Komórka, która zabija
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuKomórki na stałe zadomowiły się w naszym życiu, bo ułatwiają wiele spraw: zepsuł nam się samochód w delegacji – chwytamy za telefon komórkowy; przedłuża nam się wizyta u fryzjera, a ktoś musi odebrać dziecko – pomocny okazuje się mały aparacik z kilkunastoma przyciskami. Nic dziwnego, że publikowane w ostatnich latach wyniki badań na temat szkodliwości telefonów komórkowych mogą być dla niektórych wstrząsające.
Komórki na stałe zadomowiły się w naszym życiu, bo ułatwiają wiele spraw: zepsuł nam się samochód w delegacji – chwytamy za telefon komórkowy; przedłuża nam się wizyta u fryzjera, a ktoś musi odebrać dziecko – pomocny okazuje się mały aparacik z kilkunastoma przyciskami.
Nic dziwnego, że publikowane w ostatnich latach wyniki badań na temat szkodliwości telefonów komórkowych mogą być dla niektórych wstrząsające. Wynika z nich m.in., że fale elektromagnetyczne, generowane przez komórki, mogą powodować trwałe uszkodzenia DNA, spowalniać funkcje mózgowe, wywoływać raka mózgu i guzy na włóknach nerwowych uszu, obniżać zdolności rozrodcze mężczyzn oraz jakość słyszenia. To efekty fizyczne. A poza tym telefony komórkowe (według niektórych, co bardziej odważnych psychologów) wpływają na relacje społeczne, bo powodują nadmierną alienację i epidemię nieśmiałości. Trzeba jednak zauważyć, że najczęstszym określeniem, pojawiającym się w analizach badań naukowych, jest słowo “prawdopodobnie”, bo efekty raz przeprowadzonych badań często nie pokrywają się z innymi, identycznymi doświadczeniami. A sprawa jest istotna, jeśli uświadomimy sobie, że roczne dochody firm z branży telefonów komórkowych sięgają 100 miliardów dolarów. Jest więc o co walczyć.
W jednym z artykułów opublikowanych w miesięczniku PC World znaleźć można informację, że fale elektromagnetyczne, docierające do telefonów komórkowych, powodują poważne zmiany w naszym kodzie DNA, odpowiedzialnym za przekazywanie informacji genetycznych. Chodzi o jedno- i dwuniciowe pęknięcia tzw. helisy. Brzmi poważnie, bo jeśli w ciągu dnia rozmawiamy przez telefon komórkowy kilkanaście (czasami kilkadziesiąt minut), to nasze dzieci mogą urodzić się z poważnymi wadami genetycznymi, nie mówiąc już o tym, że i w naszych ciałach pojawić się mogą tkanki nowotworowe.
Badania nad kodem genetycznym sfinansowano z budżetu Unii Europejskiej, wydając, jak przypuszczam, dobrych kilka milionów euro. Cóż z tego, skoro fale elektromagnetyczne emitowane przez nadajniki nie mogą wpływać na działanie naszego organizmu, bowiem ich długość wynosi 30 cm (częstotliwość w przedziale 300 MhZ – 300 Ghz), a uszkodzenia DNA spowodować może promieniowanie jonizujące o długości fali mniejszej od 0,1 mm (pisze o tym Cezary Kramp w artykule Szkodliwe telefony?). Może więc pieniądze z naszych podatków zostały wyrzucone w błoto?
Znany brytyjski socjolog Anthony Giddens stwierdził w jednej ze swoich książek, że dzisiejsze czasy charakteryzują się olbrzymim zaufaniem do tzw. systemów eksperckich. Za ich tworzenie odpowiadają m.in. naukowcy, którzy codziennie publikują setki informacji na temat tego, jak powinniśmy żyć, mówiąc nam, co jest zdrowe, a co szkodzi organizmowi. Niestety wiedza ta zmienia się jak w kalejdoskopie, więc zdarza się, że w poniedziałek jemy kotlety sojowe, bo amerykański naukowiec stwierdził, że soja dobrze działa na paznokcie, a we wtorek przerzucamy się na mięso, bo dietetyk z Francji polecił wołowinę jako idealny środek na mocne kości.
Oto charakterystyka człowieka nowoczesnego, który buduje swoje życie z przeróżnych, często wykluczających się elementów – i jest mu z tym dobrze. Dziś możemy być buddystami i chodzić do kościoła, jeść mięso, pić alkohol i medytować z przyjaciółmi po dwudniowym maratonie imprezowym. Albo zrezygnować z telefonów komórkowych i przerzucić się na pisanie listów.
Z drugiej strony poziom specjalizacji współczesnej nauki jest tak duży, że każdy wynik eksperymentu prędzej czy później da się zakwestionować, np. dzięki wynalezieniu lub polepszeniu dotychczasowych metod badawczych. Zresztą, zgodnie z zasadą nieoznaczoności Heisenberga, akt pomiaru jednej wielkości wpływa na układ tak, że część informacji o drugiej wielkości jest tracona, więc nigdy nie będziemy mieli stuprocentowej pewności co do wyników badań. Szkoda tylko, że są one aż tak rozbieżne. Rada jest jedna: warto wsłuchiwać się w głos nauki (zachowując przy tym zdrowy rozsądek). Bo naukowcy mają na pewno więcej do powiedzenia niż producenci telefonów czy właściciele sieci komórkowych, którym nie uśmiecha się gwałtowny spadek zysków.
Jedna kwestia powinna szczególnie nas niepokoić: coraz więcej dzieci korzysta z telefonów komórkowych (w wieku kilkunastu lat nie wypada nie mieć komórki – to przecież grozi całkowitym wykluczeniem ze szkolnej społeczności!). A kształtujący się dopiero organizm jest znacznie bardziej narażony na negatywny wpływ środowiska, w tym tzw. elektrosmogu (weźmy pod uwagę kruchość układu kostnego głowy, który u ludzi dorosłych odpowiada za ochronę mózgu przed uszkodzeniami mechanicznymi i promieniowaniem).
Wspomnijmy jeszcze o jednej, szczególnie drażliwej dla Polaków, kwestii. Telefony komórkowe nie mogą działać bez przekaźników, a ich budowa, przede wszystkim w bliskiej odległości od zabudowań, wciąż wywołuje sprzeciw mniej uświadomionej części społeczeństwa. Okazuje się, że ich działanie, z punktu widzenia nauki, nie ma żadnego wpływu na zdrowie człowieka. Biorąc pod uwagę restrykcyjne normy, regulujące poziom natężenia fal wytwarzanych przez przekaźniki, mieszkańcy polskich wsi i miast mogą być spokojni. Nowotwory i choroby genetyczne na pewno im nie grożą.
Dane fizyczne mówią same za siebie, ale umysł ludzki, zachęcony do negowania oczywistości, woli stosować inną, nieco bardziej pokrętną logikę. Jednak trudno nam się dziwić. Promieniowania elektromagnetycznego nie widać, a co jest niewidoczne dla oka, wzbudza lęk i niepewność. Bo czy wszystko można zmierzyć?
Autorzy badań oraz dziennikarze, zajmujący się problematyką zdrowotną, polecają stosowanie wszelkiej maści zestawów głośnomówiących i słuchawek typu Bluetooth, bo zwiększają one odległość między urządzeniem a naszą głową (kość skroniowa, przy której trzymamy słuchawkę, jest najdelikatniejsza, więc z łatwością przepuszcza do mózgu promieniowanie elektromagnetyczne). Korzyść jest jeszcze jedna: zgodnie ze statystykami policyjnymi rozmawianie przez telefon podczas prowadzenia samochodu zwiększa o 30% niebezpieczeństwo wypadku!
Cóż, pozostaje nam czekać na ostateczne wyniki badań, co nie znaczy, że już teraz nie powinniśmy zrobić czegoś, co poprawi nasze zdrowie, a przynajmniej samopoczucie. Ograniczmy ilość rozmów prowadzonych przez komórki, np. na rzecz spotkań face to face. Traktujmy komórki jako narzędzie komunikacji, a nie wyznacznik statusu społecznego lub stylu życia (współczuć trzeba zagonionym biznesmenom, którzy nie wyłączają telefonów w weekend albo w nocy). Chociaż dziwnie brzmi nawoływanie do powrotu do klasycznych listów (zamiast e-maili i SMS-ów), któż z nas nie chciałby znów otrzymywać pięknych, kolorowych pocztówek na święta lub walentynki?
Źródło:
www.opoka.org.pl
www.pcworld.pl
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze