"Dziewczyna z Alabamy"
MAGDALENA LITTERER • dawno temuDla mnie największym atutem filmu była uroda mężczyzn starających się o względy dziewczyny z Alabamy, niestety nieliczne zdjęcia pięknego pejzażu byłego stanu niewolniczego i to poczucie komfortu, który spływa na człowieka, gdy wczuje się w atmosferę wiejskiej zabawy.
Utalentowanej projektantce mody Melanie, która powoli zaczyna sobie wyrabiaćnazwisko w świecie wielkiej mody w Nowym Yorku oświadcza się facetjak z amerykańskiego snu (no bo to w końcu jest film amerykański) - niebywaleprzystojny, majętny, wpływowy, a co więcej romantyczny i potrafiący okazywaćmiłość swojej wybrance. Melanie przyjmuje pierścionek zaręczynowy, gdyż odwzajemniauczucie do niego, ale w jej zachowaniu wyczuwamy pewną nieszczerość. Otóż Melanieukrywa przed swoim ukochanym fakt, że ma już męża w rodzinnym mieście w stanie Alabama,które z perspektywy Nowego Yorku jest najgorszego typu prowincją. Chcąc nie chcąc,tytułowa dziewczyna z Alabamy wraca do rodzinnej mieściny, by formalnie zerwaćwszelkie więzi z przeszłością. Formalnie, gdyż de facto nie kontaktowała sięz mężem, rodzicami i przyjaciółmi tam pozostawionymi od 7 lat. Aby wymusić na mężuzgodę na rozwód Melanie dużo krzyczy i w bezpardonowy sposób werbalnie poniewieraswoją byłą wielką miłość, a przyjaciołom i rodzinie też się nieźle przy okazji dostaje.Ten fragment filmu musiałam cierpliwie przeczekać ze względu na nieznośnewrzaski "żmii z wielkiego miasta", jaką okazuje się Melanie. Później przychodzi opamiętanie,odżywają wspomnienia, ambitna projektantka mody bezkrytycznie zapatrzona w blichtrNowego Yorku odkrywa dla siebie na nowo uroki życia prowincjonalnego, ale co ważniejszezaczyna doceniać swojego porzuconego na tyle lat męża. Dylemat, czy pozostać przy mężu,czy pobrać się z Mr. Right z Nowego Yorku może o tyle stać się udziałem żeńskiej częściwidowni, że obsadzeni w tych rolach panowie są godnymi siebie rywalami, jeśli chodzio urodę i czar osobisty, a postacie przez nich grane oferują różny, ale porównywalnieatrakcyjny styl życia, który stanie się udziałem ich partnerki.
Amerykanie, dla takiej żywności jak chipsy, słodycze, popcorn i inne snacki, a więcw gruncie rzeczy o nikłej lub żadnej wartości odżywczej, która służy sprawianiu sobieprzyjemności, utworzyli termin comfort food. Podobny jest sens konsumowaniaromantycznej komedii "Dziewczyna z Alabamy", której nie zawahałabym się nazwaćcomfort movie. W USA produkcja ta odniosła duży sukces zapewne przedewszystkim z tego względu, że szeroko, choć naiwnie i powierzchownie, zarysowała tło różnici animozji na linii Północ-Południe. No cóż, jeśli Amerykanie tak kochają oglądać filmypowielające infantylne stereotypy na temat ich samych, jak możemy się na nichoburzać, że prezentując na ekranie obce kultury sięgają do niemiłosiernie wyświechtanychklisz. W Europie film nie cieszy się wielką popularnością i zapewne w Polsce też nie będziebił rekordów oglądalności z tego powodu, że widzem, do którego może on przemawiać, jestprawie wyłącznie Amerykanin. Jeśli zdarza się, że Polak mówi Słowakowi, bądź co bądźbliskiemu sąsiadowi, że "nie rozumie po czesku", to co nas mogą obchodzić niuansew akcencie szczerych wieśniaków z Południa i pozerów z Północy.
Reese Witherspoon wcielająca się w postać głównej bohaterki, znana wcześniej z filmu"Legalna Blondynka", używa tych wszystkich środków ekspresji, jakimi do przesytuepatuje nas większość amerykańskich aktorek komediowych w przeciągu ostatnichdwudziestu lat. Na usprawiedliwienie Reese Witherspoon można tyle powiedzieć, żeprzewidziane w scenariuszu "Dziewczyny z Alabamy" dowcipy i "cięte" repliki,wykluczają wysublimowane aktorstwo.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze