Producent tych płatków do demakijażu zapewnia, że jest to produkt innowacyjny. Cóż w nim takiego niezwykłego? Każdy płatek składa się jakby z dwóch części. Jedna strona jest zwykła, biała i bawełniana, a druga, peelingująca, ma "zatopione" w sobie malutkie błękitne włókienka. Podczas używania płatków najpierw przecieramy twarz białą stroną, używając do tego mleczka kosmetycznego, toniku lub nawet zwykłej wody. Następnie buzię przecieramy drugą stroną, koncentrując się przede wszystkim na strefie T.

Mimo że płatki mają bardzo miękką powierzchnię i są delikatne, podczas używania peelingującej strony skóra może poczuć stosunkowo mocne ścieranie, trochę przypominające pocieranie twarzy wykrochmalonym frotowym ręcznikiem. To trochę dziwne uczucie. Płatków używa się jednak miło. W połączeniu z dobrym kosmetykiem całkowicie oczyszczają buzię, są miękkie, ale odporne i nie rwą się, ani nie przemakają. Dzięki temu, że właściwie złożone są z trzech warstw (ta trzecia jest sprasowana w środku), kosmetyk znacznie trudniej przesiąka na drugą stronę, a brud wchłaniany i zatrzymywany jest także wewnątrz. Płatki są dość duże, prostokątne, niemal jak dwa normalne i to sprawia, że do demakijażu wystarczyć może tylko jeden. W jednym opakowaniu jest ich czterdzieści.

Wspomniane przeze mnie drobinki to właściwie malutkie włókienka wysuszonych owoców rośliny o nazwie luffa, często wykorzystywanych jako dodatku do różnego rodzaju peelingów czy gąbek kąpielowych. Tu mają za zadanie delikatnie ścierać i usuwać martwe komórki naskórka.

Choć płatki są niewątpliwie nie tak mocne w działaniu jak codzienny żel peelingujący czy też sam peeling, poleca się je do codziennej pielęgnacji tej skóry, dla której wyżej wymienione kosmetyki są za mocne, zbyt radykalne. Myślę jednak, że jeśli ktoś ma bardzo delikatną, skorą do zaczerwień skórę, i z tym produktem powinien uważać. Tak też jest ze mną, więc odejmuję jeden punkcik w ocenie ogólnej.

Nikt jeszcze nie ocenił tego produktu.

Oceń produkt Dodałeś już ocenę