Chłopak pilnuje mnie jak pies
CEGŁA • dawno temuNie rozumiem Michała, jesteśmy ze sobą ponad 2 lata i nigdy nie zachowywał się tak kretyńsko ani nie kwestionował obecności innych chłopaków w promieniu 5 metrów ode mnie… Co mu teraz strzeliło do głowy? Dlaczego nie słucha żadnych argumentów? Przecież nigdy siebie nie zawiedliśmy nawet najdrobniejszym flirtem na boku.
Droga Cegło!
Od początku studiów mieszkam w domku bez właściciela, który przyjeżdża tylko raz w miesiącu zbierać czynsz. Są 4 pokoje, wspólna kuchnia z kominkiem, łazienka, pralnia, ogródek. 50 metrów od furtki mam przystanek, dojeżdżam na uczelnię autobusem w 20 minut. Pokochałam to miejsce, od pierwszego spojrzenia wiedziałam, że będzie mi ciężko się stąd wyprowadzać… Właściciel miał zasadę wynajmowania tylko dziewczętom – podobno jesteśmy uczciwsze i czystsze, dbamy o cudze mienie:). W pozostałych pokojach dziewczyny zmieniały się co roku, jedynie ja mieszkam już ponad 3 lata.
W tym roku coś się stało w maju – sąsiadka z pokoju wyjechała nagle za granicę i właściciel bardzo długo nie mógł znaleźć nowej lokatorki. Akurat pokoik ten jest malutki, niecałe 10 metrów, z małym oknem na północ, poza tym kończył się rok akademicki. Oglądające dziewczyny grymasiły, bo akurat zepsuła się pralka… Ostatecznie, właściciel wynajął pokój chłopakowi.
To była bardzo dziwna sytuacja. Moje 2 sąsiadki protestowały, że to złamanie zasad. Facet jest starszy od nas, po trzydziestce, wytatuowany, jeździ motocyklem. Wyglądał na początku groźnie. Nie chciałyśmy dzielić z nim łazienki, bałyśmy się balang z kolesiami. Ale jakoś sprawa rozeszła się po kościach, kiedy dziewczyny rozjechały się na wakacje i zrezygnowały z wynajmu.
Przez prawie 3 miesiące mieszkaliśmy w domku tylko ja i Marek. Okazał się spoko gościem. Sprząta po sobie, myje wannę, kibel i kuchnię, opuszcza deskę:). Cały dzień prawie śpi, w nocy pali światło, pracuje na komputerze. Muzy słucha w słuchawkach. Pije i pali, bo te zapaszki czuć z jego pokoju, ale nie jest w żadnym sensie uciążliwy. Mijaliśmy się, bo ja całe lato przepracowałam. Teraz są nowe dziewczyny i do niego przywykły. Myślę, że najbardziej Marek kupił nas sytuacją, gdy przyjechała z wizytą niepełnosprawna przyjaciółka jednej ze współlokatorek. Nasz domek jest parterowy, ale ma 6 schodków do wejścia. Marek wniósł naszego gościa na rękach, a w trakcie wizyty znalazł jakieś deski i zrobił prowizoryczną pochylnię. Powiedział też, że możemy poprosić właściciela o zgodę na wymurowanie podjazdu, a on zrobi to sam albo z kolegą. Uważam, że to fajny gest z jego strony – podobnie jak naprawianie na bieżąco wszystkich drobiazgów w domu za darmo, kiedy teoretycznie powinien to wykonywać właściciel, któremu płacimy za wynajem. Marek powiedział też, że skombinuje szufle do odśnieżania, bo niedługo mogą być potrzebne, a on… to bardzo lubi robić (!). Jak pisałam, ogólnie spoko facet, wręcz przesympatyczny we współżyciu, uczynny, nosi drewno do kominka – o co my, laski, zawsze się w zimie kłóciłyśmy:), czyja kolej. Zachowuje się troszeczkę jak… nasz tatuś:).
No i dochodzę do problemu. Mój chłopak jest o Marka paranoicznie zazdrosny! Kiedy w ogóle dowiedział się o facecie w naszym domu, wściekł się, nie wiedząc jeszcze, kto zacz, nie widząc go ani razu na oczy. Potem zaczął prześcigać sam siebie w dziwnych pomysłach. Najpierw postanowił, że zamieszka ze mną (nie pytając mnie o zdanie), żeby mieć mnie na oku. Niestety, właściciel zażądał podwójnej stawki za pokój i wtedy mojemu Miśkowi mina na pyszczku zrzedła. Zaczął z innej beczki – żebym ja się wyprowadziła w inne miejsce. Postawiłam się ostro. Podoba mi się tutaj, jest ładnie, czysto, niezbyt drogo i mam blisko do szkoły.
Na urodziny dostałam od Michała „uroczy” prezent – gruby kraciasty szlafrok XXXL do ziemi, z kapturem. Powiedział, że tylko w tym mogę się kręcić po domu, bo przecież mieszka tu obcy facet i mogę go spotkać wieczorem np. w drodze do łazienki… Spytałam, czy może powinnam również zasłaniać całą twarz. Ale Misia ten dowcip nie rozbawił. On ma naprawdę obsesję na punkcie tego, że taka koedukacja toaleta jest nieprzyzwoita i poważnie zagraża naszemu związkowi. Jego zdaniem ludzi najbardziej zbliża wspólne mieszkanie i prędzej czy później coś między mną i Markiem zaiskrzy. Zwróciłam mu grzecznie uwagę, że są w domu jeszcze dwie koleżanki-singielki i to raczej one mogą ewentualnie być zainteresowane naszym „Aniołem Piekieł” (określenie Michała). Ale on wie swoje.
Doszło do tego, że jak kiedyś Michał bywał u mnie jedynie w weekendy, tak teraz zmienił sobie godziny pracy i prawie codziennie przesiaduje u mnie do północy. Sprawdza, czy u Marka pali się światło, ma nadzieję, że zaraz po jego wyjściu zasnę, bo wcześnie wstaję – i w ten sposób nic się „złego” nie wydarzy. Trochę racji ma, bo jestem tymi wizytami już tak wyczerpana, że na nic nie starczyłoby mi sił ani ochoty – gdybym ją miała.
Nie rozumiem Michała, jesteśmy ze sobą ponad 2 lata i nigdy nie zachowywał się tak kretyńsko ani nie kwestionował obecności innych chłopaków w promieniu 5 metrów ode mnie… Co mu teraz strzeliło do głowy? Dlaczego nie słucha żadnych argumentów? Przecież nigdy siebie nie zawiedliśmy nawet najdrobniejszym flirtem na boku.
Gniecha
***
Droga Agnieszko!
Z jakichś mniej lub bardziej niejasnych przyczyn Twój chłopak nagle poczuł się w Waszej relacji stroną słabszą i zagrożoną. Czyżby obawiał się utraty kontroli nad sytuacją? Twierdzisz jednak, że dotąd nie usiłował jej sprawować, co zatem tak przełomowego się zdarzyło?
Być może przeoczyłaś fakt, że jest trochę zaborczy, gdyż nie generowaliście dotąd żadnych „zagrożeń”. Nauka, praca, niezbyt częste randki, jednak w u Ciebie w domu, gdzie to Michał był męskim rodzynkiem pośród dziewczyn. Niektórym bardzo odpowiada taki układ. Co ciekawe, znam z praktyki wiele osób, które nie są zazdrosne o tłum (bo z tłumem trudno się porównywać), lecz stają się wyjątkowo czujne, gdy w pobliżu partnera kręci tylko jeden obiekt – potencjalny rywal lub rywalka. Wiadomo, że w pracy mamy mnóstwo znajomych płci obojga, podobnie na studiach czy imprezach. Nie sposób nad tym zapanować. „Niebezpieczeństwo” czai się w układach bardziej kameralnych, gdzie dużo łatwiej o rozwój pewnej intymności. Tego boją się niektórzy zazdrośnicy, cierpiący na obsesję wyłączności, nierzadko zakompleksieni, co do tej pory udawało im się ukryć.
Mam wrażenie, że Michał widzi w Twoim współlokatorze realne męskie zagrożenie – dokładnie z tych samych powodów, z których Ty postrzegasz Marka jako nieszkodliwego „tatuśka” w wieku średnim. Z punktu widzenia Michała – dwudziestoparoletniego studenta – Marek to facet dojrzały, męski, z wyrazistym charakterem i osobowością, na dodatek bardzo przez Was wszystkie chwalony. Kobiety, jak rozumiem, Marka nie odwiedzają i Twój chłopak o tym wie. Rywal jest więc wolny i otwarty na kontakty. Na dodatek, może palić Wam w kominku codziennie, biesiadować z Wami co wieczór, jest codziennie „na posterunku” i teoretycznie Wasza przyjaźń może się pogłębiać z każdym drobiazgiem. Michał, pojawiając się raz w tygodniu, ustępuje pola i nie nadąża za rozwojem sytuacji. To go złości, może nawet napawa obawami.
Absolutnie nie zgadzam się z tym, że jest coś złego w koedukacyjnym wynajmowaniu mieszkania. Ten problem obyczajowy mamy już chyba szczęśliwie za sobą i nie sądzę, by grupka ludzi paradowała po wspólnym domu na golasa, nie licząc się z innymi. Stróżowanie Michała jest może nieco groteskowe, ale…
…jeśli Go kochasz, potraktuj to z powagą i zrozumieniem. On nie przestał Ci ufać. Raczej poczuł się za słaby, żeby Cię przy sobie zatrzymać, gdy pojawi się mocniejszy bodziec, „lepszy” konkurent. Dlatego też doradzam najprostsze i najlepsze w takich razach ćwiczenie: wyobrażenie sobie sytuacji odwrotnej i uczciwą odpowiedź na pytanie, jak Ty byś się w niej odnalazła. Gdyby to Michał mieszkał w komunie chłopaków i nagle zjawiłaby się tam atrakcyjna, samotna dziewczyna, przed którą wszyscy odruchowo rozkładaliby pawie ogony. Nie czułabyś się odrobinę niezręcznie podczas odwiedzin, wiedząc, że tuż za ścianą mieszka tajemnicza „ona” i Twój chłopak widuje ją kilka razy dziennie w różnych kontekstach? Nie niepokoiło by Cię to, że masz niewiele czasu na bycie z Michałem i „podsycanie ognia”?
Rozwiązań jest wiele, ale zarywanie nocy to najgorsza opcja. Nie powinnaś się zresztą na to zgadzać – póki co, mieszkacie osobno i macie oboje prawo żyć oraz odpoczywać po swojemu. Pomysł zamieszkania razem wydaje się natomiast niegłupi. Oboje pracujecie, a podwójną cenę za pokój można negocjować, jako nieuzasadnioną. Nadmierne upieranie się, że nie zamieszkasz nigdzie indziej, też nie ma sensu i może dodatkowo irytować Michała. A może nadszedł czas, żebyście zaczęli razem w nowym miejscu, zlokalizowanym wygodnie dla obojga? Rozumiem, że pokochałaś ten dom. Ale kochasz też Michała. Jeśli Wasz związek ma wejść na kolejny etap, chyba warto to rozważyć – nie w kategoriach ustępstwa, tylko jakościowej zmiany. Bez uczynienia tego kroku nie przekonasz się nigdy, jakim jest naprawdę człowiekiem i czy możecie ze sobą wytrzymać. A to chyba ważniejsze, niż klimatyczny kominek i odśnieżona przez Marka dróżka.
Spotkasz jeszcze w życiu wielu uczynnych, opiekuńczych, fajnych mężczyzn. Zawsze będziesz musiała wybierać. Czy myślisz, że moment takiego wyboru właśnie nadszedł? Nie odpowiem za Ciebie.
Niech miłość zwycięży. Pozdrawiam Cię mocno.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze