Musze przyznać, że od jakiegoś czasu moją kosmetyczkę zdominowały produkty Pierre Rene. Niektóre są lepsze, inne gorsze, a jeszcze inne najzwyczajniej czekają na „wyrok śmierci”, ale jeden z nich absolutnie podbił moje serce. A mowa jest o drobiazgu, bez którego absolutnie nie potrafię się obyć – tuszu do rzęs.
Co sprawia, że zachwycam się tak bardzo właśnie tym egzemplarzem? Otóż mam wrażenie, że jego niepozorne wnętrze kryje w sobie wszystkie najbardziej pożądane cechy tego typu kosmetyku.
Zacznijmy od opakowania – jest proste, lecz zarazem bardzo eleganckie i wygodne. Jego szczoteczka jest całkiem spora, ale łatwo nią dotrzeć nawet do tych najdrobniejszych rzęs, przez co uzyskujemy świetny efekt pogrubienia i zagęszczenia naszych „wachlarzy”. A do tego jej konstrukcja sprzyja ich precyzyjnemu rozczesaniu i rozdzieleniu. Niestety tusz nie należy do tych wydłużających – trochę szkoda, bo preferuję właśnie takie, ale mimo wszystko jestem bardzo zadowolona.
To, na co warto zwrócić uwagę, to naprawdę głęboka czerń, jaką uzyskujemy już po jednym pociągnięciu rzęs tuszem (niestety nie ma wielkiego wyboru, gdyż w ofercie jest tylko ten jeden kolor). Efekt taki uzyskano dzięki trochę niezwykłej jak na tusz, kremowej konsystencji. Spodziewać możnaby się po niej niezbyt przyjaznych właściwości, ale faktycznie jest zupełnie inaczej. Rozprowadza się łatwo i równomiernie, nie pozostawiając ani jednej grudki. Rzęsy są pogrubione, ale nie sklejone, a po wyschnięciu nie sztywnieją, jak to bywa często w przypadkach tych doskonałych mascar. Rzęsy są miękkie i sprężyste, i może to zabrzmi dziwacznie, ale układają się świetnie. Nawet po całym długim dniu, rzęsy wyglądają jak świeżo malowane. Tusz się nie kruszy i nie rozmazuje nawet w trudnych warunkach pogodowych.
Do tego wszystkiego został wzbogacony o lecytynę, d-panthenol, keratynę i ekstrakt z cytrusów, które działają pielęgnująco na rzęsy. Ja jednak nie zauważyłam w tej kwestii jakichś rewelacyjnych efektów, ale duży plus za chęci i pomysł! Jeszcze nie spotkałam się z tuszem, którego formuła ma takie właściwości – większość z nich raczej niszczy rzęsy niż je chroni i naprawia.
Także ostatnią próbę – demakijaż – kosmetyk ten przeszedł pomyślnie. Zmywa się łatwo najzwyklejszym mleczkiem kosmetycznym, nie zostawia cieni, czy grudek i nie powoduje pieczenia. Należy dodać, że jest hypoalergiczny!
Co zatem znaczy 3w1 jego nazwie? Po pierwsze - intensywna czerń, po drugie - aktywna ochrona, po trzecie – maksymalna objętość i grubość. To jego główne zalety. Ale jest ich dużo, dużo więcej. Także cena jest bardzo przystępna. Powiecie pewnie, że za takie pieniądze można kupić tusze znanych firm zagranicznych, dominujących na naszym rynku. Ja jednak boję się podróbek, które ostatnio zalewają nas ze wszystkich stron a mam pewność, że nikt nie jest tak pomysłowy żeby podrabiać kosmetyki Pierre Rene!
Gorąco polecam!
Producent | Pierre Rene |
---|---|
Kategoria | Oczy |
Rodzaj | Tusze |
Przybliżona cena | 17.00 PLN |