Wielkie kocie szaleństwo
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuInternet opanowały koty. Kociaczki. Kocięta. Najsłodsze na świecie. Miłość do tych, podłych przecież, zwierząt zaczyna być przymusowa. Jak ktoś zacznie gadać o kotach, nie potrafi przestać. Apeluję, nie wrzucajmy żadnych zdjęć przedstawiających koty. Ani rysunków. Nie nośmy koszulek z kotami ani ozdób nasuwających kocie skojarzenia. Po prostu, żadnych kotów. Głaszczmy je cierpliwie i milczmy na ich temat. Inaczej zaleje nas słodycz. Z pazurami.
Internet opanowały koty. Kociaczki. Kocięta. Najsłodsze na świecie. Miłość do tych, podłych przecież, zwierząt zaczyna być przymusowa.
Sam ją podzielam. Mieszkanie dzielę z dwoma starymi kocurami płci pośredniej – wieki temu lekarz wyrżnął im części rozrywkowe z korzyścią dla nas wszystkich. Piszę te słowa, a dwa futrzaste, tłuste nieużytki przetaczają się po podłodze za plamą słońca.
Być może pozwoliłem sobie na pewne nadużycie i mam tylko jednego kota. Prezes niewątpliwie przynależy do tego gatunku, natomiast odnośnie Kreski pojawiają się wątpliwości. Zdaniem niektórych to przedziwne stworzenie przypomina Susan Boyle obrośnięte futrem. Inni, goszczący w moim mieszkaniu uważają, że to wyjątkowo duża świnka morska.
Najdroższa Kreseczka nie posiada właściwie żadnych cech przypisywanych kotom. Nie potrafi podskakiwać i nigdy nie używa pazurków. Przestraszona, niezdarnie umyka, pochwycona napina swoje groteskowe ciało i piszczy. Spełnia również najgorszy sen człowieka na kacu – tupie. Uwalnia z siebie gigantyczne ilości futra. Lądują mi w obiedzie. Nawet teraz nad klawiaturą wirują mi obłoki sierści. Do tego, najdroższa Kreseczka ma problemy z dbaniem o higienę. Jest tak gruba, że łapka jej nie sięga. Mówiąc wprost: po mieszkaniu przemieszcza się godnie jak kierowniczka sklepu wielobranżowego, unosząc za sobą obrobiony ogon.
Poza tym, Kreska kiedyś…
Nie. Dosyć. Sami widzicie na czym to polega.
Jak ktoś zacznie gadać o kotach, nie potrafi przestać. Dajmy temu spokój. Wolę już przyglądnąć się kociemu szaleństwu na zimno, jak hycel wypatrujący czworonożnej ofiary w ciemnej uliczce.
Żadne chyba zwierzę nie zyskało tyle na zmianach cywilizacyjnych, co kot. Tak, zdaję sobie sprawę, że ich los, w dalszym ciągu bywa nie do pozazdroszczenia. Są dręczone, wyrzucane z domów, bite. Niekiedy na wsiach dalej topi się kocięta. Kiedyś było to powszechną praktyką. Jeszcze mój przyjaciel, dziś czterdziestoletni, otrzymał od babci niewdzięczne zadanie pozbycia się kociego miotu. Spełnił swój obowiązek z najwyższą niechęcią. Miał dwanaście lat.
Wyobrażacie to sobie teraz? Dać dziecku kocięta do zabicia? Nawet mnie robi się nieswojo.
W porównaniu z tym, co się działo, koty mają po prostu wspaniale. Nawet psi los wydaje się gorszy. Pies – przynajmniej w warunkach miejskich – pozostaje zamknięty w mieszkaniu. Spacer zależy od woli właściciela. Kot na swojego opiekuna bimba. Łazi gdzie chce, żre kiedy ma ochotę, a jak okazja zejdzie się z ochotą – czmychnie gdzie pieprz rośnie. Czasem nawet wróci. Pies ma jakieś, namiastkowe przynajmniej obowiązki. Pilnuje domu, niekiedy podlega tresurze. Kot ma to wszystko pod ogonem.
Niedługo zaczniemy go czcić. Jak Egipcjanie.
Skąd ten niezwykły sukces? Owszem, kot posiada urodę i wdzięk. Nie on jeden. Jest za to wrednym zwierzęciem, z którego nie ma żadnego pożytku. Pojawiają się za to szkody. Wystarczy, że wyjadę na dwa dni, zostawiwszy pełne miseczki i parę misek z wodą. Mieszkanie zawsze zastanę zdewastowane w akcie ponurej zemsty. Co rano, te dwa futrzaste potwory wyrywają mnie ze snu, domagając się żarcia, a Prezes właśnie w tej chwili wsko…
Dosyć. Znów to zrobiłem, prawda?
Każde zwierzę przystosowuje się do otoczenia. To wiemy dzięki Darwinowi. Lew ma mocne łapy, pazury i zębiska doskonałe, by rozszarpać antylopę. Antylopa posiada rącze nóżki, dzięki którym ma szansę na uniknięcie straszliwego losu. Krowy dawały mleko, dzięki czemu nie zostały wybite na mięso. Kot, początkowo, spełniał pożyteczną rolę w domowym obejściu. Zabijał myszy. Mało tego, kocur posiadający talent w tym kierunku kosztował niemałe pieniądze. Niemniej, gdy osłabł, został przepędzany.
Koty zamieszkały przy człowieku. I zaczęły się przystosowywać.
Przystosowanie to obrało bardzo szczególny kierunek. Kot zaczął sprawiać wrażenie, że jest czymś więcej niż zwierzęciem. Traktowano go jako boskiego posłańca lub pośrednika w kontakcie z duchami. Jak mówił John Constantine, „kot stoi dwiema łapami w tym, a dwiema w tamtym świecie”.
Dziś wielu ludzi wierzy, że kot posiada duszę, a jego życie nie kończy się wraz ze śmiercią. Nihil novi sub sole. Pogląd o dziewięciu kocich żywotach posiada długą tradycję. Już Arystoteles przypisywał duszę zwierzętom. Co prawda nie nieśmiertelną, ale jednak tak. Wielu przebywających w towarzystwie kotów wierzy, że te zwierzęta rozumieją więcej od innych, a nawet przypisują im mądrość. Zwierzamy się kotom. Mówimy do nich.
Powtórzmy. Przystosowanie się kotów polegało na wytworzeniu wrażenia, że nie są zwierzętami. Tylko czymś innym. Czymś specjalnym. Z drugiej strony, czy to dotyczy także kotki Kreski i jej brudnego ogona?
Dosyć.
Koty są w naszym życiu. Bardzo je kochamy. Proponuję, by jednak o nich nie mówić, więcej nawet, by wypowiadanie się na temat kotów zostało uznane za przejaw złego wychowania, podobnie jak w wypadku mówienia o dzieciach (tak jest, prawda?). Nie wrzucajmy żadnych zdjęć przedstawiających koty. Ani rysunków. Nie nośmy koszulek z kotami ani ozdób nasuwających kocie skojarzenia. Po prostu, żadnych kotów. Głaszczmy je cierpliwie i milczmy na ich temat.
Inaczej zaleje nas słodycz.
Z pazurami.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze