Poszukiwałam maskary, która sprawi, że moje rzęsy będą wyglądały naturalnie. W przeciągu miesiąca kupiłam trzy tusze do rzęs - znanych marek, każda miała podkręcać i/lub wydłużać rzęsy, ale jakoś nie spełniały moich oczekiwań. Dodatkowo kupiłam bazę pod maskarę - i dalej nic. Problem tkwił w tym, że moje rzęsy po pomalowaniu były tak posklejane, że wyglądało jakbym miała po trzy włoski wyrastające z powieki... koszmar!
Od czasu do czasu lubię iść do drogerii od tak - po prostu poprzeglądać półki. Podczas tak owej wizyty moje oko przykuło coś małego i złotego. Z lekka kiczowate opakowanie tuszu do rzęs z wielkim napisem Soraya. Jak widać firma rozszerza gamę produktów w zakresie kosmetyków do makijażu. Z czystej ciekawości postanowiłam kupić ten tusz, zwłaszcza, że cena nie jest wysoka - stwierdziłam, że dużo nie zaryzykuję. Po powrocie do domu szybko zmyłam stary tusz i użyłam nowego nabytku...
Rewelacja! Nareszcie znalazłam tusz, który mi odpowiada. Długa, lekko wygięta szczoteczka precyzyjnie maluje rzęsy, delikatnie je podkręca i wydłuża. I nareszcie mam swój upragniony efekt - rzęsy są porozdzielanie, ładnie pomalowane i dobrze się komponują z moją jasną oprawą oczu. Precz z posklejanymi rzęsami. Naprawdę miło mnie rozczarował ten kosmetyk, bo nie pokładałam w nim zbyt dużo nadziei.
Pojemność opakowania to 7 ml i biorąc pod uwagę jakość wybaczam nawet ten kiczowaty, złoty plastik.
Warty polecenia.