Kompletnie wątpiłam w przydatność takiego „kosmetyku”, ale trzeba przyznać, że jako gadżet – ma coś w sobie. Stempel do zmywalnego tatuażu marki Sephora, bo o nim mowa, działa trochę jak eyeliner w pisaku, z tą różnicą, że zamiast precyzyjnej końcówki jest… gwiazdka, czaszka albo kotwica (są trzy „pisaki” do wyboru). Z takim urządzeniem namalowanie sobie tatuażu na twarzy czy dowolnej części ciała to naprawdę łatwizna (chociaż do gwiazek na szyi w stylu Rihanny przyda się ktoś do pomocy).
Jedyne zastrzeżenie mam do końcówki stempla – pod właściwym wzorkiem jest kółko, które czasem zostawia ślady na skórze – gdyby wzór docięty był do samego końca, nie byłoby z tym problemu. Plusem jest także to, że pod rząd można wykonać kilka stempli w kolorze mocno intensywnej czerni. Gdy obrazek zaczyna wychodzić zbyt blady lub niewyraźny, trzeba na chwilę mocniej docisnąć stempel do skóry i kolor zyskuje intensywność.
Tusz użyty w kosmetyku ma cechy wodoodporności – pod wodą nie zmywa się całkowicie, ale mocno blaknie, by się go pozbyć całkowicie trzeba poszorować mydłem lub użyć mleczka, czy dowolnego środka do demakijażu. Trzeba jednak uważać, bo nawet wyschnięty i utrwalony wzorek może się nieco rozmazać, gdy zostanie przetarty.
To fajna „zabawka” dla dużych i małych (takie tatuowanie strasznie spodobało się również mojej 8-letniej chrześnicy).
Skład: aqua, polyurethane-35, aloe barbadensis leaf extract, CI 16035, polyglyceryl-2 caprate, CI 61570, methylpropanodiol, glycerin, CI 19140, butylene glycol, tri-C12-13 alkyl citrate, caprylyl glycol, panthenol, CI 42090, stearic acid, palmitic acid, tocopherol, phenylopropanol, tetrasodium glutamate diacetate, helianthus annuus seed oil, citric acid, sodium hydroxide