Ktoś tu kręci...
CEGŁA • dawno temuPoznałam Grzegorza niecały rok temu. Interesującego mężczyznę, wydawało mi się, że to może być coś na poważnie. Deklarował się od początku jako rozwodnik z różnymi jeszcze niezałatwionymi problemami, co przyjęłam ze zrozumieniem. Sama jestem po rozwodzie. Ale jesteśmy jeszcze na tyle młodzi, żeby zacząć wszystko od nowa. Tylko że drobiazg taki, ja wolałabym bez kłamstw. A on mnie oszukał...
Droga Cegło!
Poznałam Grzegorza niecały rok temu. Interesującego mężczyznę, wydawało mi się, że to może być coś na poważnie. Deklarował się od początku jako rozwodnik z różnymi jeszcze niezałatwionymi problemami, co przyjęłam ze zrozumieniem. Sama jestem po rozwodzie. Ale jesteśmy jeszcze na tyle młodzi, żeby zacząć wszystko od nowa. Tylko że drobiazg taki, ja wolałabym bez kłamstw.
Grzesiek zawsze bywał u mnie, nigdy nie spotykaliśmy się u niego. Tłumaczył, że była żona wyzuła go ze wszystkiego i w związku z tym wynajmuje pokój, bo jest w nieciekawej i niejasnej sytuacji. Miał nadzieję na odzyskanie pieniędzy z tytułu wspólnego lokalu na drodze sądowej, a nie chciał inwestować we własne lokum, skoro coś mu się prawnie należy.
Pokój wynajmowany przez Grzegorza był sublokatorski i przechodni, niewygodny do jakichkolwiek wizyt. Czasem wyrażałam zdziwienie z racji jego niezłych zarobków, że tak się męczy, ale w sumie to nie była moja sprawa. Moje mieszkanie zapewniało nam swobodę.
Niestety Grzegorz wpadł we własne sidła, bo odbierał często moją córkę ze szkoły, byliśmy generalnie blisko, znałam jego adres na wszelki wypadek. Tak się ostatnio raz zdarzyło, że za długo czekałam na moje dziecko w domu i zaniepokoiłam się, po 21.00 pojechałam taksówką do niego, bo nie odbierał komórki (potem się okazało, że zgubił ją na parkingu).
Zadzwoniłam domofonem. Wpuściła mnie bardzo miła pani, Iwona, żona Grzegorza. Bynajmniej nie „była”. Zobaczyłam widok jak z kiepskiej komedii. Kuchnię z dwiema lodówkami, okazały salon, dwie sypialnie z zamkami w drzwiach, dwie szafy wnękowe… Zostałam zaproszona na kawę, żeby zabić czas. Porozmawiałyśmy kulturalnie.
Najbardziej bolesne było chyba to, że Iwona wiedziała o mnie wszystko, a ja o niej nic. Owszem, są w trakcie rozwodu, walczą o mieszkanie. Iwona ma nowego partnera, który często u niej pomieszkuje. Grzesiek jest tylko czasem nocującym lokatorem. Zobaczy się, kto ma lepszego prawnika.
Sama nie wiem, co bardziej boli – kłamstwo czy… zdziwienie…? Mając pieniądze, nie mogłabym dzielić z kimś niekochanym mieszkania, wprawiać zamków do pokoju, żyć jak w akademiku w wieku 40 lat! Co to za oszczędność? Przez zasiedzenie?
Nie znam i nie chcę znać meandrów formalnych tej dziwnej sytuacji. Jestem urażona, na razie się z Grzesiem nie widuję, mimo że serce mnie boli, córka strasznie za nim tęskni. Przyjął moje zarzuty o kłamstwie, ale dla niego wieloletni rozpad małżeństwa to to samo, co rozwód — dla mnie jednak nie. Poza tym, przy ówczesnej kawie żona-Iwona, kobietka z biglem i poczuciem humoru, dała mi wyraźnie do zrozumienia, że już dawno można było wszystko załatwić, winna jest zawziętość i zachłanność Grześka, który wolałby się zabić, niż odpuścić kawałek mieszkania, mimo że stać go na dwa razy lepsze, samodzielne. Mówiła też, że kilka już było takich „narzeczonych” jak ja, które tego nie wytrzymały i odpuściły. Grzegorz podobno pochodzi ze wsi, gdzie jego rodzice mają sporą ziemię i stamtąd odziedziczył mentalność, oni go podobno podpuszczają. Teraz więcej rozumiem. Wiele razy proponowałam, żeby zamieszkał u nas, byłoby najprościej – ociągał się jednak, a ja głupia to szanowałam.
Wiązałam z nim wielkie nadzieje, w tej chwili nie wiem, nie ufam mu już. Nie ma kto wyciągnąć ręki do rozejmu, bo on z kolei jest obrażony, że rozmawiałam z jego żoną i uwierzyłam jej, to rzecz jasna czuły punkt… Źle to widzę, a wydawał się takim wymarzonym partnerem dla mnie i drugim tatą dla mojej córki. A może jestem za mało tolerancyjna?
Zuzka
***
Droga Zuziu!
Nigdy nie jest fajnie, kiedy jesteśmy okłamywani. To po pierwsze.
Po drugie, waga kłamstwa podlega moim zdaniem gradacji, w zależności od odczuć człowieka z tym kłamstwem zderzonego. Jeśli jesteś tolerancyjna – a jesteś, skoro już o to pytasz – to 40-letni, generalnie samowystarczalny facet, wynajmujący pokój na mieście, jest do przyjęcia. Zaakceptowanie drobnej różnicy pomiędzy statusem przed i po rozwodzie to już sprawa osobnicza – nawet gdy wiąże się to z komplikacjami mieszkaniowymi, w tym – z faktem, że sublokatorem jest aktualna żona.
Dla mnie to kwestia priorytetów, m.in. szacunku i zaufania. Osobiście byłabym w stanie zaakceptować związek z mężczyzną nierozwiedzionym, który na odpowiednim etapie znajomości jasno wyłożyłby mi przyczyny i uwarunkowania swojego stanu. Cywilnego i lokalowego. Świat jest pełen ludzi, którzy pozostają w nieformalnej separacji przez lata i mają tym związane ręce oraz umysły, gdyż nie potrafią się uwolnić, przerasta ich to.
Rzeczywistość jednakowoż skrzeczy, a my z reguły idealizujemy partnera, póki nie da nam popalić. I tu rodzi się problem: skreślać czy brnąć? Komitywa z dzieckiem to za mało, to Ty masz być szczęśliwa!
Dlatego po trzecie. Zawierz na sekundę intuicji. Ile czasu spędzaliście razem? Czy jest możliwe, by prowadził to swoje podwójne życie w każdym sensie? Wizja mieszkania Grzegorza z żoną i osobnych lodówek jest oczywiście groteskowa, ale w sumie — Twoje spotkanie z Iwoną było przypadkowe. Piszesz, że jest bystra i dowcipna. Może też złośliwa? Ot, taka mała zemsta za uciążliwość rozstania – bo umówmy się, ona też w tym tkwi i ma własne motywy – sprzedać Ci opowiastkę o byłych kobietach i „chłopskim” uporze? Nie wiem, zgaduję, zastanawiam się…
Tylko Ty możesz podsumować Wasz dotychczasowy związek z Grześkiem i osądzić, czy była to z jego strony nieszczerość na maksa, totalne wyrachowanie. Coś mi podpowiada, że rasowy cwaniak albo trzymałby się z daleka od córki i generalnie, od wchodzenia w sprawy rodzinne, albo od razu wprowadził… Myślę po reakcji na ostatnie zdarzenie, że Grzegorz Cię kocha, tylko nie potrafi przyznać sam przed sobą, że zachowuje się jak dzieciak. Niezależnie od implikacji finansowych i prawnych tej smutnej rozgrywki.
Ale nie da się tego rozsądzić bez poważnej rozmowy na neutralnym gruncie. Zadzwoń i zaproś go na wino. Vabank.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze