Już dawno zrezygnowałam z codziennego malowania oczu intensywną czernią, zwłaszcza linerami czy kredkami. Taki makijaż zostawiam na specjalne, warte poświęcenia się okazje. Zmaganie się z demakijażem, wieczorne usuwanie czarnych pozostałości spomiędzy rzęs (tusz nie dociera nigdy tak blisko skóry) a w ciągu dnia częste pojawianie się „czarnych kluch” w worku spojówkowym tym bardziej mnie zniechęciło, zwłaszcza do zalotnego malowania wewnętrznej krawędzi powiek. Nie spodziewałam się, że problem tkwić może w doborze kosmetyku.
Czarny khol marki Yves Rocher kupiłam z planami malowania nim kresek nad rzęsami – bez nich jednak trudno mi się obyć, a zwykle rysuje je cieniem do powiek na mokro. Ale nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała także innych metod. Kosmetyk ma formę sztyftu (2,5 g) o konstrukcji pomadki do ust, nie ma w nim żadnych drewnianych elementów, które trzeba temperować i które mogłyby podrażnić powiekę. Gdy szpic się stępi, można uformować go palcami lub kosmetyk nakładać płaskim, skośnie ściętym pędzelkiem. Kosmetyk jest dość miękki i tłusty, a przy tym bardzo czarny. Łatwo go rozetrzeć i wycieniować.
Niestety, ze względu na swoją tłustość, na „suchej” powiece jego trwałość jest kiepska – precyzyjne kreski szybko się rozmazują a cieniowania znikają. Za to khol jest genialny do malowania wewnętrznej strony dolnych powiek. Trzyma się rewelacyjnie przez ponad 8 godzin, nie ściera i nie spływa do worka spojówkowego a dzięki swojej konstrukcji jest też bardzo łatwy w aplikacji, nawet dla początkujących.
Jego skład jest ponoć w 100 % naturalny, znalazły się w nim olejek z migdałów, olejek sezamowy z upraw ekologicznych, puder z bambusa, żywica elemi, olejek rycynowy, olejek z jojoby, wosk z ryżu, brak składników syntetycznych. Jednak pełnego INCI nie ma ani na opakowaniu, ani na stronie producenta.
Polecam paniom lubiącym makijaż w indyjskim stylu, bo tylko w takim kosmetyk się sprawdza.
Producent | Yves Rocher |
---|---|
Kategoria | Oczy |
Rodzaj | Eyelinery |
Przybliżona cena | 39.00 PLN |