W zimę nasza skóra jest narażona na większe wysuszenie niż latem. Wiadomo - mróz. Stwierdziwszy, że muszę trochę odżywić swoją buzię (co staram się robić regularnie, ale nie zawsze mi wychodzi), zaopatrzyłam się w saszetkę maseczki Oriflame. Nie była droga - za 15 ml zapłaciłam 3,90 zł w promocji, więc warto było spróbować. Producent obiecuje więcej świeżości i blasku oraz ujędrnienie skóry dzięki ekstraktu z liści ostrokrzewu. A jak jest naprawdę? O tym zaraz Wam powiem.
Maseczka ma kremową, gęstą konsystencję i choć producent twierdzi, że jest odmierzona na jeden raz, starczyła mi na dwa razy, a myślę, że można ją nawet użyć trzykrotnie. Rozsmarowuje się dość dobrze i równomiernie. Ma ładny, jasnobeżowy kolor. Pachnie również całkiem miło - zapach przypomina mi eliksir do ciała z tej serii świątecznej.
Producent zaleca spłukanie produktu po 10 minutach. Spłukuje się dość opornie jak na maseczkę - to przez tę kremową konsystencję. Za to buzia po zastosowaniu jest gładka, miękka i miła w dotyku. Efektu ujędrnienia nie zauważyłam. Chyba dlatego, że mam młodą skórę i ujędrnienia jeszcze nie potrzebuję.
Trochę irytuje mnie toporna saszetka - mokrymi dłońmi nie otworzymy jej. Choć estetyczna jest szalenie.
Ze spokojnym sumieniem polecam.
Producent | Oriflame |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja twarzy |
Rodzaj | Maseczki: nawilżające i odżywcze |
Przybliżona cena | 7.00 PLN |