Hiris EDT

Hiris to jedne z moich pierwszych perfum. Dostałam je zresztą od koleżanki, która początkowo namiętnie ich używała, a potem znienawidziła do tego stopnia, że na wpół pusta buteleczka stała gdzieś w kącie. Oddała mi je bez chwili wahania.

W nucie zapachowej tych perfum mamy cedr, wanilię oraz irys.

Zapach jest z gatunku nietypowych, takich, które albo się uwielbia, albo nienawidzi. U mnie przypominało to roller coaster - początkowo byłam zachwycona chłodnym, gorzkim i jakby metalicznym zapachem, potem zaczął mnie irytować, w końcu wylądował gdzieś w kącie. Ale... co parę dni wyjmowałam go z powrotem i ustawiałam na toaletce, żeby po paru dniach na powrót cisnąc go w kąt. Jest w tym zapachu coś niesłychanie irytującego i drażniącego, co jednak przyciąga i kusi.

Nie jest to rzecz dla wielbicielek popularnych czy tradycyjnych zapachów, raczej dla tych, które nie lubią pachnieć tak, jak połowa ulicy i mają na tyle silną osobowość, żeby zapach Hiris podkreślał ją, a nie przytłaczał. Zdecydowanie dla koneserek.

Mimo że miałam te perfumy kilka lat temu, nadal je pamiętam i być może kiedyś do nich wrócę.

Opakowanie jest klasyczne, bardzo proste, choć niektórym może się wydąć nieco tandetne.

Podaję przybliżoną cenę, którą znalazłam na jednej z perfumerii internetowych - za 50 ml wody toaletowej.