Vintage Edition ma upamiętnić szalone lata 70-te, w których to założyciel marki, Kenzo Takada, debiutował na paryskich wybiegach. Vintage Edition w założeniu ma być zapachem wolności.
Nie jestem generalnie przekonana do zapachów unisex, większość z nich jest albo zbyt nacechowana nutami męskich perfum, albo zbyt kobieca. Wydaje się jednak, że w tym przypadku jednak Annick Menado znalazła złoty środek. Zapach jest wyważony i ładnie zbalansowany, mogłabym go używać bez obaw, że będę pachnieć wodą kolońską.
Vintage Edition to, podobnie jak wszystkie zapachy Kenzo, kompozycja wyjątkowa, na którą składają się nuty mandarynki, cedru, piżma, wanilii, bobu tonka oraz heliotropu. Choć początkowo wydaje się nieco zbyt słodkawy jak na zapach dla mężczyzny, stopniowo ewoluuje. Nuty drzewa nieco gaszą słodycz wanilii, by na końcu pozostawić pole do popisu heliotropowi, który zdecydowanie góruje na resztą składników. Całość jest bardzo świeża i pozytywna. Jak na Kenzo przystało, zapach jest subtelny i niekrzykliwy.
Jedyne, co mi w tym przypadku przeszkadza to fakt, że zabrakło tu nieco oryginalności - Vintage Edition nie ma siły przebicia innych zapachów Kenzo i raczej nie ma szans na nieśmiertelną popularność, jaką zdobyli inni przedstawiciele tej marki.
Producent | Kenzo |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Wody toaletowe, perfumowane oraz perfumy |
Przybliżona cena | 230.00 PLN |