O mnie i nie tylko o mnie
ZUZA • dawno temuCzyli kim jestem i jak się znalazłam w Nowej Zelandii.
Jeśli moja korespondencja z Nowej Zelandii ma mieć jakikolwiek sens, zdaje mi się,że muszę zacząć opowiadać od samego początku, czy też bardziej precyzyjnieod jakiś 2/10 czy też 2/11 mojego żywota, w zależności od tego, czy żyć będę 100czy 120 lat. Z góry uprzedzam, że wszystko, co piszę na temat Nowej Zelandii niejest prawdą, lub raczej jest prawdą, ale jest to moja wersja prawdy na temat tegokraju i tych ludzi. W związku z tym myślę, że najlepiej będzie, jeśli nie będę sięza bardzo mądrzyć, a po prostu pisać tylko o tym, co jest dla mnie ważne i o tym,co uważam za interesujące. Dlatego też Ci, którzy 'veni, vidi' NZ niech się nie dziwią,jeśli to, co przeczytają, nie ma nic wspólnego z tym, co widzieli i doświadczyli.
15 stycznia roku 2000 wystartowałam z lotniska w Warszawie,mojego miasta rodzinnego, zostawiając za sobą płaczących (tak na prawdę to tylkoja płakałam) ze wzruszenia tatę, siostrę i mojego byłego (wtedy jeszcze 'nie-byłego',do czego prędzej czy później dojdę). Na lotnisko w Auckland wyszła po mnie mojanajdroższa mama Ewa, której nie widziałam przez ponad 2 lata. Tak to się mniejwięcej zaczęło. 17 stycznia 2003 wybiją 3 lata od kiedy zamieszkałam w Nowej Zelandii.
Początek, powiem szczerze, był koszmarny: totalny szok kulturowy,nowe warunki, inny system, brak przyjaciół, odwrotny kierunek ruchu drogowego,odczuwalna bariera językowa itede itepe. Teraz mogę powiedzieć, że mam już towszystko w większym stopniu za sobą. Wiele się nauczyłam przez te 3 lata o samejsobie i o moim podejściu do świata. Do tej pory nie byłam w pełni świadoma, że świat zaludniają ludzie o diametralnie odmiennym poglądzie na życie, co wynikałoz faktu przebywania z ludźmi o takiej samej 'konstrukcji' - Polakami. Cała moja polskośćujawniła się z niesamowitą intensywnością w momencie konfrontacji z ludźmi pozornietakimi samymi (cechy zewnętrzne), lecz całkowicie innymi, jeśli chodzi o mentalność,system wartości, zwyczaje, kulturę.
Wkrótce, po ukończeniu studiów aktorskich w Łódzkiej Szkole Filmowej,dojechał do mnie mój ówczesny chłopak. Mniej więcej w tym samym czasie rozpoczęłamstudia na University of Auckland na wydziale "Film TV and Media Studies". Wszystkie te okoliczności razem stworzyły niepowtarzalną mieszankę stresową. Patrzącna tamten czas już z pewnej perspektywy mogę bez wahania powiedzieć, że był to najcięższyokres w moim życiu (jak na razie…). Czułam się strasznie nieszczęśliwa i zagubiona.Brnęłam gdzieś, nie mając najmniejszego pojęcia gdzie, z oczami zamkniętymi z przerażenia.Dzielnie przetrwaliśmy z moim eks rok i 2 miesiące. W czerwcu zeszłego roku R. wróciłdo ojczyzny i z tego co pisze radzi sobie nie najgorzej.
O właśnie przyszedł do mnie mój rudy 5-miesięczny kot i władowałmi się na kolana. Jest połowa września. W naszym ogródku przed domem, na którysobie zerkam z pokoju, gdzie piszę, drzewko brzoskwiniowe zaczęło już kwitnąć,a drzewko pomarańczy, które rok temu kupiliśmy z R. dla mojej mamy na urodziny,ma już dwie całkiem dojrzale wyglądające pomarańczki. Generalnie zaczęła się wiosnapełną gębą! (Mój kot zaczął dziwnie sapać! I śmierdzi mu z pyska, bo żre samo mięso, bestia!Żadnych warzyw!) Jak widać zapuściłam korzenie.
Co ja teraz w ogóle robię, czym się zajmuję? Wciąż studiuję i jestem na trzecim roku. W tymsemestrze mam 3 przedmioty (z czego 2 po francusku oraz filmoznawstwo). Pracuję part-timejako Presentation Director w Juice TV (to jest taka nowozelandzka wersja MTV).Poza tym jestem artystycznym koordynatorem w organizacji Touch Love Health (TLH).Raz w tygodniu ochotniczo angażuje się w pracę w teatrze. Robię światło do przedstawień,czasami jestem prezenterem, a czasem nawet i aktorką. Ale na pierwszym miejscu to siętam socialise z ludźmi, którzy są w tym środowisku naprawdę wyjątkowi.
Co jeszcze? Właśnie kilka dni temu stałam się korespondentką Kafeteriii jestem tym faktem podekscytowana. To by było na tyle tytułem wstępu i autoprezentacji.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze