Zawsze mnie zastanawiało, ile kobiet jest tak naprawdę zadowolonych ze swoich włosów. Te z kręconymi gorączkowo je prostują, te z prostymi – nawijają na wałki albo odnawiają co miesiąc trwałą. Prawie wszystkie farbują włosy, nadają im inny odcień czy kolor. Niektóre doczepiają pasemka, układają skomplikowane fryzury i zużywają cysterny środków do stylizacji, a ich suszarki wyglądają jak kosmiczne spluwy. Seria Pantene Pro-V wzbogaciła się między innymi o serum termo-ochronne, które pomaga wzmacniać włosy od środka i naprawia szkody wyrządzone przez suszarki, termolokówki oraz prostownice.
Serum opakowane jest w wygodną, stabilną, przejrzystą butelkę z pompką-dozownikiem – od razu widać, ile jeszcze go pozostało, więc któregoś dnia nie czeka nas niemiła niespodzianka w postaci pustej butelki.
Poza tym, jedyna poprawna metoda stosowania to nakładanie naprawdę minimalnej ilości preparatu. Na moje włosy, sięgające za ramiona, odpowiednią dawką jest ociupinka, która wyskakuje z pompki po leciutkim naciśnięciu. Kiedy, pełna dobrych chęci, chciałam sobie dogodzić i zaaplikowałam na włosy dwie porcje, skończyłam z gładkimi, ale wyglądającymi na tłuste i sklejone włosami. Tak więc – serum musi być używane bardzo oszczędnie. Jeśli nawet po nałożeniu ma się wrażenie niedosytu, należy powstrzymać się od prób poprawienia tego stanu rzeczy. Najlepsze jest jednak to, że aktywatorem serum jest wysoka temperatura, więc można nadal używać suszarki i innych tego rodzaju urządzeń.
Co do skuteczności, nie mam większych zastrzeżeń. Kiedy już uda się przyzwyczaić do konieczności maksymalnie oszczędnego stosowania, szybko się zauważa, że włosy z dnia na dzień stają się coraz ładniejsze, gładsze i wyglądają zdrowiej.
Producent | Pantene Pro-V |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja włosów |
Rodzaj | Sera, ampułki do włosów |
Przybliżona cena | 15.00 PLN |