Nie chcę być babcią
MONIKA BOŁTRYK • dawno temuKiedy rodzi się dziecko, większość babć rozpływa się w zachwytach. Bywa jednak, że kobiety nie są gotowe na ten moment, bo wnuczek(-a) uświadamia im upływający czas. Mają swoje plany i nie chcą zajmować się dzieckiem córki lub syna. Dla nich narodziny wnuka to trudna chwila, której za wszelką cenę chciałyby uniknąć.
Mariola (48 lat, Gdańsk):
— Kiedy dwa lata temu córka powiedziała mi, że będę babcią, pomyślałam: „Boże, to już przyszedł ten czas.” Skłamałabym, że cieszyłam się z tej wiadomości. Zrobiłam jej awanturę, że ma dopiero 23 lata, nieskończone studia, a na dziecko przyjdzie jeszcze czas. A ona mi spokojnie odpowiedziała, że przecież ja też urodziłam ją na studiach i poradziłam sobie. Ma mądrego chłopaka, w głębi duszy wiedziałam, że będą dobrymi rodzicami. Gorzej było ze mną. „Ono” zmusiło mnie do zmierzenia się z moim wiekiem.
Jestem dyrektorką dużej firmy, więc o babci na etacie nie było mowy. Czuję się wciąż młoda. Zawsze dbałam o siebie, wyglądam na dużo mniej, niż mam w rzeczywistości. Uważałam, że należę do kobiet, które są pewne swojej wartości. Ten kryzys wieku zaskoczył mnie. Wiem, że swoje źródło ma w moim pierwszym małżeństwie. Mój maż odszedł ode mnie 8 lat temu — typowy romans biurowy z młodszą koleżanką. Był to dla mnie duży cios. Poczułam się jak stara niepotrzebna szmata, którą można już wyrzucić i wymienić na młodszą. Myślałam, że już nie ułożę sobie życia. Drugi mąż jest ode mnie 5 lat młodszy. Boję się, że zostawi mnie dla młodszej tak, jak poprzedni. Obiektywnie może nie ma powodów do obaw, ale nie mogę poradzić sobie z tym lękiem, że jestem coraz starsza, a tyle jest wolnych, młodszych kobiet.
Antoś ma dzisiaj niewiele ponad roczek, jest żywym, inteligentnym dzieckiem. Nie jestem wymarzoną babcią, nie dojrzałam jeszcze do tej roli. Odwiedzam ich w niedzielę, albo oni wpadają do mnie na obiad, ale o pilnowaniu nie ma mowy. Moja córka wie, że dużo pracuję i nie wymaga tego ode mnie. Wolę już pomóc jej finansowo.
Wiem, że wcześniej czy później musiałabym zmierzyć się z problemem starzenia. Wnuk stał się pretekstem. Nie byłam na to gotowa. Jeszcze nie teraz. Mam tyle miejsc do zobaczenia i tak wiele do zrobienia, a czasu coraz mniej. Nie potrafię o tym rozmawiać z moimi najbliższymi.
Aniela (59 lat, Katowice):
— Kasia urodziła się, kiedy miałam 22 lata, Ada rok później. 20 lat temu dorosłe życie zaczynało się wcześniej niż dzisiaj. Nie myślałam o studiach. Zaczęłam pracę w fabryce. Najpierw na taśmie, potem zrobiłam maturę, kursy księgowości, przeszłam do biura. Już było lżej. I w końcu zdecydowałam się na zaocznie studium ekonomiczne. Mąż się wściekał, że musi sam zostawać w domu z dziećmi, zrobić obiad i zająć się nimi, a ja jadę na uczelnię. Ale chyba też z zazdrości, bo on całe życie przepracował jako monter, a ja miałam ambicje.
Lubiłam moje studia, tak naprawdę odpoczywałam tam od domu i dzieci. Moje życie to była praca, dom, dzieci, praca, dom, dzieci… Widzę przecież, jak dzisiaj ludzie żyją. Dzieci mają po trzydziestce, uczą się, podróżują. Moje obie córki skończyły studia. Starsza ekonomiczne, młodsza jest grafikiem. Kasia ma chłopaka, ale ze ślubem się nie spieszy, chociaż mieszkają razem. Kiedyś to było nie do pomyślenia, zaraz zakrzyczeliby, że grzesznicy. Ada dwa lata temu wzięła ślub. Jest w drugim miesiącu ciąży. Planuje, że po 3 miesiącach wróci do pracy, a ja będę już na emeryturze i zajmę się dzieckiem.
Przepracowałam prawie 40 lat, całe życie poświęciłam dla rodziny. Cieszę się, że jej się układa, ma dobrego męża, będzie miała dziecko. Nie wiem tylko, jak mam powiedzieć córce, że teraz chcę mieć czas dla siebie. Oglądałam oferty biura podróży, w tym roku chcę zobaczyć Egipt, piramidy i pustynię. Za rok pojadę do Lwowa, skąd pochodzi moja babcia. Załatwiłam sobie zlecenia z firmy rachunkowej. Mam działkę za miastem, planowałam, że posieję trawę i kwiaty. A córka mówi, że marchewki, bo dziecko będzie miało ekologiczne jedzenie. Do głowy jej nie przyjdzie, że ja w końcu chcę mieć coś dla siebie.
Zawsze żyłam tylko dla innych. Byłam żoną, matką, a teraz mam być babcią, a ja chcę raz w życiu być Anielą. A oni muszą poradzić sobie beze mnie. Będę babcią dochodzącą, ale nie etatową. Może kiedyś im to powiem. Na razie myślę tylko o tym, że nie chcę znowu zagrzebać się w pieluchy. Czy czuję się egoistką? Nie. Pierwszy raz pomyślałam, że mam prawo do własnego życia.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze