Zbliża się sezon karnawałowy i jak zwykle o tej prze roku firmy kosmetyczne prześcigają się wymyślaniu przeróżnych, kolorowych i błyszczących wabików dla płci pięknej. Nie dajcie się zwieść. Z założenia kosmetyk „karnawałowy” to rzecz do użytku jednorazowego, do uzyskania niezwykłego efektu raz w roku, no może dwa. Zdaje się, że taka idea przyświecała Manhattanowi podczas tworzenia tej serii.
Pierwsze, co mnie trochę zraziło, to opakowanie – jest papierowe. Tak! Wykonane jest z grubej, czarnej tekturki, dopiero pod oprawką ukrywa się metalowo-plastikowy element trzymający sztyft. Nie wygląda to najgorzej, ale niestety w takim stanie długo nie jest w stanie przetrwać torebkowego maglu, wyciera się, zdziera i jest absolutnie nieodporne na wszelką wilgoć. Okropny pomysł!
Do wyboru mamy 3 ciekawe kolory:
- stonowany, tzw. stary róż (114)
- czerwień (115)
- złocisty brąz (116)
Producent standardowo obiecuje nam trwałość i intensywność barw oraz pielęgnację. Owszem, pomadki są bardzo trwałe, niestety na ustach prezentują się dość przeciętnie, kolory są półmatowe, powiedzmy – naturalne (choć to mocno naciągnięte określenie). Zapachu brak, smak nieprzyjemny, woskowy. Są lekkie i już pojedyncza warstwa nasyca usta kolorem. Nie rozmazują się i pozostają na ustach długo, bez poprawek, niestety za cenę nieprzyjemnego wysuszenia ust. Po około 2 godzinach odczułam wręcz napięcie skóry, więc gdzie ta obiecywana pielęgnacja?
Dokładny demakijaż udaje się tylko i wyłącznie przy użyciu mleczka kosmetycznego.
Ogólnie kosmetyk bardzo słaby, brzydki i niepraktyczny. Bez pielęgnującego błyszczyka czy dodatkowej pomadki ochronnej nie nadaje się do używania. Polecam tylko desperatkom szukającym ładnych kolorów na jeden wieczór.
Producent | Manhattan |
---|---|
Kategoria | Usta |
Rodzaj | Szminki w sztyfcie |
Przybliżona cena | 12.00 PLN |