasz z dziewczyną, to obserwuj bacznie, czy nie rzuca brudnych majtek pod łóżko, bo jeśli tak, to ani chwili się nie zastanawiaj, tylko przegnaj na cztery wiatry — taka baba to nigdy porządnie domu nie poprowadzi. Słuchałam tego z płonącymi policzkami, bo choć jeszcze nigdy mi nie przyszło do głowy rzucić majtki pod łóżko, to od razy wyobraziłam sobie siebie jako dorosłą kobietę, która popełnia nieroztropnie jakieś straszliwe wykroczenia przeciwko męskiemu zamiłowaniu do higieny i porządku, a gdy to wychodzi na jaw, zbrzydzony mną narzeczony wyrzuca mnie z mieszkania, za mną na schody lecą ubrania, walizka, a na końcu moje brudne majtki spod łóżka i tak się kończy nasze love story.
Z wiekiem zaczęłam dostrzegać, że chłopcy może są uwrażliwieni na czystość i porządek, ale nie zawsze względem samych siebie. Klapki z oczu opadły mi całkowicie kilka lat temu, dzięki pewnemu zbiegowi okoliczności. Coś się musiało stać z panią sprzątaczką, prawdopodobnie zachorowała, bo przez dłuższy czas w toalecie damskiej w mojej Alma Mater nie uzupełniany był pojemnik na mydło. Gdy zapas szybko się skończył, w imieniu innych zdeterminowanych dziewcząt, które czułyby się bardzo nieswojo wychodząc z toalety nie umywszy rąk, udałam się z misją zwiadowczą do męskiej toalety. Tam – bonanza. Pełen po brzegi pojemnik z mydłem, a pod uchwytem do wyciskania zawartości na dłoń ani kropelki płynu myjącego, jakby nikt z tego “wynalazku” nie korzystał. Na pewno pozytywnym aspektem tej historii było to, że mimo nieobecności pani sprzątaczki przez kilka kolejnych dni, my – dziewczyny cały czas miałyśmy skąd czerpać mydło. Od tego czasu, gdy w publicznej toalecie brakuje mydła, zaglądam do części męskiej i jak na razie ta metoda mnie nie zawiodła. Te niewątpliwe korzyści płynące z wiedzy na temat męskich zachowań w toaletach publicznych nie osłabiają jednak mojego rozdrażnienia, że mnie to całe wychowanie i “presja kulturowa środowiska” na dudka wystrychnęły. Może i kobiety rzucają brudne majtki pod łóżko, ale statystycznie znacznie więcej mężczyzn w brudnych chodzi – tak wyczytałam ostatnio w jakiejś francuskiej gazecie, choć konkretnych liczb teraz przytoczyć nie potrafię.
Do babci o rachunki za wodę nie mam żalu, bo łatwo zwalić na pradziadka. Mój pradziadek miał ponoć takie żartobliwe powiedzenie oparte na cytacie z Biblii: “Myjcie się dziewczyny, bo nie znacie dnia ni godziny, kiedy Pan przyjdzie”. Rację miał Max Weber mówiąc, że jesteśmy marionetkami w rękach kultury. I dlatego należałoby tę kulturę, czy to przez duże "k" czy przez małe, zreformować. Tylko jak się do tego zabrać, żeby w dogmatach wiary nie mieszać?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze