Chciałam jak najlepiej…
CEGŁA • dawno temuJestem przytłoczona rzeczą, która przerosła moje siły. Zdaję sobie sprawę, że problemy rodzinne nie są może takie atrakcyjne w tej rubryce, jak np. sercowe, niemniej liczę na Twoją poradę, czy popełniłam błąd i czy da się go naprawić. Cztery lata temu, po śmierci siostry, adoptowałam jej 15-letniego syna. Maciek był nastolatkiem z zaburzeniami z powodu patologicznych stosunków z ojcem alkoholikiem. Dziś jest pełnoletni, a ja mam z nim problemy.
Droga Cegło!
Jestem przytłoczona rzeczą, która przerosła moje siły. Zdaję sobie sprawę, że problemy rodzinne nie są może takie atrakcyjne w tej rubryce, jak np. sercowe, niemniej liczę na Twoją poradę, czy popełniłam błąd i czy da się go naprawić.
Cztery lata temu, po śmierci siostry, adoptowałam jej 15-letniego syna. Maciek był nastolatkiem z zaburzeniami z powodu patologicznych stosunków ze szwagrem alkoholikiem. Wrażliwym, uczuciowym, nieśmiałym chłopcem, który jednak zaczął się buntować i robić głupstwa pod presją ojca – tego człowieka znać nie chcę i uważam za zwykłą bestię, doprowadził dwie osoby nad krawędź życia, w tym moją siostrę skutecznie.
Maciek rozrabiał, podkradał, uciekał z domu, bardzo często do mnie – „kochanej cioci”. Formalności okazały się zaskakująco łatwe w tym przypadku, pasuję wiekiem na jego matkę (40 lat) i była odpowiednia dokumentacja oraz bliskie pokrewieństwo. Ojciec niemalże zrzekł się syna z ulgą, Maciek natomiast powtarzał jak katarynka, że chce być u mnie. Przyznano mi go, pomimo iż jestem osobą samotną i nawet nie wiedziałam, że kwalifikuję się jako rodzina do adopcji. Uznano, że ojciec stanowi zagrożenie dla syna i należy ich rozdzielić. Wchodziła oczywiście w grę przemoc fizyczna i liczne interwencje w szpitalu, nie będę opisywać okropieństw, jakich się napatrzyłam ani co wycierpiało to dziecko od tatusia.
Początkowo układało nam się bardzo dobrze. Mam dwupokojowe mieszkanie, jeden oddałam Maćkowi, żeby czuł, że ma coś nareszcie swojego, dom, bezpieczeństwo. Moja firma jako tako prosperowała, dzięki temu, że uganiałam się za interesem od rana do wieczora. Maćka nie ciągnęło w miasto, podciągnął się w nauce. Rzucił papierosy, podpatrywałam, czy po tatusiu nie ciągnie w stronę alkoholu, ale nie. Stał się niemalże domatorem, zrobił sobie nawet piękne akwarium (miał kiedyś już, ale ojciec mu rozwalił w ataku szału).
Po dwóch latach coś się zaczęło psuć. Najpierw zobaczyłam, że Maciek strasznie tyje, doszedł do ponad 100 kg przy wzroście 176 cm. Lodówki nie kontrolowałam, bo miałam inne sprawy – rozchorował mi się ojciec i musiałam jego też zabrać do siebie. Zrobiło nam się ciaśniej i gorzej finansowo, nie mogłam już tyle czasu poświęcać na pracę. Jednocześnie Maciek zaczął znikać z domu. Gdy skończył 18 lat, to już nie na parę godzin, ale na kilka dni. Przez liceum brnął jak mucha przez smołę, przypadkowo wyszło, że zawalił klasę. Zapewne to moje przeoczenie, przestałam o szkołę pytać dorosłego chłopaka, pewna, że idzie mu dobrze, jak dotychczas.
Maciek zaczął mi się stawiać. Nie robił zakupów, nie wychodził z psem, nie pomagał przy dziadku. Nawet ryby kazał mi karmić, przestały go bawić. Powiedziałam ostro, że jak nie chce się uczyć, a chce jeść, to ma iść do pracy. Wyśmiał mnie i powiedział, że kto inny go nakarmi, jak ja nie chcę. Potwornie się bałam, że np. nawiązał kontakt z ojcem i nie daj Bóg dogadali się jakoś, albo nawet piją razem. Ale nic takiego nie było widać. Zresztą, skąd tamten miałby pieniądze, żeby tak go utuczyć?
Ostatecznie dotarło do mnie, gdy Maciek zaprosił znajomych na 19. urodziny i poprosił, żebym mu zwolniła jeden pokój na przyjęcie gości. Obiecał, że będzie cicho i nikt nie przeszkodzi dziadkowi spać. Zrobił się miły, przylepny, bo pomogłam wszystko przygotować, wycałował po rękach, aż się musiałam odganiać.
Przyjaciół widziałam pierwszy raz. Przyszło mi wtedy do głowy, jak mało o nim wiem, i znowu – że to moja wina, bo miałam się nim opiekować jak matka. Było czterech chłopaków i dwie dziewczyny. Jedna z nich bardzo pewna siebie, w moich oczach nawet agresywna, wyraźnie starsza, porządnie po dwudziestce. Chude to, nerwowe, zadziorne, rządziło wszystkimi, podnosiło głos i rzucało mięsem. Piła chyba najwięcej, o paleniu nie wspomnę, wietrzyłam potem przez tydzień. Jak się okazało – ukochana Maćka! To do niej szedł, kiedy znikał na całe dnie. Ona mieszka w dużym domu za miastem, z rodzicami i braćmi, ma własne auto, studiuje podobno sztukę. Wzięło go na całego. Na wadze przybył od biesiadowania u niej, nie wiem, może mnie obsmarował, że jest taki biedny, i oni uznali za stosowne go dokarmiać?
Od roku trwa taka huśtawka. Oni często się kłócą, zrywają – wtedy Maciek siedzi w domu jak mysz pod miotłą, czyta dziadkowi na głos gazety i jest do rany przyłóż. Gdy ta dziewczyna wraca na tapetę, chłopak traci rozum, nie mam na niego wpływu. Wyprowadza się na dwa tygodnie, nie odbiera komórki. Pieniędzy ode mnie nie chce, chyba tamci go utrzymują, jakby sam nie miał domu i zapewnionego bytu! Nie znam nawet adresu tej dziewczyny i ciężko mi pogodzić się z tą sytuacją. Teraz właśnie go nie ma, zabrał się w połowie grudnia i oznajmił, że wróci po Nowym Roku. Święta przesiedziałam z ojcem sama, było mi przykro. Nie złożył nawet życzeń. Dodzwoniłam się niedawno, wypomniałam. Odparł ze śmiechem, że jest ateistą.
Rozmawiałam z pracownikiem społecznym, dowiedziałam się tyle, że mam obowiązek łożenia na Maćka, dopóki się uczy, ale w sensie władzy rodzicielskiej jest pełnoletni i nie mogę go „uwięzić” w domu. A przecież nie o to w ogóle mi chodziło. Ani nie chcę się go pozbyć, ani nie chcę mu niczego zabraniać. Kocham, jakbym miała własnego syna. Wydaje mi się tylko, że ten związek ze starszą, wyszczekaną dziewczyną poszedł za daleko, szarpie go i niszczy, a przy okazji szkodzi stosunkom w naszym domu. Jeden, jedyny mój cel to, żeby chłopak nie przegrał swojego życia przez jakieś zauroczenie panną z pieniędzmi, która i tak go kiedyś odstawi – no dobrze mówię?
Alicja
***
Droga Alicjo!
I tak, i nie.
Rozumiem doskonale Twoją niechęć i obawę. Jesteś w tej chwili na etapie rozżalenia: Maciek nie jest już tym nastolatkiem, którego wzięłaś pod swoje skrzydła, ponieważ na horyzoncie pojawił się ktoś ważniejszy od „kochanej cioci”, na dodatek ten ktoś nie budzi Twojej sympatii ani zaufania. Poniekąd słusznie, gdyż dziewczyna Maćka, choćby z racji nieco starszego wieku i ilości czasu, jaki spędzają razem, powinna wpływać na Niego także w kierunku podtrzymania prawidłowej relacji z Tobą: na przykład sama Ci się przedstawić, dać Ci swój adres i telefon, przypomnieć Mu też o Jego zwykłych ludzkich obowiązkach wobec Ciebie: miłym zwyczaju składania życzeń etc. Widocznie jednak nie jest to osoba przywiązująca wagę do pewnych form współżycia społecznego – co trochę dziwi, zważywszy, że żyje w na oko normalnej, dostatniej rodzinie, kultywującej pewne tradycje. No, ale tego też do końca nie możesz być pewna, nie znając tych ludzi. Wiesz tylko, że niespecjalnie liczy się z opinią otoczenia, w tym – z Twoją. To cecha trudno akceptowalna, ale… dla niektórych pociągająca. Zwłaszcza dla młodych mężczyzn.
Natomiast jej wygląd, ubiór, sposób wysławiania się czy nałogi to już sprawa drugorzędna – w każdym razie nie Twoja. Musisz pogodzić się z faktem, że Twój podopieczny przeżywa właśnie pierwszą, na dodatek dość burzliwą miłość. Wybór dziewczyny niekonwencjonalnej, bardziej doświadczonej, niezależnej finansowo wskazuje z jednej strony na kompleksy, z drugiej – na wysokie aspiracje, co może nie powinno aż tak bardzo Cię martwić, prawda? Maciej uwolnił się od traumatycznych przeżyć w domu rodzinnym, doszedł do równowagi dzięki Tobie, a teraz popada w drugą krańcowość: upaja się dorosłością, przede wszystkim zaś tym, że zainteresowała się Nim kobieta „z innego świata”, w Jego mniemaniu lepszego. Po prostu się miota.
Nie widzę tu dramatu. Bardzo ważne jest to, byś zapanowała nad swoimi urazami i nie opierała Waszej relacji na zasadzie dobroć-wdzięczność, lecz jak dotąd, na miłości. Tylko w ten sposób uda Ci się pokazać Maćkowi, że jesteś przede wszystkim Jego przyjacielem, na którego zrozumienie może zawsze liczyć. Nawet jeżeli zawali szkołę, a dziewczyna Go zostawi, jak sugerujesz – to wszystko pójdzie już niestety na Jego osobisty rachunek. On będzie liczył straty i lizał rany. Taka jest cena dojrzewania, którą wszyscy w mniejszym lub większym stopniu płacimy na tym etapie życia.
Twoje gderanie czy szantaż niczego nie zmienią. Maciek musi ocknąć się sam. Przykro, jeśli ocknie się bez matury, z perspektywą pójścia do byle jakiej pracy. Ale to nie jest sytuacja nieodwracalna – jedynie kolejny etap, z którego można przeskoczyć na następny, jeśli się chce. Musisz to znieść ze stoickim spokojem i… konsekwencją, gdyż miłość i przyjaźń wcale nie oznaczają pobłażania. Przeczekaj tę burzę hormonów, zobaczysz, jak to się dalej rozwinie. I nie czuj się winna. Nie odkręcisz przez cztery lata wszystkiego, co Go spotkało. W okresie pośpiesznej procedury adopcyjnej zabrakło może solidnej opieki psychologicznej. Ty wykonałaś maksimum tego, co było możliwe.
Kilka rzeczy możesz natomiast zrobić: podpytać delikatnie o tuszę, zapytać, czy Mu to nie przeszkadza i czy nie warto by wziąć się za sport. Nawet jeśli podoba się swojej dziewczynie taki, jaki jest, podpowiedz, że to problem zdrowotny i estetyczny, weź Go jakoś pod włos. Okaż Mu też trochę słabości. Przestań być wieczną matką Polką męczennicą dla dorosłego chłopaka. Niech wie, że jest Ci potrzebny w domu, i niech ma wyrzuty, kiedy znika i zostawia Cię ze wszystkim na głowie. Poproś Go spokojnie o zostawianie namiarów i bycie pod telefonem, byś w razie sytuacji podbramkowej z tatą czy pracą mogła Go natychmiast wezwać. Może obudzi to w Nim na nowo tamtego wrażliwego chłopca, o którym piszesz? Dorosłość to także odpowiedzialność, a Maciek pewnie nie miał kiedy się jej nauczyć. W przyszłości być może będzie musiał się zmierzyć z terapią DDA, ale to już całkiem inna sprawa.
Na razie przyjmij, że masz na koncie sukces: nie poszedł w ślady ojca, ktoś Go pokochał/zaakceptował, chyba bezinteresownie – w zamian za miłość i akceptację, bo przecież nie za szastanie pieniędzmi. Widać ma w sobie „coś”, co jest potrzebne tej krnąbrnej pannie… Może nie jest tak pewna siebie i twarda, jak Ci się zdaje? Niech sobie będzie jej paziem, na tym polega zakochanie. Dopóki trwa. A w tej kwestii niczego nie przewidzisz.
Życzę pogody ducha w Nowym Roku. Tobie i wszystkim Czytelnikom kącika.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze