Ostatnio nie mam szczęścia do preparatów do demakijażu. Ciągle trafia mi się coś, co boleśnie krzywdzi moje oczęta. Ale nie można być całe życie pechowcem i na reszcie zdobyłam coś bardzo fajnego. Mowa o mleczku do demakijażu mało u nas znanej marki Corine de Farme. Mam słabość do kosmetyków francuskich i chyba właśnie to skusiło mnie do zaryzykowania kolejny raz. Ale jestem bardzo zadowolona.
Przede wszystkim mleczko znajduje się w wyjątkowo wygodnej, sporej (300ml) butelce z dozownikiem. Nie ma żadnych odpadających klapek, nakrętek czy nieprecyzyjnych dziur. Preparat prosto z syfonika leci na wacik w ilości idealnej. Problem pojawił się dopiero, kiedy zaszła potrzeba unieruchomienia dozownika, gdy butelkę chciałam wrzucić do torby i pojechać w świat na wakacje. Za żadne skarby nie udało mi się tego zrobić, przy okazji oblałam się cała mleczkiem (przyjemnie nawilża skórę i może z powodzeniem zastąpić balsam do ciała) a i tak w końcu musiałam przeleć jego część do innej buteleczki, bo w przeciwnym razie groziła mi katastrofa w torbie. Ale nie ma tego złego, co na dobre nie wyszłoby – przynajmniej zajmowała mniej miejsca.
Pomijając kwestię butelki – samo mleczko nie przysporzyło mi żadnych problemów. Dokładnie i delikatnie zmywa makijaż. Nie są mu straszne wodoodporne eyelinery, siedzące uparcie pomiędzy rzęsami. Nie sprawdzałam jak zmywa wodoodporne tusze, gdyż za takimi nie przepadam, ale myślę, że powinno sobie poradzić. Po demakijażu skóra jest wyraźnie nawilżona, gładka. Nie pozostawia tłustego filmu. Nawet moja mieszana cera nie przetłuszcza i nie świeci. W podróży używałam go z powodzeniem zamiast kremu pod makijaż.
Bardzo podoba mi się, że mleczko jest naprawdę uniwersalne. Wielu producentów to obiecuje, ale niestety w większości przypadków to się nie sprawdza – wiedzą o tym najlepiej nasze biedne, podrażnione oczy. Ten kosmetyk jest zupełnie inny. Wiele razy ogromna jego kropla lądowała w samym środku oka i nic się nie działo – ani pieczenia, ani zaczerwienienia. Nawet kiedy raz, niechcąco dostało się do ust, stwierdziłam, że także jego smak jest przyjemny – w żadnym wypadku nie kwaśny, czy gorzki. To bardzo dobrze świadczy o producencie, gdyż oznacza to, że faktycznie w składzie pominął oleje mineralne a skoncentrował się na składnikach naturalnych (m.in. wyciągach ze słodkich migdałów i zielonej herbaty). Z kosmetyku zadowolone są oczy, usta a także cera – czy można oczekiwać czegoś więcej?
Duży plus za zapach – świeży, ale neutralny, ogórkowo-melonowy, dość długo utrzymujący się na skórze. A mały minus za nieco za rzadką konsystencję – ale może to właśnie tu tkwi tajemnica długotrwałego uczucia odświeżenia, nawilżenia bez obciążenia skóry i tak skutecznego działania – to pewnie pozostanie tajemnicą producenta.
Gorąco polecam!
Producent | Sarbec |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja twarzy |
Rodzaj | Demakijaż twarzy |
Przybliżona cena | 13.00 PLN |